Lech Wałęsa grozi sądem wdowie po generale Czesławie Kiszczaku. Ta zapewnia, że się nie boi. Jednak wcześniej właśnie strach o własne życie sprawił, że postanowiła przekazać dokumenty z podpisami ,,Bolka”.
Pani Kiszczakowa, mam nadzieję, że Pani powie wszystkim prawdę o obecnie funkcjonującym kłamstwie i prowokacji zawartej w przygotowanym pomyśle teczek Kiszczaka. W przeciwnym razie sprawę skieruję do sądu. Mam już wystarczającą ilość dowodów i świadków, by osiągnąć prawdę
– atakował Wałęsa. Ostatnio przyznał nawet, że teczka to zamysł braci Kaczyńskich.
Jak wiadomo, wdowa udała się do IPN, gdzie początkowo zażądała 90 tys. złotych. Ostatecznie w jej domu pojawił się prokurator tej instytucji i przejął dokumenty. Skąd taka chęć podzielenia się teczką z IPN?
Mąż przed śmiercią mi powiedział: to są teczki Wałęsy, jak będziesz mieć problemy, to weź je i idź do prezesa IPN. A niech mnie Wałęsa podaje do sądu, to samo powiem co panu teraz. Po prostu obawiałam się o swoje życie i poszłam z tymi teczkami do IPN. A na co miałam czekać? Bałam się o swoje życie, że stanie się ze mną to co z małżeństwem Jaroszewiczów
– przyznała w rozmowie z ,,Super Expressem”. Jak pamiętamy, były premier PRL wraz z żoną przed śmiercią byli torturowani, sprawców morderstwa nigdy nie odnaleziono. Wszystkich oskarżonych prawomocnie uniewinniono w 2000 roku.
Odpowiedź wdowie po Kiszczaku każe postawić sobie dwa pytania: jakie dokumenty przechowywał Jaroszewicz i z kogo strony groziła śmierć Marii Kiszczak.
(7121)
Ciekawe jakie dokumenty mieli Jaroszewiczowie. Ale się tego chyba nigdy nie dowiemy.
Miał o matrioszkach sowieckich w tym „jaruzelskiego” Poczytaj w Wuju Google „Akta radomierzyckie” oraz książkę Skwarczyńskiego :Jak zabiłem Jaroszewiczów”, dostępna w sieci w PDF.