Historia Żydowskiej Służby Porządkowej (Jüdischer Ordnungsdienst) w getcie to ciemna i mało znana karta II wojny światowej. Jednak jak pokazują źródła, była ona sprawnym narzędziem w rękach Niemców. W warszawskim getcie służyło 2,5 tys, żydowskich policjantów. W łódzkim było ich 1200, natomiast w lwowskich 500.
Szacuje się, że w skali całej okupowanej Polski mogło to być nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Co było ich zadaniem? Łapanki, rekwizycje i kierowanie tysięcy Żydów do transportów śmierci.
Baruch Goldstein wspominał, że „każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, aby je poświęcić na ołtarzu dyskryminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek, mógł schwytać – przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny”.
Samo wspomnienie o niej budziło przerażenie, a takie postaci jak Józef Szeryński zapisały ciemną kartę w historii Holokaustu. To szef żydowskiej policji w warszawskim getcie, który osobiście brał udział w selekcji Żydów do transportów „śmierci”, kierowanych do Treblinki. Trafiali tam także chorzy i dzieci. Z kolei Jakub Lejkin, nadzorował deportację warszawskich Żydów do Treblinki. Inne bulwersujące przykłady to Anatol Chari, który do transportu wepchnął swoją narzeczoną, Calek Perechodnik, który wysłał do Treblinki swoją żonę i dwuletnią córeczkę – nic więc dziwnego, że Emanuel Ringelblum, kronikarz warszawskiego getta, tak pisał o żydowskiej policji:
źródło: ,,Historia Uważam Rze”
(20522)