Pierwsza tzw. lutowa fala deportacji z 1940 roku stanowiła jeden z elementów planu eksterminacji elit przywódczych Narodu Polskiego i była warunkiem koniecznym do pełnego opanowania zdobytych i podzielonych między okupantów ziem Rzeczypospolitej.
Osoby „groźne”, zdaniem służb rosyjskich mogące organizować lub stawić czynny opór, były fizycznie zlikwidowane. Przedstawicieli innych „niebezpiecznych” grup społecznych i zawodowych Narodu zsyłano na wieloletnie wyroki do łagrów. Rodziny mordowanych i wywożonych, przede wszystkim ich żony i dzieci, przesiedlano głównie na Syberię, do Republiki Komi oraz do Kazachstanu i innych republik azjatyckich. Działania te noszą wszelkie znamiona ludobójstwa, czyli eksterminacji pewnych kategorii osób ze względu na ich cechy narodowe, religijne, społeczne.
Zagłada elit
Wydaje się, że wśród współcześnie żyjących Polaków masowe zbrodnie i zesłania na wschodzie naszego kraju kojarzone są tylko z okresem lat 1939-1941 (tzw. okresem okupacji „za pierwszego Sowieta”). Planowe ludobójstwo Narodu Polskiego na Wschodzie zaczęło się jednak kilka lat wcześniej.
Kategorie osób oraz metody likwidacji elit zostały opracowane i realizowane przez NKWD już w latach 1937-1938, gdy w ramach tzw. operacji polskiej w ciągu zaledwie roku zabito na terenie ZSRS 111 tysięcy Polaków, głównie w okolicach Mińska Białoruskiego, Żytomierza, Berdyczowa, Kamieńca Podolskiego. W tym czasie zesłano do łagrów ok. 55 tys. Polaków. Żony zamordowanych i zesłanych skazano na 5-8 lat obozu koncentracyjnego (łagru). Dzieci z represjonowanych polskich rodzin były odbierane krewnym i przymusowo rusyfikowane. Rozdzielano rodzeństwa, zmieniano nazwiska, wywożono do odległych domów dziecka.
Przypominam o tych rosyjskich ludobójczych metodach, dlatego że pozwala się nam pamiętać tylko o podobnej akcji niemieckiej, zorganizowanej trzy lata później, gdy polskie dzieci (często sieroty po zamordowanych członkach podziemia niepodległościowego) poddawano przymusowej germanizacji w ośrodkach Lebensbornu.
Ta zbieżność akcji i metod nie wydaje się jednak przypadkowa. Zaledwie rok po zakończeniu tzw. akcji polskiej, bezpośrednio po zdobyciu i podzieleniu ziem polskich, jesienią 1939 r. i zimą 1940 r. na wspólnych konferencjach metodycznych sojuszniczych rosyjskich i niemieckich służb specjalnych NKWD i gestapo sprecyzowano zasady eksterminacji elit polskich oraz wykorzystania polskiej siły roboczej. Zdaniem historyków, trudno jest obecnie ustalić, o czym dokładnie debatowano we Lwowie, Krakowie i w Zakopanem na przełomie 1939/1940. Śmiem jednak twierdzić w oparciu o zbieżność kategorii społecznych i zawodowych poddanych eksterminacji już w trakcie konferencji i bezpośrednio po ich zakończeniu (np. Palmiry i Katyń) oraz w oparciu o kategorie przesiedlanych i zsyłanych Polaków (z Kresów i ziem włączonych do Rzeszy), że można z dużą dozą prawdopodobieństwa wnioskować o tematyce i wypracowanych na konferencjach ustaleniach.
Badanie dokumentacji sowieckich archiwów pozwoliło ustalić, że zamiary obu okupantów były zakrojone na wielką miarę. Wierząc w niezłomność nazistowsko-bolszewickiej przyjaźni, planowano wywiezienie do roku 1975 (!) – 30 milionów Polaków do Obłasti Wierchojańskiej – tj. 95% populacji. Związek Sowiecki, mimo wojny z „brunatnymi braćmi”, realizował te cele. W cyklu 114 wielkich deportacji w latach 1945-48 ogołocono dawne Kresy z Polaków, wywożąc z nich ponad 7,5 mln mieszkańców, nie tylko dawnych obywateli Polski, ale dawnych „polskich Ukraińców”, ” polskich Białorusinów” i „polskich Litwinów”. Nie była to bynajmniej wyłącznie „polska psychoza”. Zamierzenia „ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej” przerwała śmierć „Ojca Ludów” w 1953 r., ale już w styczniu-lutym 1953 r. zdążono deportować 700 tys. „niepokornych”. Był to zalążek bezprecedensowej akcji przemieszczenia na Syberię 40 mln ludzi!
Minęło od tego czasu ponad 70 lat, jednak bezpośrednie skutki ludobójczej polityki sowieckiej odczuwają jeszcze setki tysięcy osób. I nie są to tylko sędziwi już sybiracy, łagiernicy czy dzieci i wnuki rodzin katyńskich. W północnym Kazachstanie przetrwała grupa kilkudziesięciu tysięcy Polaków i ich potomków deportowanych w 1936 r. na stepy w ramach „oczyszczania” terenów przygranicznych, po sowieckiej stronie rzeki Zbrucz, z „groźnego” polskiego elementu. Polaków z sowieckiej części Wołynia przesiedlono do Kazachstanu zaledwie cztery lata wcześniej niż ich rodaków z Grodna czy Lwowa. Zostali oni jednak zapomniani przez swoich rodaków z Macierzy, opuszczeni przez rząd polski, do 1996 r. nie mieli nawet cienia szansy na powrót. A jednak przetrwali. Większość potomków przesiedlonych mieszka obecnie w północnym Kazachstanie w kilkudziesięciu wsiach, w granicach jednego rejonu (powiatu), gdzie stanowią największą grupę narodowościową, liczniejszą od Kazachów i Rosjan.
Dr Robert Wyszyński, artykuł ukazał się w Naszym Dzienniku, Poniedziałek, 10 lutego 2014, Nr 33 (4875)
(1645)