Nowoczesna wspólnie z PO opowiedziała się przeciw ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów. Jednak jest rocznica, która zdaniem polityków tej partii wymaga specjalnego upamiętnienia. Chodzi o marzec 1968 roku.
Podczas dyskusji o dniu upamiętniającym polskich Sprawiedliwych Joanna Scheuring-Wielgus postulowała, ,,żebyśmy najpierw zrobili rachunek sumienia, a później ogrzewali w blasku chwały”. Pytała też Prezydenta o uchwałę, która potępiałaby zachowanie Polaków wobec Żydów podczas II wojny światowej. Jej zdaniem jesteśmy obecnie pośmiewiskiem na świecie.
Jednak są daty, które zdaniem posłów Nowoczesnej warto celebrować. Profil Nowoczesnej na Twitterze cytuje wypowiedź Kamili Gasiuk-Pihowicz, która mówi:
Marzec ’68 to jest jedna z najsmutniejszych dat w historii Polski i wymaga szczególnego upamiętnienia – dlatego zaproponowaliśmy uchwałę upamiętniającą tamte wydarzenia.
Na konferencji mówiła także:
1968 antysemityzm został wykorzystany jako paliwo polityczne. Efektem tej nagonki było de facto wyrzucenie z Polski kilkunastu tysięcy obywateli przez komunistyczne władze. To szczególnie ważne w obliczu obrzydliwej nagonki antysemickiej, jakiej świadkami jesteśmy obecnie. Marzec 1968 roku powinniśmy traktować przede wszystkim jako przestrogę. Dlatego oczekujemy zdecydowanej reakcji wszystkich instytucji państwa na wszelkie przejawy antysemityzmu
Czy Nowoczesna potępi zatem jednego z ,,bohaterów” tamtych wydarzeń?
W antyżydowskich czystkach w armii wyróżnił się gen. Wojciech Jaruzelski. W aparacie terroru brylował Moczar i jego bliski współpracownik Grzegorz Korczyński
– pisał prof. Jan Marek Chodakiewicz, który przypomniał, że wydarzenia marcowe są postrzegane bardzo jednowymiarowo:
Nie ma jeszcze po dziś dzień pełnych zestawień ofiar represji komunistycznych. Wiadomo tylko, że dotknęły zarówno chrześcjan jak i żydów. Na przykład pośród chrześcjan do więzienia trafił konserwatywny libertarianin i katolik Janusz Korwin-Mikke, a bohater „Szarych Szeregów” i ewangelik Jan Rossman stracił pracę.
Zwraca również uwagę, że tzw. „wydarzenia marcowe” skoordynowane były z sowiecką ofensywą antyizraelską oraz bliskowschodnią reorientacją Kremla. Specyficzny smaczek nadała im walka o władze w PRL”. Na przepychankach w łonie stracili zwykli ludzie, którzy stanowili większość tych, opuszczających nasz kraj.
Mała część marcowej emigracji to SB-becy: kilkaset osób związanych było z aparatem terroru. Ciekawe na przykład jak potoczyły się losy takich ludzi, jak kat Mokotowa Piotr Śmietański? Po tego rodzaju marcowych emigrantach nie ma co płakać. Trudno też żałować rozmaitych partyjnych prominentów, którzy odcinali kupony od prześladowania zwykłych obywateli, aż poczuli „ludową sprawiedliwość” na własnej skórze i zdecydowali się opuścić PRL. Pamiętajmy, że przed 1956 r. takiej alternatywy nie mieli niepodległościowi Polacy rozstrzeliwani, wysyłani do Gułagu, czy wsadzani do komunistycznych więzień. Nawet ci, którzy uciekli mieli bardzo ciężko
– pisał Chodakiewicz, który przypominał:
Natomiast emigracja marcowa została bardzo serdecznie przyjęta na Zachodzie. Czekały na wielu z nich posady i stypendia. Paradoksalnie wynikało to z budzącego się właśnie poczucia winy społeczeństw zachodnich w stosunku do ofiar Holocaustu i ich rodzin. W okresie Zagłady żydowscy uciekinierzy w większości nie mogli liczyć na taką życzliwość. Co więcej, marcowi emigranci spotkali się też z sympatią rewolucjonistów 1968 r. na Zachodzie, którzy rozpoznali – szczególnie wśród młodej generacji – swoich ideowych pobratymców.
– czytamy. Historyk zwracał uwagę, że ,, rok 1968 widziany przez pryzmat oddolnej skali społecznej, jeśli chodzi o ogrom mobilizacji narodu nie umywał się do opierających się na idei walki bez przemocy ogólnopolskich, masowych demonstracjach z roku 1966 r.”.
Milenium Chrześcjaństwa Polski bezsprzecznie przysłoniło narodowo-bolszewicką kontrakcję komunistów: z jednej strony pozytywną (parady pseudo-patriotyczne), a z drugiej negatywną (prześladowania uroczystości kościelnych). Uroczystości millenijne miały charakter religijny i patriotyczny oraz specyficznie polski. Dlatego też bunt millenijny nie zaistniał na Zachodzie prawie w ogóle, został do dużego stopnia zignorowany przez sowiecką „naukę”, a historiografia PRL-owska i tzw. „dysydencka” systematycznie go pomijały. Rok 1968 jest powszechnie znany. Antysemityzm budzi większe zainteresowanie niż antychrystianizm
– podkreślił.
źródło: własne / Twitter / Salon24
(2662)