25 stycznia mija 69 rocznica ewakuacji więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof. Wśród różnych dokumentów przechowywanych w Archiwum Muzeum Stutthof znajdują się notatki sporządzane z trasy ewakuacji, jak również listy pisane przez więźniów do rodzin, czy osób im nie znanych, a którzy nieśli więźniom pomoc w postaci dostarczanych paczek żywnościowych, czy nawet listów podtrzymujących więźniów na duchu. Jednym z nich jest list napisany przez Józefa Patzera do rodziny z obozu ewakuacyjnego w Rybnie 3 marca 1945 r. :
Moja Najdroższa Żonusiu, Moi Kochani!
Dziękuję z całego serca za czwartą z kolei paczkę, którą przy dobrym zdrowiu odebrałem, jak również za skreślone słowa. Moja [Lolenko?] – brak mi słów, jakimi mam Tobie i wszystkim, którzy mnie ratują, podziękować. Wiem dobrze, jakie trudności macie w zdobyciu prowiantu i jak uciążliwa i ciężka jest droga do mnie. Wasze poświęcenie nie ma doprawdy granic. Dlatego dziękuję szczególnie Tobie i Marysi za te ciężkie przeprawy, jakie każdorazowo Was czekają na drodze do obozu. Składam również najserdeczniejsze podziękowania w imieniu wszystkich tych kolegów, dla których przynosicie również paczki. Tutaj kawałek chleba jest droższy od złota.
Pierwsze dwie paczki odebrałem w całości – w pierwszej był tytoń, w drugiej nie było, w trzeciej znów był, a w czwartej znów nie było – czy się zgadza? Tytoń jest wspaniały i […] bardzo za niego dziękuję, jak również za wszystkie lekarstwa i witaminy. Z drugiej i czwartej paczki wyjęli przy odbieraniu w mojej obecności po jednym bochenku chleba, tak że mi tylko jeden zostawili i tak robią z innymi. Po za tym wszystko odebrałem. Proszę na przyszłość, jeśli możliwe, włożyć do paczki jeden chleb większy, albo jeszcze lepiej zrobić dwie paczki i jedną zaadresować na moje nazwisko, a drugą na nazwisko kolegi[…], do której możecie włożyć tylko chleb i coś mniej wartościowszego.
Loluś! Bardzo żałujesz, że mnie nie możesz zobaczyć i sądzisz, że to moja wina. Mylisz się kochanie, ja jak szło to całemi dniami uważałem i tak przecież chętnie bym chciał Ciebie zobaczyć – lecz niestety nie miałem szczęścia, a teraz jest zupełnie źle, bo chodzimy co dnia do roboty i kopiemy rowy. Moja Loluś! Może już niedługo, jak się zobaczymy na zawsze i wówczas już nikt nie będzie nam bronił, byśmy stale razem byli.[…] Możesz napisać list i możliwie uda Ci się go wręczyć temu koledze, co pracuje w lesie – którego się o mnie pytałaś i który mnie od Ciebie przyniósł pozdrowienia. Daj nam trochę chleba i parę papierosów.
U nas w obozie szaleje tyfus plamisty i bardzo dużo kolegów na niego choruje, lecz przebieg choroby jest tu dość łagodny, tak że na tyfus mało umiera. Jak dobrze, że wówczas nie wybrałaś się z paczką – pomyśl, taka okropna droga i w dodatku na próżno.
Mamusiu, dziękuję za wiadomości i dobre masełko z 15.2.45. Tytoń najpewniej włóż do paczki. Poza tym nic nowego – że ja jeszcze żyję, to tylko Wasza zasługa. Jak powrócę nigdy Wam tego nie zapomnę. Zapasów żadnych nie mogę tu zrobić, jak mi radzi mama, bo tu kradną i zabierają z rąk, jeśli ktoś trzyma kawałek w ręce. Nie można się dziwić, bo głód panuje tu okropny – ludzie zrobili się wprost nie ludźmi.
Inny więzień. Aleksander Dużdal w grypsie napisanym w obozie w Luzinie dziękował za okazaną pomoc nieznanej osobie:
Droga i szlachetna Polko!
Stokrotne dzięki chciałbym złożyć do serca Pani, gdyż naprawdę nie mam słów, w których bym chciał moją wdzięczność dla szanownej… wypowiedzieć… Dość już późno było w piątek wieczorem, gdy Julek, kapo kuchni mnie zawołał, jak zwykł to nie raz czynić, zapraszając mnie na kolację. Tym razem to jednak co innego było – a mianowicie list od drogiej, nieznanej osoby.
[quote]Proszę mi wierzyć, że list Pani był moimi łzami zalany (zakrapiany), gdy go czytałem wszyscy już pogrążeni byli we śnie. Światła u nas nie ma, więc zrobiłem drzazgę i zapaliłem ją. Przy takim świetle czytałem i z radości płakałem, nie dlatego, że mi Pani pomoc żywnościową dała, ale że są ludzie, którzy zdrowo myślą i poświęcają się w imię idei, by ratować swoich rodaków…[/quote]
Przykro mi było otrzymywać pomoc, a nie wiedzieć od kogo, a teraz wiem, za co na razie serdeczny „Bóg – zapłać”. Żyjemy w chwili bardzo poważnej, w chwili, w której się rozwiązują losy Europy – mało powiedziane – losy świata. Chwila ta dość bliska, w której dobry Bóg uczyni zadość sprawiedliwości… Wówczas ziści się to, co w moim sercu noszę dla osób tych, które podały mi rękę… Proszę mnie wcześniej takimi listami wzmacniać na duchu i tą samą drogą, jak pierwszy list przez Julka – kapa, podać, lub też można ukryć w chlebie, w rogu otwór zrobić i ukryć go, ale w tedy tylko jeden chleb proszę przysłać, nie dwa, gdyż jeden wachmani zawsze zabierają dla siebie…
Ja takowy list od szanownej w chlebie odnajdę… Chciałbym Panią widzieć, gdy Pani tu będzie, to proszę przez Julka mnie zawezwać lub przez kogokolwiek. Ja będę pilnował i chusteczka dawał znak, że to ja jestem, a Pani niech torebkę uniesie do góry, gdybym nie mógł blisko się z Panią zobaczyć… Ślę ponownie za wszystko serdeczne „Bóg zapłać” Pozdrawiam jak najserdeczniej Panią i paniną mamuśkę. Ściskam obu Paniom dłoń. Do prędkiego zobaczenia w naszej ojczyźnie….
Jak ważna była ta pomoc, świadczy gryps wysłany z obozu w Rybnie przez Włodzimierza Sosnowskiego:
Pani Pisowacka!
Jestem teraz blisko Państwa, tak dziwnie los rzuca mnie. Byłem ranny, leżałem w rewirze, obecnie jestem zdrów, lecz strasznie wycieńczony marszem i głodem. Pani Pisowacka! Proszę o udzielenie mi pomocy w postaci żywności, albowiem z braku takowej zginę. Pani Pisowacka! Proszę o natychmiastowe powiadomienie p. Zielke z prośbą, aby natychmiast wysłała żywność dla mnie, albowiem jestem w bardzo ciężkich warunkach. Paczki należy doręczać osobiście do lagru lub przez kogoś, a ponieważ lager odwiedza wiele osób, to proszę przesyłać paczki przez te osoby.
Pani Pisowacka! Jeszcze raz proszę o udzielenie mi natychmiastowej pomocy, niech Pani nie zapomni o soli, której tutaj w ogóle nie ma. Co do artykułów żywnościowych, niech Pani wysyła wszystko, co jest jadalne, albowiem tutaj mam sposobność ugotowania. Pani Pisowacka! Jeżeli można, proszę o wysłanie mąki, jest to produkt, z którego można wszystko zrobić. Mając nadzieję, że Pani nie odmówi mej prośbie, łączę wyrazy głębokiego szacunku.
List kończył się apelem więźnia do ewentualnego jego znalazcy: Rodaku! Twoim obowiązkiem jest dołożyć wszelkich starań, by list doręczyć wg adresu. Chodzi tutaj o życie człowieka wartościowego. Wręczyć list komuś z Gdyni, a ten w biurze meldunkowym odnajdzie dokładny adres tych Pań. Rodaku! Spełnij swój obowiązek.
źródło: Stutthof.org
(125)