Rozmawiamy z Szymonem Nowakiem, autorem takich książek jak „Oddziały Wyklętych”, „Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego” czy „Przyczółek Czerniakowski”.
NIEZLOMNI.COM: – Na rynku jest wiele pozycji poświęconych Żołnierzom Wyklętym. Czym Pan zaskoczy Czytelników, którzy czytali pozycje innych autorów?
SZYMON NOWAK: – Nie o to chodzi aby kogoś „zaskakiwać”. Do niedawna skrywane dzieje Żołnierzy Wyklętych, same aż się proszą, by je opowiadać szerszemu gronu. Tak, aby każdy Polak wiedział, kim byli Wyklęci, dlaczego w PRL o nich w ogóle nie mówiono lub wypaczano ich walkę, nazywając „bandytami”. Dlaczego nawet teraz w niektórych kręgach próbuje się wyszukiwać jakieś kontrowersje związane z Wyklętymi.
Powiedzmy szczerze – każdy życiorys Bohaterów Niezłomnych – to gotowy materiał na interesującą opowieść, książkę, film. Liczy się też pamięć o narodowych bohaterach, także tych wyklętych przez komunistów, którą powinniśmy kultywować.
Pracuję nad kolejnym tematem, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, by powiedzieć coś więcej.
– Losy którego Wyklętego zrobiły na Panu największe wrażenie?
SZYMON NOWAK:
– Dla mnie takim wzorcowym przedstawicielem Wyklętych jest major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”. Oficer WP, żołnierz września 1939, konspirator, dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK, walczący z Niemcami, wspomagającymi ich Litwinami oraz zdradziecką partyzantką sowiecką. Po „wyzwoleniu” walczył przeciw komunistycznemu zniewoleniu Polski, a swoją brygadę reaktywował na Białostocczyźnie, a potem na Pomorzu. Znakomity żołnierz, partyzant, ale – według relacji najbliższych – także wspaniały człowiek. I chociaż porzucił walkę, aresztowany przez UB został skazany aż na 18-krotną karę śmierci. Wyrok wykonano. Gdy szedł na śmierć powiedział towarzyszom z celi: Zostańcie z Bogiem Panowie.
– Jako historyk z zawodowego obowiązku musiał Pan czytać książki i artykuły propagandowe z okresu komunizmu poświęcone Wyklętym. Czy pamięta Pan szczególne przypadki manipulacji faktami?
SZYMON NOWAK: – Ale to nie tylko dotyczyło Wyklętych. Np. w 8 klasie podstawówki (88r.) uczyłem się z podręcznika do historii, że w Katyniu Polaków mordowali hitlerowcy, a nie Sowieci. Piłsudski przedstawiony był tam jako faszystowski samozwańczy dyktator, a Powstanie Warszawskie wyłącznie jako chęć zagarnięcia władzy przed PKWN…
Jeśli chodzi o propagandę dotyczącą Wyklętych, to nazywani byli wyłącznie „bandytami”, którzy walczą z prawowitą władzą naszego kraju. Na myśl nasuwają mi się też popularne wydawnictwa: „Front bez okopów” (oczerniający m. in. „Inkę”), „Rano przeszedł huragan” (o „Ogniu”) oraz zbiór komiksów pt. „Diamentowa rzeka” (dwa odcinki o „bandytach”: „Było to na Podhalu…” i „Osaczony”).
– Czy zbierał Pan relacje od Niezłomnych? Jak wyglądały Pana spotkania z nimi i jakie wrażenia Pan wyniósł? Czy po latach nie żałowali podjęcia walki skazanej na niepowodzenie?
SZYMON NOWAK: – Niestety w obecnych latach żyjący Wyklęci to pokolenie odchodzące. A najbardziej znani partyzanci już nie żyją, zamordowani w czasach PRL. Ale udało mi się np. spotkać z Lidią Lwow-Eberle ps. „Lala” (narzeczoną „Łupaszki”), Krystyną Winiarz z d. Świątoniowską (dziewczyną „Wołyniaka”) i Zbigniewem Kurasiem (synem „Ognia”). To bardzo życzliwi ludzie, prawdziwi Polacy. Chyba mają świadomość, że pozostaje coraz mniej czasu na przekazanie swych, zacieranych coraz bardziej w pamięci, wspomnień. Ogólnie rzecz biorąc, nie żałują wyborów swoich i swych bliskich. Niekiedy tylko zadają pytanie retoryczne, jak mogły potoczyć się losy, gdyby nie poszli do lasu…
– Pisze Pan, że pamięć po Niezłomnych jest dalej zacierana. Jaki jest tego powód?
SZYMON NOWAK: – Proszę Pana, przecież żyją jeszcze ubecy, którzy katowali i mordowali Wyklętych, ówcześni sędziowie, prokuratorzy, milicjanci, żołnierze „ludowego” WP. W III RP pobierają wysokie resortowe emerytury, „poustawiali” kariery swym dzieciom, wnukom. To ogromna siła. Kto w 1989 r. miał pieniądze, by wykupić jakieś przedsiębiorstwo, rozpocząć swój własny biznes? Zresztą na scenie politycznej naszego kraju działają partie, które chętnie i teraz zakopałyby z powrotem Żołnierzy Wyklętych do bezimiennego dołu zapomnienia.
Proszę zwrócić uwagę na uroczysty pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego. Dygnitarze III RP i biskupi Kościoła lali krokodyle łzy żegnając z honorami „brata naszego, Wojciecha”… A przecież ten człowiek całe życie służył zbrodniczemu systemowi i wykonywał rozkazy Kremla. Czyż to nie chichot, a może zgrzyt, historii?
Ale powiedzmy szczerze, jeśli uważamy, że w latach 1944-89 Polska była zniewolona – to bez wątpienia walczący o niepodległość Ojczyzny Żołnierze Wyklęci są naszymi bohaterami, a służący Moskwie Jaruzelski to zbrodniarz i zdrajca.
– Nie obawia się Pan, że moda na przypominanie o Żołnierzach Wyklętych nie okaże się tylko chwilowa? Czy jest to może dopiero początek rozszerzenia świadomości społeczeństwa polskiego o zakłamane przez komunistyczną propagandę fakty z historii Polski?
SZYMON NOWAK: – Czas na bohaterów Polski będzie trwał bez końca. Czy to będą szeregowi żołnierze „Cudu nad Wisłą”, Wyklęci, Powstańcy Warszawy, czy też elita naszego kraju zamordowana w 2010 r. w Smoleńsku.
Uważam, że świadomość polskiego społeczeństwa ma się dobrze. Kibice pamiętają o Powstaniu Warszawskim, o Wyklętych. Młodzi w szkołach organizują uroczystości o bohaterach Powstania Antykomunistycznego. Nie oddają czci Jaruzelskiemu, Wałęsie, Kiszczakowi. Nie wierzą Kuroniowi, gdy ten pisze, że „Ogień” terroryzował ludzi na Podhalu. Młodzi już wybrali swych bohaterów, którymi są np.: „Inka” zamordowana przez komunę (która wtedy nawet złamała swoje prawo skazując na śmierć nieletnią), ksiądz „Rudy” zamordowany przez Niemców na Czerniakowie, czy wileńska łączniczka „Sarenka”.
– Pisząc o Żołnierzach Wyklętych odsłania Pan nieznane karty z historii Polski. Czy takich nieopowiedzianych historii jest więcej?
SZYMON NOWAK: – Jak już wcześniej wspomniałem, każdy życiorys to gotowy scenariusz. Dzieje każdego bohatera kryją w sobie nieodkryte, nieznane fakty, niezwykle ciekawe epizody. Dlatego historia jest taka interesująca i pasjonująca. Proszę sobie wyobrazić, ile wiadomości o Wyklętych zawierają komunistyczne dokumenty – protokoły ich przesłuchań, czy stenogramy rozpraw sądowych.
– W książce „Puszcza Kampinoska – Jaktorów 1944” opisuje Pan mało znany fakt istnienia Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej. Czym ona była?
SZYMON NOWAK: – Można powiedzieć, że przez dwa miesiące we wsiach pośrodku Puszczy Kampinoskiej, pod nosem Niemców, funkcjonowała polska wolna przestrzeń, całkowicie opanowana i kontrolowana przez partyzantów. Jeśli już jakiś niemiecki oddział przez przypadek zagłębił się w te strony, momentalnie zostawał rozbity. Te reguły nie dotyczyły wojsk węgierskich, z którymi zawarto porozumienie, aby „nie wchodzić sobie w drogę”. Węgrzy przepuszczali Polaków idących z odsieczą Warszawie, a Polacy przez swe „terytorium” przepuszczali Węgrów, jak by nie patrzeć – sojuszników III Rzeszy. Potem „ronowcy” próbowali wyprzeć Polaków z tych leśnych baz, lecz w dwóch brawurowych nocnych akcjach zostali całkowicie rozbici. Dopiero pod koniec września 44 r. Niemcy mogli przeprowadzić skuteczne akcje (z bombardowaniami lotniczymi), w wyniku których polskie zgrupowanie opuściło gościnne wsie i próbowało przebijać się w Góry Świętokrzyskie.
– W książce „Przyczółek Czerniakowski” wspomina Pan o udziale berlingowców w Powstaniu Warszawskim. Sympatykom Żołnierzy Wyklętych nie kojarzą się oni zbyt dobrze…
SZYMON NOWAK: – Dlaczego zaraz „niezbyt dobrze”? Wyklęci z zasady z wojskiem nie walczyli, a często nawet współpracowali (np. Antoni Żubryd i jego oddział współpracował z żołnierzami 34 pp). Czasami całe grupy z komunistycznego wojska przechodziły na stronę Wyklętych. Zdarzało się często, że kiedy oddziały spotykały się przed walką, ich dowódcy podczas rozmowy załatwiali sprawę i odchodzono bez jednego strzału. Oczywiście, kiedy od razu strzelano nie było czasu na rozmowy i pertraktacje. Ale nawet wtedy po walkach, pojmanych żołnierzy WP od Berlinga czy milicjantów, najczęściej po rozbrojeniu puszczano wolno. Te względy nie dotyczyły funkcjonariuszy NKWD i UB.
Warto pamiętać, że szeregowi berlingowcy często do wojska wstępowali ratując się z sowieckich łagrów i obozów pracy. Niektórzy berlingowcy mieli AK-owskie korzenie, inni byli wcielani do armii z polskich Kresów i nowowyzwolonych obszarów już po tej stronie Bugu. Na pewno nie pałali miłością do komunizmu.
– Pisząc o Powstaniu, dochodzi Pan do wniosku, że nie było od początku skazane na klęskę. Czytelnicy „Obłędu 44” Piotra Zychowicza mogą mieć inne zdanie. Czy na pewno przy tak rażącej różnicy w potencjale militarnym Polacy mieli szanse? Liczenie na pomoc Sowietów było przecież ogromną naiwnością, podobnie na chłodno kalkulujących aliantów.
SZYMON NOWAK: – Ano właśnie, nawet współcześnie kreowany jest wypaczony obraz Powstania Warszawskiego. Jakoby decyzję w Warszawie powzięło w wąskim gronie kilku nieodpowiedzialnych oficerów AK, że walka była od początku samobójcza i bez szans na powodzenie. Ale przecież decyzja o wybuchu walk zgodna była z wytycznymi Naczelnego Wodza z początku lipca, oraz dokładnie wypełniała zapis uchwały polskiego rządu na wychodźstwie z 25 lipca. Pomimo ogromnej dysproporcji, uważam że szanse na militarne zwycięstwo były.
Czy opanowanie większej części miasta i walka jak równy z równym przez dwa miesiące, to już w pewnym sensie zwycięstwo? Czy jeśliby Powstańcy bronili się przez pół roku, a może nawet rok, a potem kapitulowali, to czy to byłaby klęska?
SZYMON NOWAK: – Teoretycznie Polska od 3 września 1939 r. była w wielkiej antyhitlerowskiej koalicji. Naszymi sprzymierzeńcami były USA, W.Brytania, a w sierpniu 44 r. także i Francja, i Włochy. Należy również pamiętać o „sojusznikach naszych sojuszników”, czyli o Sowietach. Jeśli możliwa była współpraca Armii Czerwonej i AK przy wyzwoleniu Wilna i Lwowa, to dlaczego nie Warszawy?
Dziś wiemy, że zachód nas sprzedał, że cała pomoc Powstaniu nie wiązała się z technicznymi trudnościami, tylko polityczną kalkulacją. Ale teherańskie decyzje dotyczące Polski, przy dobrej chęci i twardemu postanowieniu przywódców USA i W.Brytanii, można było próbować zmienić. Często jedna, odmienna decyzja Hitlera, Stalina, Roosevelta i Churchilla, mogła sprawić, że dzieje Powstania Warszawskiego mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Jak? Zapraszam do lektury książki „Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego”.
(1535)