Jarosław Kuźniar przytoczył artykuł na temat trolli na polskim Twitterze, gdzie ma być ich 40 tys. Następnie zadał pytanie premier Beacie Szydło, sugerując, że są opłacani z publicznych pieniędzy. Do dyskusji włączyła się również Joanna Scheuring-Wielgus. Ze skutkiem łatwym do przewidzenia…
Szanowna @PremierRP ile z nich opłaciliście z publicznych pieniędzy? #SerioPytam
– napisał na Twitterze Kuźniar.
Odnosił się do artykułu poświęconego badaniom naukowców z Oxfordu, którzy stwierdzili, że 1/3 z przebadanych 50 tys. wiadomości pochodziła z fałszywych profili.
263 profile, publikujące prawicowe treści, zaklasyfikowano jako fałszywki. Pochodziło z nich 10 tysięcy wiadomości, co stanowi 20% całego ruchu. Dla porównania, 113 fikcyjnych lewicowych kont zamieściło 2 tysiące tweetów
– czytamy na Chip.pl.
Do dyskusji postanowiła włączyć się Joanna Scheuring-Wielgus.
Na mieście mówią, że trolling na mnie jest za podwójną stawkę
– zasugerowała. Zamiast wzbudzić podejrzenia, wywołała wesołość.
Ktoś, kto przekonał Panią, że jest Pani w jakikolwiek sposób istotna dla życia publicznego, zrobił Pani wielką krzywdę
– napisał znany internauta John Bingham.
Do słów posłanki odniósł się także dziennikarz Krzysztof Stanowski:
Podobno z uwagi na stopień trudności, trolling tej pani zlecono elitarnej sekcji „Muchomorków” z publicznego przedszkola w Łomży
Padły także inne sugestie:
Najlepiej Joannę Scheuring-Wielgus trolluje sama Scheuring-Wielgus ;
(4273)