„Wiesz, ostatnio nagrali u nas gości, którzy w zmowie startowali w przetargach drogowych. Robili w konia urzędasów z dyrekcji dróg, kontrolerów, biurokratów, a na koniec gliny i prokuratorów. Zawyżali ceny, kładli za słaby asfalt, oszukiwali przy kontrolach, podmieniali próbki, kosili kasę, żeby ich żony mogły sobie kupić porsche i mieszkania w Barcelonie. Wcześniej gość odpowiedzialny za unijne środki wziął w łapę parę milionów od beneficjentów i tak się rozzuchwalił, że nawet sprzęt sportowy brał na faktury i kazał je opłacać firmom, które pracowały dla jego urzędu. A prokuratorzy mają to w dupie, bo sądy działają tak wolno, że będą to badać przez dziesięć lat. Wszędzie taki syf. Bankierzy biorą kosmiczne premie za nic, korporacje żerują jak wygłodniałe rekiny, nikt się tym nie przejmuje, bo ważna jest tylko własna dupa.
(…)
Zachód się ucieszył, że komuna padła, ale zamiast przyjść z rzeczywistą pomocą, robił wszystko, żeby ukraść jak najwięcej dla siebie, opanować nowe rynki, zagarnąć, a niewielką część pozostawić złodziejom autochtonom. Nowe kraje pozostawiono same sobie. Nastąpił podział łupów, w którym nie było miejsca dla społeczeństwa.
(…)
Chciałbym, żeby ktoś kontrolował lokalnych polityków i biznesmenów, a jeśli okażą się bandziorami i łapówkarzami, nie zatrudniał ich do prowadzenia wykładów na uczelniach czy sprawowania funkcji reprezentacyjnych w radach nadzorczych, nie pozwalał im wchodzić na rozwinięte rynki, blokował prane pieniądze i wejścia na salony. Tak, żeby czuli, że choć mają szmal, są zwykłym gównem, z którym nie przywita się żaden porządny klient w Cannes. Że nie będą mieć willi w Malibu ani apartamentu w Ritzu. Że nikt ich nie będzie szanował„.
M. Zielke, Człowiek, który musiał umrzeć, Czarna Owca, Warszawa 2015.
Książkę można kupić TUTAJ.
(111)