W pięciu polskich miastach odbyły się akcje solidarnościowe w odpowiedzi na prześladowania osób LGBT w Czeczenii. Okazało się jednak, że nie wszystkie zgromadzenia ze zorganizowanych w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku i Wrocławiu były legalne. Policja musiała reagować, ale nie ma mowy o rozpędzaniu, jak chcieliby przekazać opinii publicznej organizatorzy.
Akcje organizowane przez Kampanię Przeciwko Homofobii miały pokazać solidarność z homoseksualnymi osobami prześladowanymi w Czeczenii. Rosyjskie media donoszą o porwaniach, torturach, a nawet morderstwach. Problem w tym, że zgromadzenia w Warszawie i Wrocławiu pod hasłem „Solidarnie z ofiarami homofobii w Czeczenii” w polskich miastach były nielegalne. Organizatorzy informują o rozpędzaniu manifestujących, ale nawet z ich relacji nie wynika, że do tego doszło.
Przyszliśmy na miejsce i policja poinformowała, że jeżeli otworzymy tę manifestację, to sprawa zostanie skierowana do sądu
– powiedziała NaTemat.pl Anna Smarzyńska ze Stowarzyszenie Kultura Równości. Dopiero po chwili dodała, że zgromadzenie we Wrocławiu nie zostało zgłoszone w odpowiednim trybie, a na spontaniczną akcję policja nie wydała zgody. Portal Tomasza Lisa alarmował:
Oto dowód, że Polska upodabnia się do Rosji. Policja rozpędziła demonstracje przeciwko prześladowaniom homoseksualistów
Tak policja „rozpędzała” zgromadzenie we Wrocławiu:
Podobnie było w Warszawie. W stolicy policja pozwoliła nawet protestującym na pewne działania.
Ostatecznie mieliśmy możliwość zabrania głosu, odczytany został apel, zapalone zostały znicze. Jednak po 15 minutach byliśmy poproszeni o opuszczenie miejsca i zabranie tęczowych flag, które przyczepiliśmy do płotu, oraz zdjęcie napisów „Solidarnie z ofiarami homofobii w Czeczenii”. Spotkanie odbyło się naprzeciwko ambasady Rosji. Stamtąd musieliśmy zabrać wszystkie rzeczy, a świeczki i znicze, które zostały zapalone przenieśliśmy pojedynczo
– powiedziała naTemat Cecylia Jakubczak z Kampanii Przeciw Homofobii.
Trzy z pięciu manifestacji odbyły się bez żadnych przeszkód i zakłóceń. Policja interweniowała tylko tam, gdzie zgromadzenia nie były odpowiednio zgłoszone i musiały zostać uznane za nielegalne. O żadnym rozpędzaniu, jak informują organizatorzy ze środowisk LGBT, nie może być mowy.
(1592)