„Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że sposób działania galerii handlowych w Polsce oparty jest na długoletnim doświadczeniu takich samych galerii w USA i na zachodzie Europy. To tam tworzono zasady sporządzania umów, tam wypracowano metody określane dzisiaj mianem „retail”. Jest to system obliczony na wyzysk prostego człowieka, na otumanienie konsumenta, na zarabianie gigantycznych pieniędzy.
W przypadku Polski, gdzie zdecydowana większość właścicieli centrów handlowych to kapitał zagraniczny, pieniądze te wędrują poza nasze granice. Jak już pisałem wcześniej, polska jest tylko siła robocza…”
(…)
„– Niech pan zainteresuje się tym człowiekiem. Miał zarzuty w sprawie mafii paliwowej. Skąd miał pieniądze na kilka galerii handlowych? – słyszę od dobrze zorientowanych.
W innym przypadku w jednym z polskich miast pojawia się wątek prania brudnych pieniędzy. Roberto Saviano w jednej ze swoich książek opisuje, w co inwestuje włoska mafia. W ciuchy, sieci kosmetyczne i centra handlowe. Tam pierze się kasę.
Ukrycie podpisanej umowy pod płaszczykiem „tajemnicy handlowej” to jak włoska omerta, czyli zmowa milczenia. A jeśli je złamiesz, to czeka cię kara. Podsuwane umowy nie maja związku z umową na najem lokalu.
Niestety, politycy w Polsce jakby tego nie chcieli widzieć i wiedzieć. W sądach arbitrażowych uczestniczył znany polski polityk Ryszard Kalisz, dziś bardziej celebryta niż prawnik. Kolejny z tuzów to Krzysztof Kwiatkowski, dziś szef Najwyższej Izby Kontroli. Temat znał niedzisiejszy już minister gospodarki, Waldemar Pawlak. Wystarczyło unormować przepisy w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów tak, aby przedsiębiorca podpisujący umowę w galerii handlowej był konsumentem. Bo jest konsumentem.”
Daniel Dziewit, Przeliczeni. Tajemnice galerii handlowych, Videograf, Chorzów 2015.
Książkę można nabyć TUTAJ.
(357)
polak to jest dziot robil za darmo i bedzie robic za darmo taki marny los polaka
i co my mamy z tymzrobic co mi po tym artykule skoro kazdy wie ze polak to dziot za grosze
Ten ciemny, mały punkt na klawiaturze nazywamy kropką, ten obok – mala skośna kreska – to przecinek. Zdania pisane bez tych znaków przypominają bełkot smakosza denaturatu.
Nie biorę nikogo w obronę ani nikogo nie ganię, ale jak można podpisać niekorzystną dla siebie umowę najmu lokalu i potem narzekać?