Jak informuje DoRzeczy.pl, w Instytucie Pamięci Narodowej odnaleziono dokument z 14 grudnia 1984, który potwierdza , że proces morderców ks. Jerzego Popiełuszki odbywał się pod bezpośrednią kontrolą MSW. Podpis pod stosownym dokumentem złożył gen. Czesław Kiszczak.
Śledztwo było ręcznie sterowane. Prok. Andrzej Witkowski podkreśla, że doszło do „zawoalowanego bezpośredniego wpływania przez grupę operacyjną MSW na merytoryczne decyzje prokuratora i sądu”. Za sprawą decyzji Kiszczaka miała miejsce ,,totalna inwigilacja każdego uczestnika procesu z wykorzystaniem wszelkich dostępnych wówczas środków techniki operacyjnej”. W grupie powołanej przez Kiszczaka znajdował się m.in. esbek z Torunia, który „utrzymywał stałe kontakty z agenturą KGB, umiejscowioną w jednostce wojsk sowieckich stacjonującej pod Toruniem”.
Prok. Witkowski dodaje, że służby miały swój poligon doświadczalny po śmierci Grzegorza Przemyka. Żaden z trzech milicjantów, którzy katowali opozycjonistę, nie miał postawionych zarzutów. Gen. Kiszczak był dumny: na jednym z odnalezionych dokumentów stwierdza, że „nasze zaangażowanie pozaprocesowe” przyniosło oczekiwane skutki. Śmierć Przemyka i ks. Popiełuszki łączy też osoba Zbigniewa Pudysza, dyrektora Biura Śledczego, który objął stanowisko w trakcie śledztwa w sprawie śmierci Przemyka, a potem był w grupie Kiszczaka.
Badaniem ręcznego sterowania śledztwem i procesem toruńskim – #Kiszczak – zajmował się prok. Andrzej Witkowski https://t.co/jq94rkJCbN pic.twitter.com/tMSIVAz2E2
— Adam Nieznaj (@AdamNieznaj1) 30 października 2017
(10139)