Porucznik MBP, szef WSI, przewodniczący rady nadzorczej firmy zainteresowanej gazem łupkowym, czyli jak 35-latek rozdaje karty w biznesie

w III RP


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze
Marek Dukaczewski. Człowiek Kwaśniewskiego, Sikorskiego i Palikota
Marek Dukaczewski. Człowiek Kwaśniewskiego, Sikorskiego i Palikota

[…] Właśnie okazało się, że Marcin Dukaczewski, syn generała Marka Dukaczewskiego, został przewodniczącym rady nadzorczej Petrolinvestu po rezygnacji Ryszarda Krauze, któremu ostatnio coś nie za bardzo szło w biznesie, podobnie jak generałowi Petelickiemu w życiu. Ale po co miałoby mu iść dobrze, kiedy innym ludziom, co to rosną, znaczy się – idą w górę razem z naszym nieszczęśliwym krajem, idzie jeszcze dobrzej?

35-letni pan Marcin Dukaczewski potwierdza trafność perskiego przysłowia, że „dobry kogut w jajku pieje”. Nie tylko został szefem rady nadzorczej Petrolinvest S.A., ale bierze udział w radach nadzorczych Bioton S.A., Polnord S.A. Silurian sp. z o.o., a poza tym jest członkiem rady dyrektorów spółek z grupy Bioton: SciGen Ltd oraz Biolek Inc.

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że Petrolinvest, jak powiadają „kręci się” wedle gazu łupkowego na który koncesje ma Silurian. W radzie nadzorczej założonego w 1989 r. Biotonu zasiadał Wojciech Brochwicz, według Ludwika Dorna „uosobienie wszystkich patologii służb specjalnych”, obok Wiesława Walendziaka, przyjaciela i protektora dziennikarzy tzw. niezależnych. Znaczy – wszystko jest pod kontrolą, a skoro wszystko jest pod kontrolą, to jakże nie przyznać racji panu ministrowi Siemoniakowi, że nic, łącznie z nim samym, spod żadnej kontroli nikomu się nie „wymknęło”?

Stanisław Michalkiewicz w felietonie Nic się nie „wymknęło”

Marek Dukaczewski
Marek Dukaczewski

Marek Dukaczewski. Człowiek Kwaśniewskiego, Sikorskiego i Palikota

To właśnie Dukaczewski w wywiadzie dla „Polska. The Times” wskazał na Jarosława Kaczyńskiego, jako odpowiedzialnego za katastrofę smoleńską. Chyba nie trzeba dodawać, kto tę absurdalną tezę powtarzał do znudzenia w telewizji i zbijał na niej kapitał polityczny.

Gen. Marek Dukaczewski to modelowy przykład funkcjonariusza zaczynającego karierę w minionej epoce (według raportu z weryfikacji WSI przeszedł w 1989 r. szkolenie GRU w ZSRS), pracującego na zagranicznych placówkach m. in. w USA, który po 1989 r. robił szybką karierę w III RP. Był m.in. attaché wojskowym w Norwegii i szefem wojskowych służb, pracował w BBN. W mediach brylował jako czołowy ekspert do spraw bezpieczeństwa państwa. […]

W książce „Długie ramię Moskwy” historyk Sławomir Cenckiewicz cytuje znajdujący się w zbiorach IPN własnoręcznie napisany życiorys Marka Dukaczewskiego z 1976 r.

[quote]W 1961 r. wstąpiłem do ZHP. W latach 1966 – 1971 byłem uczniem Technikum Nukleonicznego. W 1966 r. wstąpiłem do ZMS, gdzie pełniłem funkcję przewodniczącego koła, wiceprzewodniczącego Zarządu Szkolnego ds. ideowych, przewodniczącego Zarządu Szkolnego. W 1971 r. rozpocząłem studia w Wojskowej Akademii Technicznej na Wydziale Cybernetyki. Wstąpiłem do Koła Młodzieży Wojskowej, byłem członkiem Zarządu Koła i jednocześnie instruktorem Komendy Chorągwi Mazowieckiej oraz członkiem Wojewódzkiego Kręgu Instruktorskiego[/quote]

– pisał 24-letni wówczas Dukaczewski.

Marek Dukaczewski i Aleksander Kwaśniewski
Marek Dukaczewski i Aleksander Kwaśniewski

Rok wcześniej wstąpił do PZPR i jak sam zapisał, „w związku z reorganizacją ruchu młodzieżowego został członkiem ZSMP”. W ankiecie personalnej późniejszy szef WSI deklarował się jako ateista. Wojskowe służby odznaczały się hermetycznością, a wysocy oficerowie często pochodzili z rodzin ugruntowanych ideologicznie, mających już związek z wojskiem.

Nie inaczej jest w przypadku gen. Marka Dukaczewskiego. Jego ojciec Zdzisław, rocznik 1926, był porucznikiem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W latach 1945-1955 pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa w Żyrardowie, potem w Warszawie, Ciechanowie i Płocku. Uczestniczył w działaniach represyjnych m.in. wobec członków młodzieżowej organizacji „Dzieci Ziemi Płockiej”.

MI-6 o Dukaczewskim

Nazwisko Dukaczewskiego pojawia się również w archiwach Stasi, do których dotarł brytyjski wywiad MI-6. Obok gen. Bolesława Izydorczyka i Konstantego Malejczyka Dukaczewski figuruje jako jeden z szefów WSI, „bezpośrednio zaangażowanych w działalność wywiadowczą przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym już po upadku komunizmu w Polsce”.

Korporant Dukaczewski

[quote]– Dukaczewski był typowym przedstawicielem korporacji WSI – ocenił w swojej książce Sławomir Cenckiewicz. – Nie akceptował ani porządków Rusaka, ani tym bardziej nawoływań do przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji czy likwidacji służb wojskowych – wyjaśnia historyk. Na czym miały polegać porządki Rusaka? Nic nadzwyczajnego. Ten szef WSI z doświadczeniem kierowania krakowską delegaturą UOP nie ukrywał swojego stosunku do służb wojskowych, o których kondycji mówił, że „budziła przerażenie”.[/quote]

Czym gen. Tadeusz Rusak podpadł gen. Dukaczewskiemu i spółce? Wykazał się niezrozumieniem „interesu służby” i brakiem „solidarności koleżeńskiej”. Gdy w szafie jednego z żołnierzy odnalazł dokumenty potwierdzające udział oficerów WSI w handlu bronią i relacjach z terrorystą Monzerem al-Kassarem, skierował zawiadomienie do prokuratury.

Później w jednym z wywiadów gen. Rusak wyraźnie sugerował (chociaż nazwiska oczywiście nie podał), że za umarzaniem w prokuraturze kolejnych doniesień odnośnie przestępstw popełnianych przez pracowników WSI stoi nie kto inny jak Marek Dukaczewski razem ze swoimi ludźmi.

Ocenę Sławomira Cenckiewicza łatwo zrozumieć „biorąc pod uwagę okres, kiedy gen, Marek Dukaczewski szefował WSI. Było to w latach 2001-2004 i 2004-2005.

[quote]Na początku swojego szefowania stwierdził, że „w ciągu 12 lat nie udało się wytworzyć mechanizmów, które gwarantowałyby, że służby nie będą się wikłać w polityczne rozgrywki”.[/quote]

Marek Dukaczewski
Marek Dukaczewski

Z ust obecnego prezesa stowarzyszenia SOWA musiało to brzmieć jak ponury żart. Ten wieloletni oficer Zarządu II i WSI był również urzędnikiem Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a po 1997 r nazywano go „nieformalnym łącznikiem” między prezydentem a służbami. Co robił taki nieformalny łącznik? – Zbierał dla prezydenta informacje o niektórych przedsięwzięciach służb – pisała 10 lat temu „Rzeczpospolita” o pałacowej aktywności Marka Dukaczewskiego.

W latach 1997-2001, kiedy był podsekretarzem stanu w BBN mówiono o nim „jeden z najbardziej zaufanych ludzi prezydenta”. Kwaśniewski nie stracił przeglądu informacji pochodzących z WSI nawet za czasów AWS. Chociaż Dukaczewskiego już tam nie było, zostali przecież jego koledzy. Bliskie relacje z prezydentem przydały mu się, gdy na WSI chciał się zamachnąć… Zbigniew Siemiątkowski.

Szef WSI lustruje na dziko

„Częściowa likwidacja WSI polegająca m.in. na wyłączeniu z nich działalności wywiadowczej i podporządkowanie jej służbom cywilnym – to jeden z postulatów, jakie znalazły się w raporcie „Opcja 2001”. Materiał został przygotowany rok wcześniej przez zespół ds. cywilnej i demokratycznej kontroli nad służbami specjalnymi Rady Krajowej SLD.

Marek Dukaczewski i Gromosław Czempiński
Marek Dukaczewski i Gromosław Czempiński

Przeciwko proponowanym przez nich rozwiązaniom zaprotestował Marek Dukaczewski, którego zdanie jak się później okazało podzielali również Bronisław Komorowski i Aleksander Kwaśniewski.

Najsłynniejsza historia z Dukaczewskim w roli głównej to „dzika lustracja” jakiej dopuścił się wobec płk. Mieczysława Tarnowskiego. Tym samym wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego musiał pożegnać się z generalskimi szlifami.

„Tarnowski od 1978 do 1990 r. był tajnym współpracownikiem wojskowych służb specjalnych o kryptonimie „Alfa”, do czego nie przyznał się w oświadczeniu lustracyjnym z 1998 r. – napisał Dukaczewski do szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego. Szef WSI złamał tym samym wszelkie procedury lustracyjne. Skutkiem tej „dzikiej lustracji” było nie tylko pożegnanie się płk. Tarnowskiego z awansem, ale również jego odejście z ABW.

Atak Dukaczewskiego był prawdopodobnie dalszym ciągiem walki z Rusakiem. – Sprawa pośrednio uderzała w gen. Rusaka, który od 1990 r. współpracował z płk. Tarnowskim w krakowskim UOP – tłumaczy Sławomir Cenckiewicz.

Ten bezprawny krok ściągnął na Dukaczewskiego zainteresowanie prokuratury, a w listopadzie 2004 r. został zawieszony w sprawowaniu funkcji szefa WSI, bo członkowie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych nie chcieli wydać jakiejkolwiek opinii na jego temat. Dukaczewskiemu kończyła się kadencja, a wstrzymywanie się komisji od wydania opinii blokowało jej przedłużenie. W grudniu posłowie udzielili Dukaczewskiemu pozytywnej opinii, a z pomocą szefowi WSI mieli przyjść przedstawiciele lewicy: Aleksander Kwaśniewski i Jerzy Szmajdziński.

Teczki czyli WSI walczy o swoje

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego Dukaczewski „uprzejmie doniósł” na Tarnowskiego, szukał także dziennikarz Jarosław Jakimczyk.

[quote]– Dukaczewski mógł zablokować awans Tarnowskiego, bo tak naprawdę szef WSI jest strażnikiem tajnego archiwum PRL. Realna siła Dukaczewskiego wynika z jego dostępu do najbardziej tajnych dokumentów wojskowych służb specjalnych PRL, w tym teczek personalnych dawnych oficerów i tajnych współpracowników[/quote]

– napisał w tekście z kwietnia 2004 r. zatytułowanym „Strażnicy okrągłego stołu”.

[quote]– Podczas, gdy wyczyszczono (a przynajmniej mocno przetrzebiono) archiwa cywilnych służb specjalnych i zniszczono (na polecenie gen. Jaruzelskiego) większość protokołów posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR z lat 80., tajne archiwa dawnego Zarządu II (wywiadowczego) Sztabu Generalnego WP ocalały. Tym należy tłumaczyć wyjątkową pozycję w III RP generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Wiedzą oni po prostu, jaką bronią są teczki WSI i do kogo można z tej broni strzelać[/quote]

– pisał Jakimczyk w tygodniku „Wprost”.

Wydaje się, że gen Dukaczewski na uderzeniu w płk. Tarnowskiego piekł przynajmniej jeszcze jedną pieczeń. Zdaniem Jakimczyka, Tarnowski naraził się Dukaczewskiemu „przede wszystkim tym, że nawiązał zbyt bliskie kontakty z najbliższymi współpracownikami prezydenta Kwaśniewskiego – szefem gabinetu prezydenta Markiem Ungierem oraz szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Markiem Siwcem”. Kancelaria Prezydenta była po prostu terenem Dukaczewskiego.

Sławomir Cenckiewicz
Sławomir Cenckiewicz

Jak Dukaczewski blokował teczkę Kiszczaka

Gdy służby zostały zobligowane do przekazania archiwaliów Instytutu Pamięci Narodowej, władze wojskowych służb zadbały, aby nie odebrano im cennego kapitału zgromadzonego w teczkach. W „Długim ramieniu Moskwy” czytamy słowa przedstawiciela WSI płk. Stanisława Mańczyńskiego, który jasno stwierdził, że „chronione mają być dane wszystkich żołnierzy, począwszy od czasów Informacji Wojskowej, którzy realizowali zadania na rzecz wywiadu i kontrwywiadu”.

Wcześniej, w lutym 2001 r. wiceminister obrony narodowej Bronisław Komorowski apelował do szefa IPN Leona Kieresa, aby przekazywane przez wojsko materiały traktować „stosownie do posiadanej klauzuli”. Co oznaczała w rzeczywistości ta prośba? – Chodziło o wymuszenie na IPN deklaracji, że utrzyma klauzule tajności nadane wcześniej przez WSI, przez co historycy nie mieliby do nich dostępu – wyjaśnia Sławomir Cenckiewicz.

W ten oto sposób IPN został właścicielem akt. Ale faktycznym ich dysponentem pozostał szef WSI. Co to oznaczało przekonał się cytowany wyżej Jakimczyk.

[quote]- Dziennikarz „Wprost” nie mógł obejrzeć akt personalnych gen. Czesława Kiszczaka, który zanim został szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w 1981 r., od końca II wojny światowej służył w wojskowych służbach specjalnych. Kiszczak kierował wywiadem wojskowym w 1976 r., gdy obecny szef WSI stawiał pierwsze kroki w działalności szpiegowskiej. Poprzez włączenie akt swojego byłego zwierzchnika do zbioru zastrzeżonego Dukaczewski uniemożliwił wiarygodne wyjaśnienie zagadki metamorfozy potężnego szefa tajnej policji w architekta „okrągłego stołu”[/quote]

– opisywał w kwietniu 2004 r.

Obsesja tajności

O blokowaniu akt przez oficerów WSI mówił w jednym z niedawnych odcinków „Superwizjera” emitowanego w TVN Sławomir Cenckiewicz. Program zatytułowany „Skok na kasę”. Pokazuje operację, którą wywiad wojskowy PRL zaczerpnął od sowieckich służb wojskowych GRU. Pomysł wydawał się prosty. Zatrudnieni pod przykryciem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych agenci i współpracownicy wojskowego wywiadu, szukali za granicą spadków po zmarłych polskich obywatelach. Dane przekazywali do centrali w Warszawie.

Takim przykładem jest werbunek na nielegalnego kuriera Zarządu II Sztabu Generalnego Tadeusza Mrówczyńskiego ps. Laufer., który w Kanadzie przejął spadek po polskim obywatelu żydowskiego pochodzenia.

– Znam tę sprawę, ale uzasadnienie tej sprawy, powód dla którego tego typu przedsięwzięcia robiono, wynika z realizacji pewnych działań operacyjno-rozpoznawczych, o których nie mogę mówić – stwierdził gen. Dukaczewski w reportażu Marcina Mamonia i Piotra Litki, pytany o sprawę Laufra.

Ta wypowiedź pokazuje doskonale sposób działania „wojskówki” jeśli chodzi o ochronę faktów z przeszłości. – Ten relatywizm w stosunku do komunizmu powoduje, że ludzie chcący pisać prawdę mają problem, żeby się przebić – tłumaczy w tym samym materiale Sławomir Cenckiewicz.

Jako historyk opiera się na wiedzy empirycznej i nie opisuje losów wywiadu wojskowego PRL patrząc w niebo. Z drugiej strony ma wojskowego z generalskimi pagonami z orłem w koronie. – Słowo przeciwko słowu – mówi. Otwiera tym samym szerszy wątek. Zachowanie „wojskówki” po powstaniu IPN.

[quote]Relacje WSI z IPN można nazwać specyficznymi. Wskutek działań „wojskowych służb panował w nich klincz. – Charakterystyczna była aura tajemniczości i wręcz obsesyjnego traktowania przekazanych do instytutu akt jako niemal z definicji tajnych. WSI i ich polityczni sojusznicy zdołali narzucić ten sposób myślenia niejednemu urzędnikowi IPN, który dla świętego spokoju był w stanie utrzymać klauzule tajności na każdej teczce z napisem WSW lub Zarząd II Sztabu Generalnego – napisał w swojej książce gdański historyk.[/quote]

Cenckiewicz dodaje, że umiejętnie taką atmosferę podsycał gen. Dukaczewski. – Najpierw „ujawnił”, że WSI, „znacznie wcześniej wiedziały” o ogólnie dostępnej bazie danych w czytelni IPN, której część na przełomie 2004 i 2005 roku przekazał znajomym dziennikarzom Bronisław Wildstein – wskazuje Sławomir Cenckiewicz.

Znacznie ciekawszy jest drugi przykład podawany w tym kontekście przez historyka. Po wypowiedzi odnośnie „listy Wildsteina” gen. Dukaczewski poinformował Kolegium IPN, że służby, którymi kieruje rzekomo „dysponują wiarygodnymi informacjami o zainteresowaniu służb wschodnich Instytutem ze względu na łatwość dotarcia do znajdujących się w nim dokumentów”.

– Na podstawie lektury akt IPN można wyciągnąć wiele ciekawych wniosków na temat działania służb, które nie zmieniają się szybko – twierdził gen. Dukaczewski. Są to bardzo interesujące informacje, zważywszy na to, że tezy te wróciły w listopadzie 2011 r. w książce „Nielegalni”. Napisał ją oficer Agencji Wywiadu, który w 2007 r. odszedł emeryturę. Posługuje się pseudonimem Vincent V. Seversky. Nieoficjalnie wiadomo, że tym pisarzem jest bardzo dobry znajomy gen. Dukaczewskiego.

Autor, który karierę rozpoczął w komunistycznych służbach rozprawia się w książce z tymi, którzy chcieli zdecydowanego odcięcia pępowiny łączącej nowo powstałe państwo i jego służby. Bohaterami są funkcjonariusze Agencji Wywiadu, którzy mają pełne ręce roboty, bo Rosjanie swojego „kreta” umieścili na wysokim szczeblu w IPN. Zastanawiająca zbieżność, tym bardziej, że jak mówią znawcy tematyki służb specjalnych, literatura w tym środowisku to istotny element wewnętrznych porachunków.

W „Nielegalnych” na przykład na koniec autor „rozjeżdża” gen. Mariana Zacharskiego. Po wspomnieniach, jakie napisał Zacharski, łatwo można zrozumieć, że w środowisku służb ma oddanych przyjaciół, ale ma też i wrogów, a także ludzi, do których nie żywi zbytniego szacunku. We wspomnianym odcinku „Superwizjera” były szef WSI daje do zrozumienia, że nie pała do Zacharskiego sympatią. Autor „Nielegalnych” również jest w konflikcie z Zacharskim.

Francja oskarżona, Polska ośmieszona

Autor „Długiego ramienia Moskwy” gen. Dukaczewskiego nazywa „wyjątkowo nieprofesjonalnym szefem służb”. Na potwierdzenie opinii wymienia „ciągłe występy w mediach, wdawanie się w polemiki, spory polityczne”. Do tego można dorzucić różne afery, jak np. ta wspomniana już z dziką lustracją Tarnowskiego.

Oficerowie służb wskazywali też na „politykę kadrową” szefa WSI. – Jak zreformować służby, w których gen. Dukaczewski szefem wywiadu robi funkcjonariusza będącego w przyszłości oficerem prowadzącym Grzegorza Żemka, głównego bohatera afery FOZZ – pytał retorycznie były szef UOP płk Zbigniew Nowek „pijąc” prawdopodobnie do nominacji płk. Krzysztofa Łady.

Skoro jesteśmy przy kompromitacjach wojskowych służb pod wodzą przyszłego (?) doradcy Ruchu Palikota, należy jeszcze wspomnieć o aferze z rakietami „Roland-2” w 2003 r. czyli już po naszym włączeniu do NATO. Ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego pochwalił się, że polskie służby wojskowe znalazły w Iraku skład rakiet „Roland-2”.

Rakiety produkowane były we Francji, komunikat Siwca był więc mocną sugestią, że państwo to złamało embargo ONZ. U premiera Leszka Millera interweniował prezydent Jacques Chirac informując, że jego kraj od dawna nie produkuje tego typu rakiet. Okazało się, że rakiety wyprodukowano w 1984 r., z kolei wybity na nich rok 2003 oznaczał wykonany przegląd techniczny.

Co na to szef WSI, Marek Dukaczewski? Odpierał zarzuty powtarzając, że nikt z funkcjonariuszy WSI nie twierdził, że rok 2003 oznacza datę produkcji.

Dukaczewski, Makowski i afgańska kompromitacja

Największą aferą związaną z wojskowymi służbami pod dowództwem Marka Dukaczewskiego jest chyba operacja Kandahar (w raporcie z weryfikacji określona jako operacja „Zen”. Media szybko ujawniły jej prawdziwy kryptonim).

Miała ona polegać na stworzeniu firmy handlowej, albo sieci firm zaopatrującej polskie wojsko w Afganistanie, a przy okazji stanowić bazę do działań „rozpoznawczo-wywiadowczych”. Filarem akcji mającej być budowaniem osłony kontrwywiadowczej dla naszego kontyngentu został płk Aleksander Makowski vel Stępiński – legenda Departamentu I, która swoją „sławę” budowała m.in. na działaniach przeciwko „Solidarności”.

Zaangażowanie Makowskiego odbyło się za wiedzą Dukaczewskiego i za sprawą ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego. Jak pisze Sławomir Cenckiewicz o jego wykorzystaniu zadecydować miały właśnie legenda z czasów PRL oraz kontakty zagraniczne.

Minister Szmajdziński tłumacząc ten angaż mówił o „słabości aparatu wywiadowczego WSI”. – Działałem w interesie polskich żołnierzy i nie było dla mnie najważniejsze to, że Aleksander Makowski działał w PRL-u, a może w tym sensie było to dla mnie ważne, że miał opinię i do dzisiaj ma opinię jednego z najlepszych fachowców w tej dziedzinie – mówił Szmajdziński.

Operację Kandahar opisali w jednym ze swoich tekstów reporterzy Michał Majewski i Paweł Reszka. Wyłania się stamtąd obraz profesjonalnie przygotowanej i realizowanej operacji. Ujawnienie tej akcji w raporcie, nawet pod zmienioną nazwą uznali za „mocno kontrowersyjne”. Oddzielny tekst poświęcili również płk. Makowskiemu pytając w tytule „Superszpieg czy konfabulant”.

Szefostwo WSI dbało, by operacja była przedstawiana jako profesjonalna akcja wymierzona wprost w Al-Kaidę. Jej zwieńczeniem miało być pojmanie Ajmana al-Zahawiriego. Taką wersję przedstawiali też ministrowie obrony Jerzy Szmajdziński oraz jego następca Radosław Sikorski, który nawet postanowił pochwalić się operacją przed Amerykanami.

O operacji Kandahar w związku z obecnym szefem MSZ mówił Lech Kaczyński. „Kolejny zarzut dotyczył pewnej tajnej operacji, którą Sikorski przedstawił mi jako olbrzymi sukces WSI, co okazało się całkowitą bzdurą. Poinformowanie o tym Amerykanów było kompromitacją – mówił prezydent w wywiadzie-rzece z Łukaszem Warzechą. Kompromitacja polegała m.in. na tym, że płk Makowski nie był dla Amerykanów postacią obcą.

– Zaangażowanie byłego oficera bezpieki w jedną z najważniejszych po 1990 r. operacji wywiadowczych nastąpiło mimo ostrzeżeń szefa UOP i amerykańskich sojuszników, którzy zgłaszali wobec osoby Makowskiego szereg wątpliwości – czytamy w książce „Długie ramię Moskwy”. Jak mówił szef UOP Zbigniew Siemiątkowski „zakładaliśmy”, że Makowski może być konfabulantem, a jego źródła mogą być inspirowane”.

[quote]Z raportu przewodniczącego komisji weryfikacyjnej dowiadujemy się o konkretnych kwotach, jakie WSI wypłaciła Makowskiemu. Od 2002 r. miał dostać ponad 30 000 zł oraz ponad 100 000 dolarów. Nieco później miał doprowadzić do zawarcia z WSI nieformalnej umowy na świadczenie usług wywiadowczych w tym zabezpieczenie źródeł informacji i swoich potrzeb. I miał zażądać za te usługi 40 000 dolarów miesięcznie.[/quote]

[quote]Podsumowanie tej akcji w raporcie z weryfikacji WSI jest miażdżące: – W sprawie ZEN (Kandahar – M.M) służby działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo polskie i były gotowe narazić polskich żołnierzy i zwierzchników sił zbrojnych na najwyższe niebezpieczeństwo i międzynarodową kompromitację[/quote]

– czytamy w dokumencie.

[…]

Cyniczny konfabulator?

Witold Waszczykowski – negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej twierdzi, że były szef WSI bywał częstym gościem w gabinecie ministra Radosława Sikorskiego, który konsultuje z nim wiele decyzji personalnych. W ostatnich dwóch latach Dukaczewski zasłynął publicznym głoszeniem licznych rewelacji na temat skutków likwidacji WSI. W lutym 2007 r. twierdził jakoby „za granicą zatrzymano kilku znajomych jednej z osób wymienionych w raporcie z weryfikacji WSI”, rok później oburzał się na „nielegalne kopiowanie i wynoszenie materiałów kontrwywiadu przez ludzi Macierewicza” i postulował, by „»wygasić SKW«, bo straciła kontrolę nad listą współpracowników”. W czerwcu 2008 r. alarmował, że „polski wywiad utracił kontakt z agentami w Rosji, na Ukrainie, na Białorusi oraz w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie, a ich życie może być zagrożone”, a we wrześniu ubiegłego roku wieścił, iż „wojskowy wywiad dziś już praktycznie nie istnieje”.

Czy takie działania polegające na wprowadzaniu elementów dezinformacji i głoszenia tez nie opartych na faktach, a przez to de facto dezinformowanie opinii publicznej czegoś nam nie przypominają? To oczywiście także strategia działania Janusza Palikota. Sojusz obu Panów wydaje się poniekąd naturalny. Przypomnijmy, że to właśnie Dukaczewski w wywiadzie dla „Polska. The Times” z czerwca 2010 roku wskazywał na Jarosława Kaczyńskiego, jako odpowiedzialnego za katastrofę smoleńską. Chyba nie trzeba dodawać, kto tę absurdalną tezę powtarzał do zbudzenia w telewizji i zbijał na niej kapitał polityczny.

Mariusz Majewski, cały tekst ukazał się w serwisie Rebelya.pl

(802)


Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.