Zbrodnia w Gardelegen. Znana jest natomiast liczba więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, kilku narodowości, w przeważającej większości Polaków – bo ich ekshumowano – spalonych przez Niemców w ostatnich chwilach wojny, 13 kwietnia 1945 r., w stodole w Gardelegen pod Magdeburgiem, w Niemczech. Liczba ta wynosi 1016 osób.
W wymienionym dniu, w przeddzień wejścia wojsk amerykańskich, Niemcy z obozu koncentracyjnego w Mauthausen i z okolicznych mniejszych obozów zebrali ponad tysiąc więźniów. Zgromadzili ich w Gardelegen, w stodole wysłanej słomą, gdy już nad okolicą przelatywały amerykańskie samoloty. Stodołę otaczał tłum uzbrojonych Niemców: esesmanów, żołnierzy Reichswehry, młodzieży z Hitlerjugend, cywilów. Drzwi do stodoły pozamykano, na zewnątrz słychać było głosy, rozmowy, śmiechy, tupot nóg. Stodołę podpalono. Uwięzieni w niej szmatami, kocami stłumili chwilowo ogień. Niemcy skierowali wówczas w kierunku stodoły ogień karabinowy, wrzucali granaty, wzniecające płomienie. Uwięzieni początkowo sądzili, że to alianckie samoloty bombardują stodołę. Rozległy się jęki, krzyki, wołania: Mordują! Wewnątrz stodoły była krew, miazga trupów. Siedem osób wydobyło się z morza ognia, poszerzając rękami i nożami szpary w cementowych ścianach stodoły. Przedostali się z płonącej stodoły, spod masy trupów, na zewnątrz. Pomogła noc. Trzech zostało zabitych, reszta się uratowała – wszyscy Polacy. Pozostali spłonęli w stodole.
Żołnierze 102. amerykańskiej Infantry Division, która wkroczyła nad ranem do Gardelegen (wśród nich także Amerykanie polskiego pochodzenia), zobaczyli sczerniały od ognia i dymu beton stodoły, z rozwalonymi drzwiami, a za nimi, osłupiali z przerażenia, dostrzegli stosy nadpalonych trupów. W obliczu niesłychanej zbrodni, przejęci zgrozą, rozstrzelali z miejsca 22 esesmanów znajdujących się w pobliżu, mimo że jeden, prosząc o litość, całował ich buty.
W Gardelegen Amerykanie natychmiast przystąpili do grzebania ciał pomordowanych w stodole więźniów. Pod stosem trupów znaleźli dających oznaki życia siedmiu Polaków, trzech Rosjan i straszliwie popalonego Francuza. Buldożerami amerykańscy żołnierze pogłębili pobliską fosę. Zrobili w niej miejsce na grzebanie zabitych, w większości Polaków. Do grzebania częściowo spalonych ponad tysiąca zwłok Amerykanie zmobilizowali Niemców, mieszkańców Gardelegen i okolicznych miejscowości. Część z nich przed kilkudziesięciu godzinami asystowała bądź brała udział w mordowaniu zapędzonych do stodoły Polaków i więźniów innych narodowości.
W niecodziennym, swoistym pochodzie szli teraz ku fosie elegancko ubrani, schludni, ogoleni, szacowni mężczyźni, mieszkańcy Gardelegen, by pochować w dole niedopalone strzępy ludzkie. Żonom tych mężczyzn nakazali Amerykanie wydać wszystkie prześcieradła. I szli tak z prześcieradłami, porządnie złożonymi na rękach, błyszczącymi bielą, do miejsca pomordowania więźniów. Kiedy dotarli do stodoły, Amerykanie kazali im całować resztki ludzkie, których nie strawił w stodole ogień. Następnie polecili Niemcom, mieszkańcom Gardelegen, owijać nadwęglone zwłoki w przyniesione z ich domów prześcieradła i nieść je w stronę fosy. Tam przekazywali oni owinięte ciała swoim współrodakom, układającym je w dole. Czynili to, tytułując siebie wzajemnie, z całą powagą: Herr Doctor, Herr Ingenieur, Herr Geheimrat.
W dwu turach przenieśli Niemcy ofiary z miejsca zbrodni do miejsca pochowania. W pierwszej turze przeniesiono 574 popalone ciała, w drugiej – 442. Łącznie mieszkańcy Gardelegen na rozkaz Amerykanów przenieśli spod stodoły do dołów grzebalnych, ucałowawszy uprzednio i zawinąwszy w prześcieradła, 1016 ciał pomordowanych – przeważnie Polaków.
Po pewnym czasie Amerykanie polecili Niemcom zbudować w Gardelegen, dla ofiar ich mordu, odrębny cmentarz. Przeniesiono tam ekshumowane ciała. Na cmentarzu tym stanęło 1016 krzyży. Spaleni, różnych narodowości, byli chrześcijanami. Tylko 4 krzyże opatrzone są imieniem i nazwiskiem. Na 301 widnieją wyłącznie numery obozowe. Reszta, 711 krzyży, to krzyże nie tylko bezimienne, ale nawet bez numeru obozowego, nadanego przez Niemców.
Jeden dzień dzielił ich wszystkich od wyzwolenia z niemieckiej niewoli. Dnia tego nie doczekali. Opis ich gehenny i męczeńskiej śmierci w stodole w Gardelegen przedstawił, o wiele szerzej, już przed ponad trzydziestu laty, Melchior Wańkowicz*. Wykorzystał on relacje przekazane mu przez uratowanych z masakry w Gardelegen Polaków. Poszukiwał ich nawet w Ameryce. Dotarł także do materiałów archiwalnych, ustnych relacji niemieckich i amerykańskich. W swoich publikacjach zamieścił zdjęcia resztek stodoły w Gardelegen, w której Niemcy spalili 1016 więźniów z okolicznych obozów. W jednej z książek Wańkowicz prezentuje również zdjęcie okolicznościowej tablicy w Gardelegen, informującej w języku angielskim i niemieckim o dokonanej tam zbrodni.
Publikacje M. Wańkowicza zawierają zaledwie część dokumentacji dotyczącej spalenia przez Niemców w Gardelegen ponad tysiąca zniewolonych przez nich ludzi. Wańkowicz stwierdza: „Mam dokumenty, zeznania”. Pisarz już nie żyje. Dokumenty te i zeznania być może znajdują się w posiadaniu rodziny… Nie zostały dotąd udostępnione badaczom. Zawierać mogą niewątpliwie znaczące szczegóły dotyczące zbrodni ludobójstwa dokonanej przez Niemców w Gardelegen, a niewykluczone, że i w innych miejscach.
Instytut Pamięci Narodowej powinien jak najszybciej zainteresować się zbrodnią dokonaną w Gardelegen, w większości na Polakach. Idąc w ślad za spuścizną dokumentacyjną M. Wańkowicza, IPN musi dotrzeć do archiwaliów niemieckich i dokumentacji amerykańskiej oraz rychło zdobyć relacje ocalonych od masakry w Gardelegen Polaków, o ile oni jeszcze żyją. IPN nie może poprzestawać wyłącznie na badaniach okoliczności spalenia przez Niemców kilkuset Żydów w Jedwabnem. Ma obowiązek wyjaśnienia również okoliczności spalenia przez Niemców jeszcze większej liczby Polaków w stodole w Gardelegen, k. Magdeburga w Niemczech.
Postawiono tam 1016 krzyży. Niemych krzyży. Czy jeszcze tam stoją? Obowiązkiem IPN względem narodu polskiego jest sprawdzić to i sprawę zbrodni w Gardelegen dogłębnie wyjaśnić.
Ryszard Bender, tekst ukazał się w tygodniku Niedziela / fot. Wikipedia
(47086)
A co tu jeszcze wyjaśniać? Jest cmentarz, jest pomnik, wiadomo kto kogo zamordował.
Chyba trzeba przywrócić im nazwiska, nie sądzisz? Niemcy znani są ze skrupulatności w administracji na pewno istnieją listy zniewolonych i pomordowanych.
„Was Polaków nie będzie to jest zbyt bogaty kraj byśmy go wam oddali, to jest nasza ziemia obiecana. Wy będziecie zbierać po śmietnikach” Irmina Samulska (Samuel) UW 1995/6 były wykładowca KUL oraz autorka art. w Różańcu. Zarówno Niemcy , Rosjanie i tzw aliancji mieli wspólny cel alby wyginęło jak najwięcej Polaków. Każdy kto na spokojnie przestudiuje czy to Lenino czy Monte Cassino , Siekirki czy Powstanie Warszawskie oraz losy AK dojdzie do tego samego wniosku dowodzono tak by w białych rękawiczkach wyzbyć się jak najwięcej Polaków . Polaków w czasie II wojny światowej zginęło od 12-do 15 mln a obywateli pochodzenia żydowskiego ……… są opracowania historyków co się prawdy nie boją !
Święta prawda,niestety, prawdę jak zwykle, trzeba z ogromną determinacją udowadniać,nawet jak oczywiste fakty,mówią za siebie!!!!!lecz mili Polacy trzymajmy się razem i pokarzmy ile jesteśmy warci.jJESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA PÓKI MY ŻYJEMY!!!!
Jola, najpierw naucz poprawnie pisać po polsku, a potem możesz się zabierać do wypisywania tych głupot
Hej Boss!
„najpierw naucz SIĘ poprawnie pisać po polsku”.
Czymże są głupoty? A konkretnie te głupoty?
Bardzo proszę Ciebie – Boss, jeżeli nie masz nic ciekawego do napisania, to nie ZABIERAJ SIĘ do tego!
Wierzę, że masz wiele ciekawszych rzeczy do zrobienia, a przynajmniej sensowniejszych.
Z całym szacunkiem!
Pozdrawiam
Niemcy akcją pod kryptonimem ,,Nacht und Nebel” tj. ,,noc i mgła” niszczyli kartoteki więżniów obozów koncentracyjnych.
Prosze autora tekstu o pilny kontakt !
Pan Bender nie żyje od kilku miesięcy. Miałam zaszczyt znać go osobiście. Ten artykuł jest przedrukiem z tygodnika „Niedziela”: http://niedziela.pl/artykul/71345/nd/Nie-tylko-w-Jedwabnem-Niemcy-palili-ludzi
Tekst sugeruje, że było też polskie Jedwabne. Jedwabne też było niemieckie. Zarówno w Jedwabnem i w Gardelegen Niemcy zamknęli w stodole i spalili żywych ludzi – te i inne zbrodnie niemieckiego nazizmu trzeba konsekwentnie i rzetelnie badać i dokumentować w najdrobniejszych szczegółach nie zważając na krytykę ze strony oponentów lub zakłamywaczy historii.
Publikujcie to na niemieckich stronach i w języku narodu hitlera, a także angielskim, włoskim i francuskim
On the cemetary there are not only crosses, but as far as known also Stars Of David on the Jewish victims.
The victims are international, from all over Europe and even Mexico. The government of DDR used the memorial for celebrations with focus on internationality and anti-fascism.
From my point of view both crimes share the incredible cruelty, but the motivs are pretty different: In Jedwabne neighbours killed neighbours, in Gardelegen unknown people where killed.