– Masoneria w Meksyku chciała zniszczyć Kościół katolicki – o walce meksykańskich katolików w obronie Wiary z prof. Jackiem Bartyzelem, historykiem idei, konserwatywnym publicystą, rozmawia Mateusz Rawicz.
MATEUSZ RAWICZ: – Pańska najnowsza książka, „Krzyż pośrodku Księżyca”, poświęcona jest walce katolików z siłami antykatolickimi w XX-wiecznym Meksyku. To mało znany w Polsce temat. Kiedy zaczęły się prześladowania meksykańskich katolików?
JACEK BARTYZEL: – Wraz z uchwaleniem 5 II 1917 r. konstytucji rozpoczęła się instytucjonalizacja antykatolickiego terroru, od wybuchu Rewolucji Meksykańskiej w 1910 r. w zasadzie spontanicznego.
Do najbardziej restrykcyjnych postanowień zaliczyć należy nauczanie laickie w szkołach wszelkiego typu, zakaz zakładania i kierowania szkołami podstawowymi zakonom lub kapłanom, zakaz składania ślubów zakonnych, zakaz wszelkich aktów kultu poza świątyniami, pozbawienie Kościoła wszelkiej własności nieruchomej, łącznie ze świątyniami, które stawały się własnością państwa i mogły być jedynie udostępniane – pod nadzorem urzędników – na potrzeby „ministrów kultu” i wiernych, a przede wszystkim pozbawienie osobowości prawnej wszelkich „ugrupowań religijnych, nazywanych kościołami”.
– Jak mieli być traktowani „ministrowie kultu”?
JACEK BARTYZEL: – Jako indywidualne osoby, wykonujące swój zawód i poddane prawom bezpośrednio ich dotyczącym, co oznaczało m.in. reglamentację liczby duchownych przez legislatury stanowe, zakaz zbiorowego uczestnictwa przez kapłanów w jakichkolwiek zgromadzeniach, nawet prywatnych, oraz uprawiania „propagandy religijnej”, a nawet krytykowania „praw fundamentalnych kraju i jego władz”.
[quote]Księżą zostali pozbawieni biernego i czynnego prawa wyborczego oraz prawa spadkobrania testamentowego. Wydawnictwom religijnym zakazano komentowania krajowych wydarzeń politycznych oraz informowania o aktach władz państwowych, w szczególności tych, które dotyczą bezpośrednio funkcjonowania instytucji publicznych. Zakazano też tworzenia ugrupowań politycznych oraz stowarzyszeń (w tym związków zawodowych), których sama nazwa lub jakakolwiek pośrednia wskazówka mogłaby odnosić się do jakiegokolwiek wyznania religijnego. Z formalno-prawnego punktu widzenia Kościół katolicki przestawał w świetle nowej konstytucji istnieć.[/quote]
– Nie zaniechano też terroru fizycznego wobec katolików…
JACEK BARTYZEL:
[quote]– „Wyspecjalizowały” się w nim masońska Antyklerykalna Federacja Meksykańska oraz Regionalna Konfederacja Robotników Meksykańskich. Ich dziełem była seria zamachów bombowych, w tym na największą świętość katolików meksykańskich – sanktuarium w Guadalupe. Na przykład przez wzgląd na opinie międzynarodową. Nie cofnął się przed nimi dopiero prezydent Plutarco Elías Calles, który wydał drakoński dekret reformujący kodeks karny, zawierający nie tylko przepisy wykonawcze do wspomnianych artykułów konstytucji, ale jeszcze wprowadzający dodatkowe obostrzenia, jak zakaz noszenia stroju duchownego poza murami kościołów czy nałożenie na księży obowiązku zarejestrowaniania się przed władzami cywilnymi, jako warunku „wykonywania zawodu”. Intencję tych posunięć wyraził minister spraw wewnętrznych w rządzie Callesa – gen. Sixto Adalberto Tejeda słowami: „Chwyciliśmy Kościół za gardło i zamierzamy go udusić”.[/quote]
– Katolicy odpowiedzieli na prześladowania powstaniem. Czy cristiada przyniosła efekty?
– Nie od razu, bo najpierw – zgodnie z zasadami katolickiej nauki społecznej, których szczególnie gorliwym wyznawcą był jeden z liderów katolików meksykańskich, późniejszy męczennik cristiady, bł. Anacleto González Flores, wykorzystano wszystkie możliwości oporu cywilnego, z bojkotem ekonomicznym włącznie.
Cristiada wybuchła spontanicznie latem 1926 roku, ale od 1 I 1927 kontrolę polityczną przejęła nad nią Narodowa Liga Obrony Wolności Religijnej, mająca także błogosławieństwo Episkopatu. Wbrew oczekiwaniom Callesa, który nie ukrywał przed biskupami, że chce sprowokować powstanie zbrojne, licząc na jego łatwe zduszenie, guerra cristera rozwijała się pomyślnie dla powstańców, zwłaszcza od czasu kiedy na czele cristeros stanął – najpierw wynajęty przez Ligę, z czasem jednak głęboko zaangażowany moralnie w walkę – najzdolniejszy ówczesny generał meksykański Enrique Gorostieta, który przekształcił luźne oddziały partyzanckie w zdyscyplinowaną armię.
Niestety, akurat wtedy, gdy powstańcy osiągali coraz większe sukcesy, dwaj ugodowo nastawieni biskupi – Leopoldo Ruiz y Flores oraz Pascual Díaz – zawarli (zresztą z aprobatą papieża Piusa XI) z przerażonym biegiem zdarzeń Callesem tzw. arreglos (czyli układy).
– Co zawierały układy?
JACEK BARTYZEL: – Sens układów sprowadzał się do bliżej niesprecyzowanych obietnic niestosowania najbardziej drakońskich przepisów antykatolickich (jako ponoć „źle zrozumianych”) przez rząd, ale za to bezwzględnej konieczności złożenia broni przez powstańców. Zostali oni postawieni w sytuacji bez wyjścia, bo odmowa groziła im ekskomuniką kościelną, co było szczególnie bolesnym paradoksem, zważywszy, że celem powstańców było realizacja programu papieża Piusa XI z encykliki „Quas primas”, czyli ustanowienie Chrystusa Królem Meksyku.
[quote]Po złożeniu broni natychmiast wymordowano około 5000 powstańców, w tym 500 dowódców, czyli „modus vivendi” okazał się – jak się wyraził przeciwny układom bp José Manríquez y Zárate – „modus moriendi”.[/quote]
– Po niedotrzymaniu przez władze przyrzeczeń wybuchła druga cristiada.
JACEK BARTYZEL: – W latach 30. sytuacja uległa jeszcze większemu pogorszeniu niż za rządów Callesa, który zresztą faktycznie nadal rządził, sprawując „nadprezydenturę” jako „Najwyższy Szef Rewolucji Meksykańskiej”, jako, że Rewolucja z fazy liberalnej weszła w socjalistyczną.
[quote]Jej szczytową fazą było wprowadzenie 12 XII 1934 do treści art. 3 Konstytucji postanowienia, że edukacja państwowa – na wszystkich szczeblach, łącznie z uniwersyteckim – będzie odtąd miała charakter socjalistyczny, co zdefiniowano jako wykluczenie wszelkich doktryn religijnych, zwalczanie fanatyzmu i uprzedzeń oraz wytwarzanie w umysłach młodzieży racjonalnej koncepcji Wszechświata. Obowiązkowej ateizacji szkolnej towarzyszyły powszechne „kampanie defanatyzacyjne” oraz „chrzty socjalistyczne”, a w stanie Tabasco, gdzie rządził „wróg Boga i alkoholu” Tomás Garrido Canabal wprowadzono oficjalny kult masoński. Zorganizowane przez niego bojówki „Czerwonych Koszul” mordowały księży i strzelały do wiernych wychodzących z kościołów, a w niektórych stanach (jak Tabasco czy Veracruz) nawet kult został całkowicie zakazany.[/quote]
Taki stan rzeczy trwał aż do 1938 roku. Nawet niefortunny współautor arreglos, abp P. Díaz pisał do papieża, że Kościół w Meksyku umiera. Reakcją na to była tzw. druga cristiada, nazywana zresztą po prostu „drugą” (la segunda), z rzeczownikiem jedynie domyślnym, ponieważ nie miała ona już wsparcia ze strony Kościoła, a Ligę Obrony Wolności Religijnej zmuszono do rezygnacji z przymiotnika „Religijna”. Na czele „la segunda” stał gen. Aurelio Azevedo, zaś jej politycznym liderem był „intelektualista cristero”, markiz Miguel Palomar y Vizcarra, który zresztą – to ciekawostka dla polskiego czytelnika – negocjował z rządem polskim dostawę karabinów i amunicji dla powstańców. To powstanie miało już znacznie mniejszy zasięg liczbowy i terytorialny, więc nie miało szans na zwycięstwo, niemniej „ostatni cristero”, Federico Vázquez został zastrzelony dopiero pod koniec 1941 r.
– W 1937 r. doszło do powstania Narodowego Związku Synarchistycznego…
JACEK BARTYZEL: – Narodowy Związek Synarchistyczny (Unión Nacional Sinarquista), założony oficjalnie 23 V 1937 w stolicy stanu Guanajuato – León, został wyłoniony ze sekcji 11 (obywatelsko-społecznej) podziemnej organizacji katolickiej (kontrolowanej przez Episkopat za pośrednictwem wydelegowanych jezuitów) pod nazwą Baza. Autorem tej niecodziennej nazwy – greckiego neologizmu „synarchizm” będącego antonimem do „anarchii”, i oznaczającego „z władzą, z autorytetem” był prof. Ceferino Sánchez Hidalgo.
– Jaki był cel synarchistów?
JACEK BARTYZEL: – Kontynuacja walki o przekształcenie Meksyku w Państwo Katolickie, ale metodami cywilnymi: samoorganizacja, edukacja (w tym tajne nauczanie religijne dzieci i młodzieży), formacja duchowa i intelektualna, zdyscyplinowanie i umundurowanie (ale bez broni), przemarsze i demonstracje, co oznaczało gotowość na męczeńską śmierć. Była ona zresztą udziałem wielu synarchistów, w tym założyciela organizacji – „pierwszego męczennika” – José Antonia Urquizy. Ten heroiczny-mistyczny etos synarchizmu wyrażał w szczególności jego najwybitniejszy przywódca i szef w latach 1940-1941 – Salvador Abascal Infante.
– Jaki charakter ideowo-polityczny miała ta organizacja?
JACEK BARTYZEL: – W sensie ideowym synarchizm można określić jako ruch kontrrewolucyjny, ultrakatolicki, hispanistyczny, autorytarny, nacjonalistyczny i tradycjonalistyczny. Wykazuje on największe pokrewieństwo do hiszpańskiej Falangi i karlizmu, a z drugiej strony do prawosławnego, rumuńskiego Legionu Michała Archanioła.
– Była to organizacja masowa?
JACEK BARTYZEL: – Synarchizm, założony przez 137 osób, rozwijał się błyskawicznie i swoje apogeum osiągnął w 1942 roku, kiedy liczbę jego członków szacuje się nawet na 560 000, co oznacza, że do UNS należał co 16 dorosły mieszkaniec Meksyku.
[quote]Wywołało to oczywiście panikę wśród sfer rządowych, które wszystkimi dostępnymi środkami zaczęły „bronić demokracji” przed „faszystowskim zagrożeniem”.[/quote]
Niestety, w 1944 roku doszło w ruchu do rozłamu, na podwójnym tle: stosunku do Stanów Zjednoczonych, które tradycyjnie wrogie meksykańskiemu katolicyzmowi nagle zaczęły prezentować się jako „dobry sąsiad”, oraz kurateli Kościoła nad ruchem, którego szeregowi uczestnicy nie mieli pojęcia, ze jest on kierowany przez tajną organizację, kontrolowaną przez Episkopat. Od tego czasu istnieją dwie organizacje występujące pod tą samą nazwą, z których jedną potocznie nazywa się „niezależną” od Kościoła, drugą zaś „dysydencką”. Druga z nich, bliższa zasadom pierwotnym ruchu, przestała praktycznie istnieć w 2008 r., pierwsza natomiast spadła do poziomu około 50 tysięcy członków, nadto zaś legła ideologicznej transformacji w kierunku chadeckim, a następnie lewicowo-komunitarystycznym.
– Temat prześladowań katolików meksykańskich został przedstawiony w filmie Cristiada. Czy zgodnie z rzeczywistością?
JACEK BARTYZEL:
[quote]- Film Deana Wrighta jest piękny i poruszający, zwłaszcza w obrazach męczeństwa, takich jak 14-letniego José Sancheza del Río. Niestety, nie jest to historia całkiem prawdziwa, brakuje na przykład zarysowania ideologicznego, masońsko-liberalnego tła prześladowań Kościoła, przez co niezorientowany widz może odnieść wrażenie, że wszystko sprowadza się do psychopatycznej osobowości prezydenta Callesa. Bardzo poważnym dysonansem jest zwłaszcza ostatnia scena filmu i towarzyszący jej tekst – ów obraz dzieci wychodzących radośnie z otwartego kościoła, co sugeruje – niestety nieprawdziwie, że cristeros wygrali, a pośrednio usprawiedliwia owe nieszczęsne układy zawarte przez biskupów.[/quote]
Rozmawiał Mateusz Rawicz, wywiad ukazał się w tygodniku Nasza Polska nr 14 (909) z 2 IV 2013 r.
Kim jest Profesor Jacek Bartyzel?
To historyk idei, filofor polityki, autor wiele artykułów naukowych i książek. Ostatnio ukazała się jego książka „Krzyż pośrodku Księżyca. Historia i ideario meksykańskiego synarchizmu oraz katolickiej organizacji podziemnej El Yunque (1932-2012)”.
„Cristiada” to najdroższa produkcja w historii meksykańskiego kina. W głównych rolach wystąpili znani aktorzy, m.in. Andy Garcia, Eva Longoria czy Peter O’Toole. Film opowiada o walce meksykańskich katolików z masońskim rządem, prześladującym wiarę i dążącym do zniszczenia Kościoła katolickiego. Światowa premiera filmu odbyła się 20 kwietnia 2012 r., jednak polska premiera, ze względu na blokowanie dystrybutorów filmu, odbyła się dopiero 5 kwietnia.
(1130)