Mieszkaniec Pragi-Południe, ukarany przez komunistyczne władze za malowanie kotwic, teraz staje przed sądem za zniszczenie miejsca pamięci – pomnika wdzięczności Armii Czerwonej w parku Skaryszewskim.
W ubiegłym roku podobny czyn został zakwalifikowany jako działanie z pobudek patriotycznych.
Sprawa Eugeniusza Szostaka budzi sporo emocji. W czasie pierwszej rozprawy w Sądzie Rejonowym Warszawa-Praga, sędzia miała sporo trudności z zapanowaniem nad uczestnikami procesu.
„Zdenerwowana sędzia krzyczała i klaskała w dłonie, aby uciszyć zebranych, a publiczność z okrzykiem raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę opuściła budynek sądu”
– czytamy w warszawskim dodatku „Gazety Polskiej Codziennie”.
Szostak blisko pół wieku temu był już skazany na więzienie. Jako nastolatek – za czasów Władysława Gomułki – trafił za kratki, ponieważ na znajdujących się na Grochowie budynkach malował kotwice Polski Walczącej.
Teraz mężczyzna znów stanął przed obliczem sądu. Tym razem za „znieważenie miejsca pamięci”. A jest nim pomnik wdzięczności Armii Czerwonej w parku Skaryszewskim. „Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku, w procesie o zniszczenie tego samego pomnika, dwóch młodych ludzi zostało uniewinnionych. Sąd uznał, że zniszczenie pomnika upamiętniającego okupantów z Armii Czerwonej zostało dokonane z pobudek patriotycznych” – przypomina „GPC”.
(193)