Patologie trzeba piętnować – z Mariusze Zielke, dziennikarzem śledczym i pisarzem o jego nowej książce „Formacja trójkąta” rozmawia Mateusz Rawicz.
MATEUSZ RAWICZ: – Pana nowa książka, „Formacja trójkąta” zaczyna się od zabójstwa prezesa Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Były prezes GPW, Ludwik Sobolewski nie zginął, ale został odstrzelony medialnie. Podobieństwo zamierzone czy przypadkowe?
MARIUSZ ZIELKE: – Celowe. Jak zawsze starałem się nawiązać do rzeczywistych wydarzeń i poprzez fabułę i fikcyjną akcję ocenić rzeczywistość. Dla mnie ta sytuacja nie była taka oczywista i część mediów opisywała ją moim zdaniem zbyt jednostronnie. Nie chodzi mi o obronę prezesa giełdy, ale o zwrócenie uwagi na ponowne wykorzystanie służb specjalnych i mediów w sporze politycznym i biznesowym. Kulisy tej sprawy są bardzo ciekawe, stąd można było z nich czerpać. Tak więc ta cała akcja z wojną prezesa giełdy z ministrem skarbu była bardzo inspirująca i od niej zaczęła się historia powieści „Formacja trójkąta”.
– Jaka była rola służb w odwołaniu prezesa?
MARIUSZ ZIELKE: – Opisanie tego wprost bez dowodów byłoby pomówieniem, za to mogę swobodnie spekulować na temat roli służb w tego typu sprawach w fabule fikcyjnej, w powieści. I to robię. Wiele z moich obserwacji dziennikarskich przeniosłem do fikcyjnej fabuły „Formacji trójkąta”. Zachęcam do przeczytania i wyciągnięcia własnych wniosków. Służby specjalne są bardzo potrzebne w państwie prawa, ale nie można ich wykorzystywać w żadnych sporach politycznych i w prawie żadnych sporach biznesowych. A to niestety u nas miało miejsce wielokrotnie. Nie staram się narzucać czytelnikowi jednej drogi interpretacji, jednej prawdy. Raczej zachęcam na spojrzenie na sprawy z różnych perspektyw.
– Rozumiem, ale pan Ludwik Sobolewski nie może chyba narzekać, jest teraz szefem giełdy papierów wartościowych w Bukareszcie.
MARIUSZ ZIELKE: – Za to minister skarbu niedługo po odejściu prezesa giełdy stracił stanowisko i tu też można spekulować, czy konflikt z prezesem nie odbił się czkawką. To naprawdę była niezwykle ciekawa sprawa z wieloma tajemnicami i kluczami do odkrycia. Pokazywała świetnie polskie piekiełko. Celowo nie oceniam, kto w tej sprawie był zły, a kto był dobry. W książce pokazuję różne możliwe interpretacje i podejście zarówno do osób, jak i instytucji. Przy czym trzeba zaznaczyć, że w książce nie ma opisu prawdziwych postaci, nie jest to wprost przeniesione: prezes giełdy to ten, minister skarbu: ten drugi. To są fikcyjne postaci, które mają symbolizować pewne społeczne postawy, ich odbiór, wpływy, zachowania, itd. Nie można ich bezpośrednio przenosić i równać do postaci z rzeczywistości.
– Przez kilkanaście lat pisał Pan o patologiach naszej gospodarki, więc doskonale zna Pan jej negatywne strony. Co trzeba zrobić, żeby nasza gospodarka stała się normalna? W jaki sposób można odpolitycznić spółki Skarbu Państwa?
MARIUSZ ZIELKE: – Patologie to nie tylko nasza specjalność, są wszędzie. Na pewno trzeba starać się o tym rozmawiać, nagłaśniać je i piętnować, bo to jedna z dróg, żeby łapówkarzom czy niekompetentnym ludziom na stanowiskach było zwyczajnie wstyd pchać się na stanowiska. Taka nieuchronność odpowiedzialności medialnej jest bardzo ważna, a to mocno szwankuje. W zasadzie jedyną drogą jest prywatyzacja, ale to też nie gwarantuje niczego, bo przecież w prywatnych firmach nie brakuje patologii. No i część przedsiębiorstw ma jednak strategiczne znaczenie dla państwa, więc ewentualna prywatyzacja wywołuje duże emocje. To chyba zależy od jakości klasy politycznej i wybieranych przez nich menedżerów, czy sytuacja ulegnie poprawie. Politycy powinni ponosić odpowiedzialność polityczną a biznesmeni biznesową, wtedy będzie normalniej, choć całkowicie normalnie to chyba nie będzie.
– W 2005 r. jako pierwszy pisał Pan o infoaferze, która wybuchła pod koniec ubiegłego roku. Dlaczego żadne służby przez tyle czasu nie reagowały?
[quote]- Moim zdaniem uważały, że to normalne, że się ustawia przetargi. Państwo stworzyło taki system, w którym akceptacja patologii była naturalna. Służby nie widziały w tym nic złego. Ja mogłem sobie pisać, piętnować, nagłaśniać, a po decydentach to spływało, służby to zwyczajnie olewały. Nie wiem, czy to był wynik obawy, że sprawy są za skomplikowane, czy też może te projekty były pod ochroną ludzi ze służb, bo tak też mogło być. Tak czy inaczej dziś powinniśmy zadawać pytania, dlaczego na takie teksty nikt nie reagował, bo one przecież były czytane i przez ministrów i przez służby. Dlaczego zatem nie wszczynano postępowań, śledztw, zwyczajnie tego nikt nie sprawdzał.[/quote]
– Dlaczego system zamówień publicznych jest niewydolny i korupcjogenny?
MARIUSZ ZIELKE: – Mamy system wydawania pieniędzy, a nie zaspokajania potrzeb i to jest największy ból. Druga sprawa to bardzo kiepska ustawa, wielokrotnie nowelizowana o zamówieniach. Trzecia to rola handlowców i prawników, którzy na dalszy plan odsunęli prawdziwych fachowców. W efekcie wszystko od początku jest źle pomyślane, przeprowadzana i wykonywane. Oczywiście to nie jest tak, że wszystkie projekty to samo zło. Nie, one są naprawiane w trakcie, ludzie je realizujący chcą przecież mieć też satysfakcję, ale sposób zamawiania, opisywania i kupowania skomplikowanych projektów, jakimi są projekty informatyczne jest zły.
(120)