70 lat temu rozpoczęła się akcja „Wisła” – akcja pacyfikacyjna o charakterze wojskowym przeprowadzona w latach 1947–1950 przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
na zdjęciu powyżej: Oddział Milicji Obywatelskiej, ustawiony do przeglądu. Pogórze Dynowskie 1946 rok w czasie walk z UPA.
Do dzisiaj sprawa ta wywołuje spory między historykami i stanowi poważny problem w relacjach polsko-ukraińskich. Czy deportacje Ukraińców i Łemków były komunistyczną czystką etniczną czy też koniecznością, bez której nie udałoby się pokonać UPA?
Jak przebiegała akcja? Oto najważniejsze fakty na infografice:
Jednoznaczne zdanie na temat akcji Wisła ma Ewa Siemaszko, która dla miesięcznika „Historia Do Rzeczy” mówiła:
Gdyby powojenne państwo polskie było kontynuacją II Rzeczypospolitej, może nawet wcześniej przystąpiłoby do radykalnych rozwiązań. Żadne państwo nie godziłoby się na irredentę. A nawet byłyby takie, które dokonywałyby bezwzględnej pacyfikacji, w której ginęłyby tysiące ludzi spoza formacji zbrojnych.
[…] . Termin „partyzantka” nie jest w stosunku do UPA całkiem właściwy, ponieważ partyzantka powstaje na zasadzie dobrowolności. Tymczasem w UPA istniał oczywiście trzon złożony złudzi, którzy w jej szeregach znaleźli się dobrowolnie, lecz jednocześnie były tam osoby, wobec których zastosowano fizyczny lub moralny przymus. Za uchylanie się od przystąpienia do UPA karano nawet śmiercią, nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Za dezercję też groziła kara śmierci. Z tego także powodu UPA należy traktować jako organizację terrorystyczną wobec własnej ludności, która – chcąc nie chcąc – stawała się jej zapleczem kadrowym i zaopatrzeniowym.
[…] Propaganda OUN i UPA docierała także do Łemków, choć rzeczywiście nie objęła szerokich kręgów. Ukraińscy nacjonaliści traktowali Łemków nie jako odrębną grupę etniczną, lecz jako Ukraińców, swoją ludność. Zatem gdyby Łemków pozostawiono, także oni zostaliby sterroryzowani przez UPA, zmuszeni do współpracy, a UPA miałaby doskonałą bazę w górzystych terenach.
[…] . Normalnie funkcjonujące państwo, dbające o całość terytorialną i bezpieczeństwo, nie poważyłoby się na takie akty samobiczowania się i destrukcji. Zwłaszcza że nacjonaliści ukraińscy nie uważają stanu obecnego za trwały, o czym świadczy choćby wypowiedź Wasyla Hałasy, zastępcy przywódcy OUN w Polsce:
„Najbardziej bolesne było to, że straciliśmy 20 000 km2 odwiecznie ukraińskich ziem. Jednak nawet dzisiaj nie mogę stwierdzić, czy jest to strata na zawsze, gdyż już niejednokrotnie procesy społeczne i narodowe przyprawiały ludzi o zdziwienie. Pewne jest to, że Ukraińcy z Ziem Zachodnich powinni powracać na swoje tereny historyczne, bo one zawsze będą do nich należały”.
(2972)