Lech Wałęsa, broniąc się przed zarzutami o agenturalność, oskarżył dawnego kolegę o donosicielstwo. Henryk Jagielski wytoczył mu sprawę. W piątek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszył proces.
Wałęsa i Jagielski pracowali w Stoczni Gdańskiej jako elektrycy w latach 70. Później Jagielski nie ukrywał, co sądzi o swoim dawnym koledze. Mówił, że Wałęsa donosił na niego i kolegów Służbie Bezpieczeństwa.
Efekt? 20 tycznia 2017 r. podczas konferencji IPN Wałęsa oskarżył Jagielskiego o współpracę ze komunistycznymi służbami.
Były prezydent w swoim wystąpieniu odnosił się do kwestii ujawnienia przez IPN faktu, iż był on zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa PRL jako „TW Bolek”, zaś ekspertyzy grafologiczne potwierdziły autentyczność podpisów pozwanego na dokumentach współpracy. W swojej wypowiedzi pozwany odniósł się m.in. do osoby powoda Henryka Jagielskiego, który został przez niego określony jako „osoba, która została przez IPN wystawiona przeciwko mnie”
– napisano w pozwie.
Jagielski domaga się przeprosin. Wałęsa nie pojawił się w sądzie, stawił się tam jego pełnomocnik Maciej Prusak, który prosił o wyłączenie jawności procesu – sąd odrzucił wniosek.
W pozwie również przypomniano:
Z ujawnionej przez Instytut Pamięci Narodowej teczki „TW Bolka” wynika, iż ujawniał on okoliczności dotyczące opozycyjnej działalności powoda, np. opisywał jego zaangażowanie w kontestowanie obchodów pierwszomajowych w 1971 r., a także iż w latach 1971-1973 zadaniem wyznaczonym przez SB dla Lecha Wałęsy było obserwowanie m.in. osoby powoda oraz „w miarę możliwości nawiązanie z nim bliższego kontaktu”
(2240)