Po ataku Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku, wojsko polskie prowadziło wojnę obronną. Zwycięstwo nad siłami agresora nie było możliwe. Naszym zadaniem, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, było przetrwanie i utrzymanie frontu do czasu, aż alianci zadadzą Niemcom decydujące ciosy na froncie zachodnim.
3 września 1939 roku rząd niemiecki odrzucił przedstawione mu przez Francję i Wielką Brytanię ultimatum z żądaniem natychmiastowego wycofania Wehrmachtu z terytorium Polski i Wolnego Miasta Gdańska. W konsekwencji wykonania zobowiązań sojuszniczych wobec Polski oba zachodnie mocarstwa wypowiedziały Niemcom wojnę. Belgia, Holandia i Luksemburg pozostawały neutralne.
Mimo dotkliwych skutków pierwszych bombardowań, 3 września był dla Polaków dniem radości i triumfu. Po wystąpieniu radiowym Józefa Becka, w którym informował Polaków o zbliżającej się pomocy aliantów, tego samego dnia na ulice wyszła ludność Warszawy. Rozpoczęły się radosne manifestacje przed ambasadami Francji i Anglii, tłum skandował: “Niech żyje nasz sojusznik!”.
Dziwna wojna
Hitler nie musiał się obawiać. Francuzi i Anglicy tylko wypowiedzieli wojnę, działań zbrojnych praktycznie nie podjęli. Okres ten historycy nazywają: “dziwną wojną”.
[quote]12 września 1939 roku odbyła się tajna konferencja w Abbeville. Protokoły z jej obrad do dzisiaj nie zostały w całości ujawnione. Znamy tylko ich wyjątki z których wynika, że Najwyższa Rada Wojenna Wielkiej Brytanii i Francji zdecydowała, że nie zostaną podjęte obiecane Polakom działania zbrojne na froncie zachodnim. W obecności premierów Chamberlaina i Daladiera podjęto decyzję o rezygnacji z przeprowadzenia działań powietrznych przez siły Wielkiej Brytanii.[/quote]
“Można było wejść jak w masło w pozycje niemieckie, można było rozstrzygnąć wojnę w 1939 roku. Trochę zdecydowania i charakteru” – pisał w swoich pamiętnikach jeden z najwybitniejszych dowódców alianckich, francuski marszałek Alphonse Juin.
Pod granicą stała potężna zmobilizowana i gotowa do działań armia francuska. Obietnice francuskie mówiły o ofensywie w 14 dniu po wypowiedzeniu wojny, było to zatem 17 września. Polacy zdawali sobie sprawę, że naturalne jest, że zostaną srodze poturbowani do czasu ruszenia ofensywy francuskiej. Zakładano, że trzeba przeczekać.
Polacy byli przygotowani na tę francuską ofensywę. Jak mówi historyk, prof. Janusz Osica:
[quote]– Mało kto wie, że przygotowaliśmy znacznym kosztem wyrzeczeń całą sieć lotnisk m.in. na terenie Wielkopolski, gdzie wahadłowo miały lądować bombowce francuskie, bombardujące Niemcy i lądujące w Polsce. Miały one zaopatrywać się u nas w benzynę i zabierać pewien ładunek bomb.[/quote]
Polskie dowództwo było przekonane, że lada moment nastąpi francuska ofensywa. 15 i 16 września uważano, że wojna zaczyna zbliżać się do korzystnego przełomu, że istnieje coraz więcej szans na powstrzymanie Niemców.
Co za hańba, co za wstyd, co za głupota zarazem. To idealna sytuacja, wręcz modelowa, w której można było pobić przeciwnika wychodząc na jego odsłonięte tyły. Przy tym zdrada wiernego przyjaciela
– pisał francuski marszałek Alphonse Juin.
(217)