Po raz kolejny media okazały się skutecznym narzędziem do zasiewania wątpliwości. Tuż po zamachu w Manchester Arena pojawiły się informacje, które miały szybko uspokoić nastroje wokół muzułmanów lub wręcz odsunąć od nich oskarżenia o atak.
Już w jednej z pierwszy relacji w CNN reporter Paul Cruickshank zasugerował, że ataku wcale nie musiał dokonać islamski bojownik spod flagi ISIS.
W ostatnim czasie w Europie było sporo działań prawicowych ekstremistów, którzy przeprowadzali akcje, którymi potem próbowali obwiniać islamistów. Szczególnie zjawisko to nasiliło się w Niemczech
– sugerował Cooper na antenie CNN.
Cooper mógł mieć na myśli m.in. sytuację z niemieckim żołnierzem, który zdołał zarejestrować się jako imigrant i pod fałszywym nazwiskiem oraz tożsamością przygotowywał zamach bombowy.
Kilka godzin po ataku w Manchesterze do zamachu, w którym zginęło 22 ludzi, a prawie 60 zostało rannych, przyznało się Państwo Islamskie.
Brytyjskie media szybko też kolportowały informacje o rzekomym muzułmańskim taksówkarzu, który w przypływie dobroci serca za darmo odwoził dzieci spod zaatakowanej po koncercie Ariany Grande Manchester Areny. Wieść o jego czynie szybko obiegła internet, prasę i telewizję, ale cała sprawa okazała się fałszywa. Ktoś wypuścił ją, by pokazać, że nie wszyscy muzułmanie są tacy, jak ci, którzy stali za zamachem. Problem w tym, że szybko okazało się, że rzekomy bohater to sikh, a nie muzułmanin.
Całą mistyfikację ujawnił na Twitterze Harjinder S. Kukreja. Wytknął on ,,Cosmopolitan” i ,,Daily Mirror” ignorancję i zawstydzającą niewiedzę na temat różnic między muzułmanami i sikhami.
O sprawie informowali też inni, pokazując tweeta z konta Singh Lions, organizacji zrzeszającej sikhów w Wielkiej Brytanii, przerobionego na ,,promuzułmańskiego”.
(20526)