W 1942 roku, w programie sowieckiego Wojskowego Instytutu Języków Obcych pojawił się nowy przedmiot nauczania – specpropaganda.
Treści tego nauczania zostały utajnione, a wykształceni w Instytucie adepci natychmiast trafiali do armii i służb specjalnych Związku Sowieckiego.
Specpropaganda zniknęła z programu nauczania Instytutu w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, wróciła jednak w roku 2000 i jej doskonalenie trwa do dziś. Nazwę zmienił jedynie WIJO i obecnie nazywa się Wydziałem Informacji Wojskowej i Języków Obcych Wojskowego Instytutu Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej. Co ciekawe Instytut, o którym mowa, kształci także dziennikarzy, a szczególnie „korespondentów wojennych”.
Dodajmy do tego jeszcze: Akademię Kryptografii, Łączności i Informatyki przy Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, Państwowy Instytut Naukowo – Badawczy Problemów Technicznej Ochrony Informacji przy Federalnej Służbie Kontroli i Eksportu, Woroneski Instytut Łączności Rządowej , Akademię Federalnej Służby Ochrony w Orle, Akademie MSW w Rostowie nad Donem oraz Stowarzyszenie Naukowo – Metodyczne Uczelni Wyższych Federacji Rosyjskiej w Zakresie Bezpieczeństwa Informacyjnego (74 , rozsiane po całej Rosji placówki badawcze) – i dopiero wtedy możemy zdać sobie sprawę jak wielką wagę Putin i jego akolici przywiązują do operowania najbardziej skuteczną bronią współczesnego świata – specpropagandą.
Po co tak szczegółowo o tym wspominam?
Ano chcę, abyście zdali sobie sprawę, że nie żyjemy w okresie poprzedzającym wojnę, wojna już się toczy i to toczy się wszędzie… tam gdzie sięga sieć globalnej wymiany informacji i gdzie sięgają przekazy globalnych mediów.
[…] Kiedyś śledziłem to na przykładzie ruchów antyjądrowych i pacyfistycznych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w RFN, gdzie czołowe odgrywali działacze opłacani z kasy Stasi, a rolę ideowej trybuny stanowiło pismo „Konkret” niemal w całości subsydiowane przez Stasi. O mechanice tych działań na pisałem w książce „Tragarze śmieci”.
Analitycy CIA są zawsze krok z tyłu za nowymi pomysłami Rosji z zakresie globalnej propagandy i infosterowania.
Jedynymi, którzy doceniają rosyjskie postępy w zakresie infocybernetyki i infopsychologii, są ludzie z izraelskiego Mosadu. Zresztą w telawiwskim Instytucie pracuje dziś kilkudziesięciu rosyjskich specjalistów z tej dziedziny, którzy przyjęli izraelskie obywatelstwo.
[…] Wojna informacyjna trwa. W Polsce stosunkowo łatwo jest wyodrębniać jej przejawy.
To przede wszystkim bezwzględne niszczenie – w oczach szerokiej publiczności – wszelkich osób, które adekwatnie postrzegają rosyjską agresję i płynące z niej dla Polski zagrożenia.
Celują w tym procederze dziennikarze TVN, ale i Polsat oraz okupowana przez platformerskich i poskomunistycznych politruków publiczna telewizja niedaleko odstają na tym polu.
Wielu dziennikarzy i „komentatorów” czyni to jedynie z pędu do kariery i chęci przypodobania się znaczniejszym od siebie, jednak właśnie ci „znaczniejsi” – w wielu wypadkach – sprawiają wrażenie jakby Rosjanie posiadali na nich wystarczająco dużo kompromisów, bądź też wspomagali ich wystarczająco dużymi środkami, aby ci grali tak jak brzmi kremlowska nuta.
Często łapówki i kompromaty mieszają się ze sobą, tak aby nie sprawiać dyskomfortu agentowi wpływu.
Tam, gdzie następuje – operująca emocjonalnymi sloganami i defamującymi określeniami – krytyka polskiej historii, krytyka pozbawiona wpływających na eliminowanie błędów w przyszłości wniosków, tam gdzie tępi się wszelkie myśli o odrodzeniu siły państwa polskiego i jego społeczeństwa, tam wreszcie, gdzie tępi się już nawet patriotyczną terminologię i realne odnoszenie się do rosyjskiego zagrożenia, tam – z wielka dozą prawdopodobieństwa – możemy założyć, że działają rosyjskie ruble i materiały rosyjskich służb. Cyberwojna potrzebuje bowiem krajowych rezonatorów.
[…]
Witold Gadowski dla Stefczyk.info
(62)