Zaraz po pogrzebie „Inki” i „Zagończyka” prasowe nagłówki krzyczały: przedstawiciele KOD-u pobici. Tymczasem dwa dni później sam Mateusz Kijowski przyznaje: nikomu się nic nie stało.
To było wstrząsające. W czasie kazania mówiono, że nie wolno zawłaszczać patriotyzmu, a zaraz potem młodzi patrioci postanowili się rozprawić z członkami KOD-u. To była duża grupa, kilkuset osiłków z flagami. Krzyczeli, że rozprawią się z nami po mszy – mówił Kijowski
A po mszy…
Zostałem poturbowany, mam rozwaloną rękę, zakrwawione spodnie i marynarkę. Policja poprosiła, żebym opuścił to miejsce, naokoło dotarłem do Mateusza, już bliżej bazyliki i tam wszyscy zostaliśmy napadnięci, przez, trzeba to nazwać wprost, hołotę
– twierdził Radomir Szumełda
Będziemy się domagać od pana prezydenta i pani premier zajęcia jasnego stanowiska w sprawie napaści na członków KOD-u
– podsumował Kijowski
A teraz relacje po uroczystościach warto porównać z ostatnią wypowiedzią Mateusza Kijowskiego:
Wow, KOD powoli wycofuje się z manipulacji? Kijowski: "nie chodzi o poturbowanie TAK ZWANE". Co na to Onet, GW itd? pic.twitter.com/cdkUhugrQD
— Waldemar Kowal (@waldekk08) 30 sierpnia 2016
(1238)