W Internecie można zobaczyć film: „Sadysta z UB mieszka na warszawskim Bródnie”. W okolicach domu Jerzego Kędziory przy ul. Chodeckiej pojawiły się ulotki – list gończy za brutalnym ubekiem. Następnego dnia policja zwiększyła tu patrole, a Kędziora podobno wyjechał.
Jerzy Kędziora w styczniu 2012 r. został skazany – za znęcanie się w stalinowskim śledztwie nad AK-owcami – na 4 lata więzienia bez zawieszenia. Sąd Okręgowy w Warszawie obniżył „ze względów humanitarnych” wyrok do 3 lat. Natomiast Sąd Najwyższy najpierw – co precedensowe – wstrzymał wykonanie kary, ale ostatecznie odrzucił kasację Kędziory. Oznaczało to, że komunistyczny zbrodniarz powinien był trafić do więzienia. Najwyraźniej jednak nie trafił.
„Każdy szpieg ma dobrą opinię”
Kilka lat temu proces ubeka Jerzego Kędziory został zawieszony ze względu na śmierć wszystkich jego ofiar. Tak, jakby nie wystarczyły dokumenty i pisemne zeznania świadków. Takie wadliwe prawo mamy dziś w Polsce. Ale zaprotestował Wacław Sikorski: ja przecież jeszcze żyję. Tylko dzięki byłemu AK-owcowi sprawa była kontynuowana.
[quote]Sikorski wspomina: – Do pokoju wszedł człowiek w mundurze, w oficerkach. Miał w ręku jakiś drąg (potem przynosił coś gumowego). Spytał mnie: „Taki, nie taki, job twoju mać, podpiszesz?”. Nie podpiszę. Próbowałem mu wytłumaczyć, że jestem niewinny, że jako oficer miałem dobrą opinię. A on na to: „Każdy szpieg ma dobrą opinię”. Podszedł do mnie bliżej i spytał: „Podpiszesz?” Ja na to, że nie. Wtedy zaczął mnie kopać w lewy pośladek. „Podpiszesz?” Nie. Otwartą ręką huknął mnie w lewe ucho. O tu – Sikorski pokazuje aparat słuchowy. – To jest po panu Kędziorze. Innym razem tak rąbnął mnie w tył głowy, że upadłem nosem na ścianę. Do dziś mam uszkodzoną przegrodę nosa. Straszono mnie, że jeśli nie podpiszę dokumentu kończącego śledztwo, znów będę miał do czynienia z Kędziorą.[/quote]
W 1948 r. w kiblowym procesie (w celi, bez prokuratora i obrońcy) Sikorski został skazany na karę śmierci, ale „prezydent” Bierut ostatecznie zamienił ją na dożywocie. Gdy próbował złożyć skargę, usłyszał, że „szkaluje władze bezpieczeństwa”.
Bił, przypalał, kopał
[quote]„Oskarżam Jerzego Kędziorę o prześladowanie Władysława Jedlińskiego i Wacława Sikorskiego. Jako starszy oficer śledczy MBP znęcał się nad nimi, bił gumą, przypalał papierosami, stosował przysiady, kopanie po nerkach, karcer. Oskarżony był funkcjonariuszem państwa totalitarnego, realizował politykę tego państwa i dopuścił się przestępstw z pobudek politycznych” – brzmiał akt oskarżenia przeciwko Kędziorze.[/quote]
Władysława Jedlińskiego, oficera wywiadu AK, a po wojnie kierownika sieci informacyjnej IV Zarządu Głównego WiN, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie 15 lipca 1955 r. skazał na dożywocie. 8 września 1955 r. Najwyższy Sąd Wojskowy pod przewodnictwem płk. Mieczysława Widaja (jednego z najbardziej krwawych sędziów) utrzymał wyrok w mocy. Z więzienia mokotowskiego został warunkowo zwolniony w grudniu 1957 r. Jako strzęp człowieka.
Kędziora katował też wielu innych WiN-owców, np. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, słynnego cichociemnego, czy Edwarda Bzymka–Strzałkowkiego, oficera wywiadu i kontrwywiadu ZWZ–AK, a po 1945 r. DSZ-WiN.
Czytaj cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” nr 17 z 22 kwietnia 2014 r.
(5102)