Janne Andersson przejął stery piłkarskiej reprezentacji Szwecji. W wywiadzie przyznał, że jego marzeniem jest, aby wszyscy kadrowicze śpiewali hymn przed meczem. Swojej krytyki nie krył Tommy Boustedt, sekretarz generalny Szwedzkiego Związku Hokeja na Lodzie. Jego słowa wywołały ogólnonarodową dyskusję.
Anderson uważa, że nauczenie się słów hymnu, by go móc później odśpiewać, jest niezwykle ważne, dla odpowiedniej atmosfery w drużynie.
Z kolei działacz jest zdania, że wymaganie śpiewania hymnu od zawodników jest czymś niedopuszczalnym.
Niektórzy wolą wysłuchać hymnu w ciszy i skupieniu, inni nucą go niemal bezgłośnie. Śpiewanie wymaga odrobiny talentu, więc zmuszanie graczy, by to robili, jest już krokiem w kierunku faszyzmu. To, co czuje się do kraju i w jaki sposób się to manifestuje, musi wypływać z głębi duszy. Tylko totalitaryzmy uważały, że wszyscy powinni robić to samo w tym samym stylu
– jego słowa przytacza Aftonbladet.
Pochodzący z Kosowa Astrit Ajdarević przyznał z kolei, że śpiewanie hymnu nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Håkan Ericson, szkoleniowiec młodzieżówki, uważa, że ma umowę z zawodnikami, którzy nie śpiewają i szanuje ich decyzję.
Olimpijska drużyna Szwecji odpadła z IO po porażce z Japonią. Astrit Ajdarevic, Pa Konate, Robin Quaison i Abbe Khalili nie śpiewali wtedy hymnu. Niektórzy zarzucali zawodnikom, że taka postawa mogła mieć wpływ na morale zespołu, co przełożyło się na wynik.
źródło: własne / Aftonbladet / Interia
(1229)