Z Philippem D’Hugues’em, autorem książki „Brasillach. Ofiara kłamstwa katyńskiego” rozmawiają Mateusz Rawicz i Antoine Ratnik.
M. R., A. R.: Czy mógłby Pan przybliżyć sylwetkę Roberta Brasillacha?
PHILIPP D’HUGUES: Żył zaledwie 35 lat (1909-1945), ale napisał trzydzieści książek i kilka tysięcy artykułów. Początkowo pisał prawie wyłącznie o literaturze, prowadził dział literacki w piśmie „L’Action française”, teksty literackie publikował również w „Gringoire”, „Mesures” czy „La Nouvelle Revue Française”, ale i w innych pismach literackich. W „Revue universelle” publikował artykuły o teatrze i kinie. W tamtym czasie napisał także pierwsze powieści i „Historię kina”. Polityce przyglądał się raczej mimochodem, ale wszystko zmieniło się w 1936 r.
M. R., A. R.: Dlaczego?
PHILIPP D’HUGUES: Było to związane z wybuchem wojny domowej w Hiszpanii oraz z przejęciem władzy we Francji przez lewicowy Front Ludowy. Po tym jak w 1937 r. objął kierownictwo tygodnika „Je Suis Partout”, jego prawicowe poglądy pogłębiły się. Kontynuował twórczość literacką, która była bardzo pozytywnie oceniana, wszedł jednak w spory polityczne epoki i coraz aktywniej zwalczał lewicę. W trakcie wojny domowej w Hiszpanii szybko opowiedział się po stronie generała Franco i nacjonalistów. Uczynił więc wybór podobny do tego, jaki uczynił Charles Maurras, a także wszyscy zwolennicy i przyjaciele Mistrza Charlesa. Ta postawa zaowocowała „Historią wojny w Hiszpanii”, którą napisał razem z Maurycym Bardèchem i opublikował w 1939 r. Już wcześniej, we współpracy z Henri Massisem zrelacjonował oblężenie Alcazaru. Frontowi Ludowemu zarzucał rozbrajanie Francji i dążenie do wojny z Niemcami. W 1939 r. po wypowiedzeniu przez Francję wojny Niemcom został zmobilizowany i skierowany na front. Był oficerem w stopniu porucznika. W czerwcu 1940 r. dostał się do niewoli i był więziony w niemieckim oflagu do lutego 1941 r. Podczas pobytu w oflagu stał się jeszcze bardziej wrogi wobec ustroju republikańskiego, sądząc, że to ustrój republikański doprowadził Francję do katastrofy.
Niektórzy zarzucają mu, że przestał wierzyć we Francję…
Brasillach nigdy nie przestał wierzyć we Francję, dlatego w 1944 r. odmówił opuszczenia ojczyzny. Jako zwolennik Charlesa Maurrasa nie wierzył w Republikę i życzył Francji silnego rządu. Zwrócił się ku obcym wzorom, ponieważ sceptycznie odnosił się do możliwości odnowienia monarchii, na co liczył Maurras. Nie tyle spoglądał w kierunku Niemiec, które wcale go nie pociągały, z wyjątkiem ich polityki młodzieżowej, ani nawet Włoch, których słabość dostrzegał, co raczej w kierunku Hiszpanii Franco, która była bliższa jego ideałowi, czy nawet w kierunku Portugalii Salazara. Brasillach nigdy nie zaatakował Marszałka Pétaina i aż do końca pozostał Mu wierny, żałując przy tym, że Jego podeszły wiek i okoliczności, przeszkodziły mu w odegraniu większej roli, roli francuskiego Caudillo. Był za to bardzo surowy dla otoczenia Marszałka i o tym wielokrotnie pisał, atakując takiego czy innego ministra.
Jakie miał poglądy?
[quote]Był patriotą. To syn oficera poległego za Francję na polu chwały. Francja, jej klasyczna kultura, piśmiennictwo i sztuka, bohaterowie historii Francji – o to co było dla niego najważniejsze, tak samo zresztą jak i dla jego mistrzów, dla Léona Daudet i dla Jacquesa Bainville’a. Duży wpływ miała na Brasillacha również grecko-łacińska cywilizacja, był piewcą Wergiliusza, Seneki i greckich poetów, których tak wspaniale przetłumaczył w swej wybornej „Antologii Poezji Greckiej”. „Antologia” to ostatnie, co wyszło spod jego pióra, jako wolnego człowieka, zanim trafił do więzienia.[/quote]
Jest jednak postrzegany jako kolaborant hitlerowskich Niemiec i antysemita…
Niemiecka okupacja we Francji przebiegała inaczej niż w Polsce, była dużo bardziej łagodna. Podobnie jak Marszałek Pétain, Brasillach sądził, że kiedy po zakończeniu wojny zostanie podpisany traktat pokojowy, Francja powinna znaleźć się po stronie zwycięzcy. Do listopada 1942 r. zanosiło się na zwycięstwo Niemiec, stąd polityka współpracy z nimi proponowana przez rząd w Vichy. Brasillach popierał tą politykę, tym bardziej, że przystąpienie Sowietów do wojny stawało się – jak wtedy wielu myślało – ogromnym zagrożeniem, pociągającym za sobą ryzyko skomunizowania Europy. Po alianckim desancie we francuskiej Afryce północnej, a później we Włoszech, klęska Niemiec wydała się prawdopodobna. Brasillach przestał wtedy wierzyć w sens kolaboracji i opuścił „Je Suis Partout”. Tylko, że oddziały niemieckie okupowały już całą Francję i z Niemcami trzeba było postępować ostrożnie po to, żeby uchronić ludność cywilną przed represjami. Ta praktyka ostrożności wobec Niemców potwierdzona została przez wiele niewinnych ofiar. W tym samym czasie członkowie komunistycznego ruchu oporu liczyli na doprowadzenie do wybuchu powszechnego powstania ludowego we Francji. Lud nie rozpoczął powstania, był osłabiony rozmiarami katastrofy z 1940 r. i jej następstwami, nieobecnością w kraju prawie dwóch milionów jeńców wojennych. Tylko bardzo nieliczni, odważni młodzi ludzie, najczęściej źle dowodzeni, porwali się na nierówną walkę, której inwazja w Normandii z czerwca 1944 r. nadała a posteriori sens. Jeżeli zaś chodzi o antysemityzm pisarza… Nie był to antysemityzm nazistowski czy biologiczny rasizm, który był mu całkowicie obcy. Surowe prawodawstwo, którym Vichy pozbawiało Żydów praw (możliwe było uzyskanie zwolnień) nie pociągało za sobą ani masakr, ani planów eksterminacji, a to, co działo się w hitlerowskich obozach koncentracyjnych nie było we Francji znane przed 1945 r. Już w 1938 r. Brasillach pisał „ani pogromów, ani prześladowań” i podkreślał, że „nie jesteśmy rasistami”.
Brasillach był obecny w Katyniu podczas ekshumacji ciał polskich oficerów. Dlaczego Niemcy zaproponowali wyjazd właśnie jemu?
Był naczelnym największego paryskiego dziennika, „Je Suis Partout” i głośnym publicystą. Liczono, że jego tekst wzbudzi największy rozgłos. Reportaż ukazał się w lipcu 1943 r., spowodował, że wzrosły antysowieckie nastroje.
I przyczynił się do skazania Roberta Brasillacha na karę śmierci i rozstrzelanie…
Został zamordowany wyłącznie za napisane artykuły. Nie był członkiem rządu Vichy, nie pracował w żadnym państwowym urzędzie, ani nie należał do żadnej partii politycznej.
Czy zgodzi się Pan z twierdzeniem, że gdyby Brasillach nie został zamordowany w czystkach, które miały miejsce we Francji w latach 1944-1952 byłby bardziej popularnym pisarzem?
Lucien Rebatet i inni, którzy uniknęli rozstrzelania, opublikowali po wojnie wielkie dzieła, ale stali się ofiarami zmowy milczenia i nigdy nie odnieśli większego sukcesu. Bez wątpienia Brasillach doświadczyłby podobnych trudności. Śmierć napisała mu legendę, ale jest rzadziej czytany niż dwadzieścia lat temu, a jego książki stały się trudno dostępne. Tymczasem Céline czy Drieu La Rochelle są regularnie wznawiani. Czystki we Francji po II wojnie światowej zostały zorganizowane przez partię komunistyczną. Tyczy się to szczególnie czystek przeprowadzanych wśród ludzi pióra, ponieważ komunistom chodziło o pozbycie się prawicowych dziennikarzy i intelektualistów zwalczających Front Ludowy. Do „czyszczenia” przyłączyli się różni kiepscy pisarze, którzy bardziej uzdolnionym kolegom zazdrościli talentu i powodzenia. To dlatego szybko od tego procederu odłączyli się wielcy twórcy, którzy na początku go popierali, François Mauriac, Jean Paulharn, trochę później uczynił to Albert Camus. Mam jednak nadzieję, że twórczość Brasillacha będzie coraz bardziej popularna, ponieważ stanowi ważną część francuskiego i europejskiego dziedzictwa kulturowego.
Philippe D’Hugues, ur. 1933, krytyk i historyk kina, był doradcą technicznym w Narodowym Centrum Kina (CNC) oraz kierownikiem paryskiego Muzeum Sztuki Współczesnej Palais de Tokyo. Publikował w licznych gazetach i czasopismach, m.in.: Le Figaro, Cahiers de cinema, CinemAction, Nouvelle Revue d’histoire; jest dyrektorem programowym Radio-Courtoisie.
Tygodnik Nasza Polska. We wtorek w każdym kiosku.
(757)
Nie zginął za Katyń, nawet wasz rozmówca tego nie powiedział. Zginął, bo był kolaborantem i postulował rozstrzeliwanie członków francuskiego Ruchu Oporu przez Niemców. W Katyniu też wysługiwał się Niemcom, Polacy byli tu bez znaczenia. Dokształcie się i/lub nie kłamcie 😉
we Francji po II wojnie światowej rozliczenia z faszyzmem i kolaboracją zostały wykorzystane przez lewicę do likwidacji przeciwników politycznych;podejrzanych było ok.3 milionów ludzi i każdy z nich mógł być skazany;wiele „spraw „o kolaborację mialo charakter pozaprawny;i komunistyczne bojówki/bo już nie partyzanci/same wymierzały sprawiedliwość/liczbę ofiar takich „rozliczeń” wylicza się na 10-20 tysięcy…..gdyby Mackiewicz czy Goetel /świadkowie odkrytych grobów w Katyniu/w 1945r nie zdołali by wyjechać z Polski-to los ich byłby podobny do Brasillacha;jako „wysługujący sie” Niemcom -„kłamcy katyńscy”…..Twórca przemysłu samochodowego we Francji-Luis Renault-zmarł we francuskim wiezieniu w 1944-jako kolaborant;jego fabryka produkowała/bo nie zostala zbombardowana/ pojazdy,których używali Niemcy