Turecki hotelarz odpowiedział na swój sposób na konflikt dyplomatyczny pomiędzy jego krajem a Holandią i Niemcami. Uznał, że w tej sytuacji nie będzie przyjmował gości z tych krajów. O jego hotelu zrobiło się głośno na świcie.
Sprawa hotelarza ze wschodniej Turcji nabrała wielkiego rozgłosu w internecie. Zdjęcie plakatów powieszonych w oknach obiegło świat.
Obywatele Holandii i Niemiec nie będą przyjmowani
– tak po angielsku i turecku oświadczył na sporych banerach właściciel hotelu. Ponadto zdjął znad drzwi niemiecką flagę.
Manifest hotelarza był odpowiedzią na napięcie na linii turecko-holenderskiej. W marcu 2017 roku do Rotterdamu wybierał się szef tureckiej dyplomacji Mevlutem Cavusoglu. Najpierw burmistrz miasta odwołał turecki wiec, na którym miał pojawić się polityk znad Bosforu, a potem, gdy ten oświadczył, że i tak przyleci, premier Holandii Mark Rutte zakazał lądowania samolotu z Turkiem na pokładzie.
To wywołało lawinę dymplomatycznych przepychanek. Turcy zamknęli ambasadę Holandii w Ankarze i konsulat w Stambule. Władze Turcji ,,poprosiły” też, by ambasador Holandii nie wracał przez jakiś czas z urlopu.
Holendrzy nie pozostawali dłużni. Odesłali do Niemiec turecką minister ds. rodziny i polityki społecznej Fatmy Betul Sayan, a policja rozpędziła demonstrację poparcia dla prezydenta Recepa Erdogana.
Przywódca Turcji po kilku dniach zażądał nałożenia sankcji na Holandię. Holendrzy odpowiedzieli słowami o deeskalacji konfliktu, do której Turcy ich zdaniem nie chcą przyłożyć. Ostatecznie konflikt trochę załagodzono, ale stosunku turecko-holenderskie i Turcji z Unią Europejską pozostały napięte.
(240)