Jak mnie uczono, po II wojnie światowej wschodnia granica Polski została ustalona według linii Curzona. Dostaliśmy nawet mniej. Proszę pamiętać, że była to propozycja – zgłoszona przez lorda Curzona – ustalenia granicy między Polską a Białą Rosją. Ta linia odnosiła się do odcinka między dawną granicą Galicji na południu i Prus Wschodnich na północy.
Nie dotyczyła więc ani Wileńszczyzny, ani Galicji ze Lwowem (dawnego zaboru austriackiego), które nigdy do carskiej Rosji nie należały. A po II wojnie niedouczeni jak zwykle alianci – bo dla nich Europa Wschodnia to jest Rosja – dali się oszukać Stalinowi. Wmówił im on, że linia Curzona to jest cała granica polsko-sowiecka na Wschodzie. Alianci przyjęli, że wszelkie odchylenia zostaną rozstrzygnięte na korzyść Polski, ale jak wykazały badania prof. Eberharda, speca od geografii historycznej, wszelkie odchylenia były rozstrzygnięte na niekorzyść Polski. Jeśli chodzi o północny odcinek granicy, anegdota mówi, iż Osóbka-Morawski wywalczył dla nas Puszczę Białowieską, mówiąc Stalinowi, że żubry nie są ani Polakami, ani Białorusinami. A próby obrony czy raczej próby wspominania o Lwowie Stalin skwitował: „No charoszyje patrioty”. Włączenie Lwowa do Polski po 1945 roku nie było możliwe ze względu na stanowisko Chruszczowa, który był wówczas szefem ukraińskiej partii sowieckiej.
prof. Jerzy Maroń dla Dziennika Bałtyckiego
źródło mapy: Rewizja Polskich Granic
(5490)