[…] W rzeczywistości przeciętna i nieprzeciętna Angielka jest ubrana całkowicie kakofonicznie, jaskrawo, dysharmonijnie, łączy na sobie kolory potwornie gryzące się z sobą. Poza tym cała obsiana jest jakimiś ozdóbkami – tu kwiatek, tu ptaszek, tu perełki, tu pióra, tu jeszcze coś. Nie ma na świecie pod żadną szerokością geograficzną bardziej krzykliwie ubranych kobiet niż Angielki.
Gust Angielki jest skrajnym przeciwieństwem tego, co się u nas gustem angielskim nazywa. „Les femmes sans pudeur, les hommes sans honneur” („kobiety bez wstydu, mężczyźni bez honoru”)
– powiedział o Anglii Napoleon Bonaparte. Poczucie honoru w naszym pojęciu w Anglii nie istnieje. Honor oznacza tam udzielane przez króla szlachectwo i ordery. Każdy w Anglii rozumie dobrze, co to jest „lista honorów” ogłaszana w określonym czasokresie, zawierająca nadanie tytułów szlacheckich i orderów.
Natomiast jeśli się Anglikowi mówi „wasz honor narodowy” lub „twój honor”, to on tego nie rozumie nie tylko przez flegmę, ale po prostu dlatego że pojęcie honoru, tak żywe i zrozumiałe dla Polaka, Hiszpana, Francuza czy narodów żółtych, w tym kraju w ogóle nie istnieje, jest w ogóle niezrozumiałe.
Dalszymi oryginalnymi cechami narodu angielskiego jest wrodzony sadyzm, wrodzona hipokryzja, a wreszcie bardzo specyficzny klimat stosunków seksualnych, który także oddziałuje na psychikę całego narodu.
Czuję w tej chwili, że drażnię uczucia swoich polskich, krajowych czytelników. Ludzie nie lubią, kiedy ktoś obraża w nich to, co oni „wiedzą dobrze” od dzieciństwa. Raz jeszcze powtórzę, że także emigrant polski zmieniał swe tradycyjne, przez przekonania pokolenia wyrobione, poglądy na Anglię i Anglików dopiero pod naporem kilku lub kilkunastu lat przykrego doświadczenia. Postaram się jednak później szczegółowo uzasadnić powyższe swoje twierdzenia. Pisano kiedyś o mnie, że przygotowuję książkę pod tytułem: „Lata w Anglii”, która będzie miała dwa motta, tak jak moja książka o dziejach emigracji nosiła tytuł: „Lata nadziei” i miała także dwa motta. Te moje projektowane motta do książki o latach spędzonych w Anglii miały brzmieć’:
Pierwsze, zaczerpnięte z pism wielkiego Irlandczyka, Bernarda Shaw:
– Are you English? – No, I am a gentleman. (Czy jesteś Anglikiem? Nie, jestem dżentelmenem.)
Drugie motto było wygrzebane z dziennika nieszczęsnego ostatniego cesarza rosyjskiego, Mikołaja II, z kart jego pobytu w Hesji w charakterze narzeczonego Alicji księżniczki heskiej, późniejszej Aleksandry Teodorówny.
Wtedy dziennik Mikołaja przyznaje się wstydliwie:
„W priegłupyj spasob potieriał wsio utro. Okazałsia zapiertym w kłozietie”. (W sposób przegłupi straciłem cały ranek. Okazało się, że jestem zamknięty w klozecie.)
Stanisław Cat-Mackiewicz, fragment książki „Londyniszcze”
Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie. Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com
Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...
1 komentarz
Anglicy to debile niestety maja smykałkę do polityki ni to co nasi ze dali się wrobić w maliny w 1939 przez anglików
Anglicy to debile niestety maja smykałkę do polityki ni to co nasi ze dali się wrobić w maliny w 1939 przez anglików