Najkrócej, [Europejska Karta Praw Podstawowych] to współczesna i najbardziej pełna konstytucja praw człowieka. Generalnie, katalog zawartych w niej praw gwarantuje nam, współczesnym Europejczykom godność, wolność, równość i solidarność. To są tytuły rozdziałów Karty, w których znajdziemy konkretne prawa wypełnione konkretną treścią.
Mogłoby się wydawać, na pierwszy rzut oka, że to nic nowego, wszak hasło Liberté-Égalité-Fraternité (Wolność-Równość-Braterstwo) widniało już na sztandarach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Pamiętajmy jednak, że te prawa zostały sformułowane i zapisane z uwzględnieniem potrzeb współczesnego człowieka, a także stanu współczesnej wiedzy, uwzględniają rozwój techniki i technologii. I tak znajdziemy w KPP m.in. zakaz klonowania istoty ludzkiej (art. 3); ochronę danych osobowych (art. 8); wolność sztuki i nauki (art. 13); wolność wyboru zawodu (art. 15); zakaz dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu (art. 21); prawa ludzi w podeszłym wieku (art. 25); ochronę w przypadku nieuzasadnionego zwolnienia z pracy (art. 30); prawo do porady prawnej, czy skorzystania z pomocy obrońcy
Genowefa Grabowska, senator V kadencji, posłanka do Parlamentu Europejskiego VI kadencji.
A tak o tym dokumencie pisał Stanisław Michalkiewicz:
„By mogła zapanować równość, trzeba wpierw wszystkich wdeptać w gówno. By człowiek, był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem” – napisał Janusz Szpotański w poemacie „Towarzysz Szmaciak”. Ciekawe, że podobna myśl, tylko w innej formie, wyraził kiedyś również Aldous Huxley, mówiąc, że „z wielkich idei rodzą się wielkie nieszczęścia”. Czy idea „praw człowieka” jest wielka ideą? Wszystko na to wskazuje;
po uchwaleniu 26 sierpnia 1789 roku przez Zgromadzenie Narodowe we Francji Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, w ciągu pięciu lat tylko na Placu de Greve w Paryżu ścięto co najmniej 60 tys. ludzi na gilotynie, a trzeba do tego dodać niezliczone ofiary terroru na prowincji, no i ludobójstwa w Wandei, gdzie szermierze praw człowieka wypróbowali wszystkie zastosowane później przez wybitnych przywódców socjalistycznych: Adolfa Hitlera i Józefa Stalina metody masowej eksterminacji.
Starsi ludzie pamiętają zapewne konstytucję Związku Radzieckiego z 1977 roku, z czasów Leonida Breżniewa. Charakteryzował się on między innymi również największą liczbą zapisanych tam praw człowieka, oczywiście człowieka sowieckiego, jakże by inaczej. Czegóż tam nie było! Art. 49 na przykład stanowił, że każdy obywatel ZSRR ma prawo wnoszenia do organów państwowych i organizacji społecznych propozycji mających na celu udoskonalenie ich działalności i wskazywanie niedociągnięć w ich pracy. Art. 50 – że zgodnie z interesami narodu i w celu umocnienia i rozwoju ustroju socjalistycznego, obywatelom ZSRR gwarantuje się następujące wolności: słowa, druku, zgromadzeń, wieców, ulicznych pochodów i manifestacji.
Brzmi to bardzo pięknie, dopóki nie uświadomimy sobie, że słowa, druki, zgromadzenia, wiece, uliczne pochody i manifestacje uznane przez władze, a w każdym razie przez KGB za niezgodne z interesami narodu, albo mające na celu osłabienie lub zahamowanie rozwoju ustroju socjalistycznego z gwarancji tych już nie korzystały. Była w tym pewna logika, bo w tym mniej więcej czasie przodujący sowieccy wracze odkryli, że każdy, komu nie podoba się ustrój socjalistyczny, cierpi na sławną „schizofrenię bezobjawową”. W tej sytuacji nikogo nie mógł zaskoczyć nawet art. 56, mówiący, że życie osobiste obywateli, tajemnica korespondencji, rozmów telefonicznych i depesz, pozostają pod ochroną ustawy. No naturalnie, jakże by inaczej?
Przypominam o tamtych próbach forsowania praw człowieka, bo oto stoimy wobec jeszcze doskonalszej próby w postaci Karty Praw Podstawowych, stanowiącej katalog praw człowieka wieku XXI i następnych..
Składa się ona z patetycznej preambuły i 54 artykułów. Art. 2 stwierdza, że „każdy ma prawo do życia”, ale chyba z wyjątkiem tych, którzy go nie mają, tzn. – ludzi bardzo małych, albo bardzo chorych, bo aborcja i eutanazja są dozwolone jak najbardziej, a nawet – forsowane, jako rozszerzenie „prawa wyboru”. Naturalnie Karta o tym nie wspomina, zgodnie z zasadą „nie płoszmy ptaszka; niech mu się zdaje, ze naszej partii siły nie staje”. Podobnie rzecz się ma z art. 11, że „każdy” ma prawo do wolności wypowiedzi. Naprawdę? Nawet tak zwany „kłamca oświęcimski”?
Osobliwy jest art. 16, w którym Unia „uznaje” wolność prowadzenia działalności gospodarczej „zgodnie z prawem wspólnotowym oraz ustawodawstwami i praktykami krajowymi”. A jeśli „prawo wspólnotowe” wprowadzi ograniczenia tej wolności? Krótko mówiąc, można wybrać samochód w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie czarny. Art. 21 Karty jest z kolei bardzo podobny do wspomnianego art. 56 breżniewowskiej konstytucji. Stanowi on, ze zakazana jest wszelka dyskryminacja”, również ze względu na poglądy polityczne, a nawet „wszelkie inne”. Czyżby więc taki np. rasizm lub ksenofobia nie mogły pociągać za sobą żadnych praktyk dyskryminacyjnych, ani żadnych represji? Przepisy o europejskim nakazie aresztowania mówią coś zupełnie innego! Zresztą i w samej Karcie napotykamy momenty szczerości; oto art. 15 ust. 1 głosi, że „każdy” ma prawo do podejmowania pracy, ale już ust. 3 tego artykułu powiada, że obywatele państw trzecich, którzy posiadają zezwolenie na pracę na terytorium Unii…” i tak dalej. A więc nie „każdy”, tylko ten, co ma zezwolenie, a skoro się zezwala, to znaczy, ze można i nie zezwolić, nieprawdaż?
Karta zredagowana jest w taki sposób, by każde z tych „praw podstawowych” można było w każdej chwili bez trudu zakwestionować. W tym sensie jest bardzo podobna do breżniewowskiej konstytucji, tylko jeszcze bardziej podstępna. […]
Stanisław Michalkiewicz, tygodnik „Nasza Polska”
(120)