„UPA to duma Ukrainy”, „Michnik obciążył za Wołyń Hitlera i Stalina”, „to NKWD przebrane za UPA napadało na Polaków”. O „polskiej winie” w sprawie Wołynia
W zeszłym tygodniu Paweł Smoleński zamieścił na łamach „Gazety Wyborczej tekst zatytułowany „Nasz brat z UPA” poświęcony Jewhenowi Stachiwowi. Warto w tym kontekście przypomnieć stosunek „Gazety Wyborczej do UPA”.
Monika Śladewska, „Myśl Polska”
W wyniku zmian geopolitycznych w 1989 r. ideologiczna ofensywa spadkobierców tradycji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) dotarła do Polski. Na czele tego frontu stanęła Gazeta Wyborcza.
[quote]Eseje propagandzistów, rzekomych znawców stosunków polsko-ukraińskich poleca sam redaktor naczelny A. Michnik. 2-go marca 1993 r. wytłuszczonym drukiem zamieścił hasło „UPA to cześć i duma Ukrainy”. Trzeba być niezwykle zuchwałym aby porażający slogan, wymyślony przez ounowską ekstremę, nagłaśniać w Polsce. Powszechnie znany jest stosunek OUN-UPA do Polaków, wiadomo z kim wojowała tzw. UPA, ocena tej zbrodniczej formacji, dokonana przez A. Michnika budziła także zdziwienie niejednego światłego Ukraińca.[/quote]
Spod warstwy frazeologii demokratyczno-liberalnej dotąd w GW nie ukazał się artykuł o zbrojnej kolaboracji z III Rzeszą obu frakcji OUN-Bandery i Melnyka, o nazistowskiej ideologii przyjętej i realizowanej przez tę organizację, o roli Cerkwi greckokatolickiej, współodpowiedzialnej za ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA w czasie II Wojny Światowej o po wojnie.
Propagandowa twórczość OUN-owskich sprzymierzeńców manipulujących historią nie słabnie, antykresowa krucjata, przybiera na sile, w związku z tym należy przypomnieć zapomnianą rolę „autorytetów”, obrońców ducha OUN, na których z okazji 70-tej rocznicy zbrodni powołał się redaktor naczelny (GW, 23-24 marca 2013 r.). Niewątpliwie wybitne zasługi w obudzeniu upiorów przeszłości w Polsce i na Ukrainie ma sam A. Michnik.
W lipcu 1995 r. „GW” obdarzyła czytelników cyklem artykułów pod obłudnym szyldem „Wołyń: Szukanie prawdy”. Ograniczenie problemu do Wołynia świadczyło o kierunku w jakim zmierzał redaktor naczelny. Tworzono pozory – wszyscy mogą się wypowiedzieć, w rzeczywistości najbardziej napastliwe wypowiedzi pogrobowców tzw. UPA zostały nagłośnione, niewygodne fakty opisane przez świadków, pominięte lub odpowiednio kastrowane, artykułu badacza ukraińskiego nacjonalizmu dr hab. Wiktora Poliszczuka nie zamieszczono.
[quote]W listopadzie 1995 r. A. Michnik podsumował wypowiedzi w artykule „Rana Wołynia”, nie wymienił rzeczywistych sprawców okrutnej zbrodni, za tragiczny „konflikt polsko-ukraiński”, obciążył Hitlera i Stalina nakazał przekroczyć próg własnej pamięci, aby we wczorajszym wrogu zobaczyć brata i napisał „potrzebne są mądre i dalekowzroczne gesty Kościoła porównywalne z pamiętnym listem biskupów polskich do niemieckich, musimy przebaczyć i prosić o przebaczenie wzajemnych krzywd, podziały z przeszłości nie mają już znaczenia”. Formuła zawarta w liście biskupów polskich do niemieckich nie ma odniesienia do księży greckokatolickich i popów prawosławnych wzywających wiernych do mordowania Polaków. Pan Michnik nie wskazał, kogo mamy prosić o wybaczenie, komu przebaczać, swoją idee narzucił prezydentom i dostojnikom kościoła katolickiego obu obrządków.[/quote]
Nagłośnione w GW hasło „pojednanie polsko-ukraińskie” jest zręcznym chwytem propagandowym, zostało wymyślone w celu rozmycia odpowiedzialności ukraińskich faszystów za popełnioną zbrodnię ludobójstwa. OUN nie miała mandatu narodu ukraińskiego do działania w jego imieniu, zhańbiła dobre imię Ukraińca i idee walki o niepodległość, w czasie II Wojny Światowej stanęła po stronie Niemiec i uruchomiła wszystkie siły dla zwycięstwa Hitlera. Ukraińscy nacjonaliści bestialsko wymordowali 200 tyś. Polaków, 80 tyś. Ukraińców, wiele tysięcy Żydów a także Rosjan, Czechów, Ormian. OUN-B realizację programu rozpoczęła od Wołynia i południowego Polesia. Szał zabijania trwał do 1947 r., zasięgiem objął Małopolskę Wschodnią, Bieszczady i południowo-wschodnią Lubelszczyznę. Kres ludobójstwa położyła wojskowa operacja „Wisła”.
GW od początku powstania oswajała niezorientowanych czytelników z duchem banderowszczyzny poprzez zamieszczanie zmanipulowanych tekstów pseudohistoryków mieszkających w Polsce, a także na Ukrainie.
Przykładowo w lipcu 1995 r. ukazała się skrócona wersja referatu Iwana Kyczija wygłoszonego w Podkowie Leśnej na konferencji zorganizowanej w 1994 r. przez Ośrodek Karta. Ten artykuł to szczyt hipokryzji, twierdzenia profesora historii Uniwersytetu Wołyńskiego nie mają nic wspólnego z nauką, należą do sfery socjotechniki, Kyczij mówi, że do wypadków wołyńskich doprowadziła polityka II RP, nienawiść była tak wielka, że zemsty nie mógł powstrzymać sam Kłym Sawur (kat Wołynia, członek kierownictwa OUN).
Innym absurdalnym wywodem profesora było to, że winne tragedii jest polityczne kierownictwo ZSRR i Niemiec. Według niego „trudno dziś ustalić kto napadał na polskie wsie, nie ma bowiem dokumentów, sądzę, że dokonali tego enkawudziści … przebrani w mundury UPA”. Powszechnie wiadomo, że mundury tzw. UPA zaprojektowano po wojnie, w czasie jej trwania chodzili w cywilnych ubraniach lub przebrani w zdobyte mundury polskie, sowieckie i niemieckie. Dla Kyczija mordowanie bezbronnych było walką a rozpaczliwa obrona to także walka więc ocena moralna obu stron jest jednakowa „ludzie ginęli po obu stronach”. Wniosek jest taki, że gdyby broniący życia dali się wyrżnąć byli by bez winy. Historyk Kyczij dosłownie powielił mity M. Łebeda, organizatora rzezi Polaków, szefa banderowskiej „Służby Bezpeky”. Łebed jak każdy zbrodniarz bronił się kłamstwem. Po wojnie ukrywał się w klasztorze bazylianów w Rzymie, gdzie wydał książkę pt. „UPA”. Wybielił banderowców i siebie, pisał o historycznej nienawiści Polaków do narodu ukraińskiego, o nabrzmiałych przez wieki krzywdach, wymyślił nawet walki tzw. UPA na frontach z Niemcami, Sowietami, Polakami i inne niedorzeczności, przykładowo podszywanie się Niemców i Sowietów pod oddziały UPA. Na publikację o charakterze czysto propagandowym, powołują się ukraińscy nacjonalistyczni historycy.
Redaktor Michnik pisze „Polacy i Ukraińcy zapamiętali inaczej”, „My Polacy mamy obowiązek rozumieć ukraiński punkt widzenia. I najlepsi z nas – np. J. Giedroyć z uporem nam ten obowiązek uświadamiali”. W imieniu jakich Polaków i jakich Ukraińców wypowiada się pan Michnik? Polacy mają rozumieć ounowsko-banderowski punkt widzenia, natomiast mordercy bezbronnych nie muszą rozumieć niedoszłych ofiar, do dziś borykających się z traumatyczną pamięcią. Wielu nie złożyło relacji, nie byli w stanie wracać pamięcią do tamtych dni i nocy spędzonych w krzakach, zbożach i innych kryjówkach.
Podczas pielgrzymek do Maisons-Laffite J. Giedroyć-polityk uczył nie tylko Michnika historii i manipulowania pamięcią. Giedroyć nie miał mandatu od narodu polskiego, nie reprezentował stanowiska polskiego Rządu Emigracyjnego, proponował własną koncepcję odnośnie obszaru Ukraina-Litwa-Białoruś. Giedroyć na łamach „Kultury” rozpoczął budowanie nowego wizerunku OUN-UPA i „mostów przyjaźni między Polakami i Ukraińcami” de facto między ukraińskimi faszystami. O „konfliktach” nakazał zapomnieć, wzywał do przeprowadzenia rachunku sumienia przez obydwie strony, bo jak mówił „winy były wzajemne i prosić należy o wzajemne wybaczenie”. Doktryna Giedroycia odeszła w niepamięć, zbrodnia dokonana przez OUN-UPA została udokumentowana i potwierdzona przez prokuratorów pionu śledczego IPN, a obrońcy ukraińskiego nacjonalizmu nadal nie są w stanie wyjść poza kanon argumentów jakimi operował wyszkolony przez Niemców M. Łebed. Rozkaz tego zbrodniarza był krótki „Natychmiast i jak najprędzej zakończyć akcję totalnego oczyszczania ukraińskich terytoriów z ludności polskiej” („Taras Bulba” – Borowiec, wspomnienia).
A. Michnik polecając orędzie Synodu Biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego napisał, że „Pojednanie Polski z sąsiadami to z pewnością największy sukces polityki zagranicznej III RP”, przytoczył formułę eseju J. Mieroszewskiego i dodał, że „pojednanie dotyczy zwłaszcza relacji polsko-ukraińskich”. Faktem jest, że po denazyfikacji, z Niemcami ułożyły się poprawne stosunki sąsiedzkie, natomiast nie było cudu pojednania z Ukrainą, farsa jaka dotąd miała miejsce nie przełożyła się na poziom społeczeństwa. Nie sprzyja temu ukraiński etos nacjonalistyczny, marsze pod faszystowską symboliką, przenoszenie tych akcji na poziom państwowej polityki historycznej oraz modły greckokatolickiego abp Igora Woźniaka pod pomnikiem Bandery i głoszenie, że jest on skarbem narodowym. Złudzeniem jest, że elity polityczne „przełamały logikę fatalnej przeszłości”. Prawdy nie przesłoni tajemniczy kod „partnerstwo strategiczne”.
Nie pisałabym tego tekstu gdyby A. Michnik nie przypomniał o uderzeniu się w polską pierś przez polskiego pisarza Józefa Łobodowskiego, w jego artykule pt. „Przeciw upiorom przeszłości” zamieszczonym w „Kulturze” paryskiej w 1952 r. Łobodowski pisał „rzezie Polaków przez Ukraińców nie wyczerpują dziejów sporu” i „ten medal miał odwrotną stronę, gdyż rzezie były wzajemne”. Łobodowski przestrzegał „Którzy dmą w miechy przy ogniu polsko-ukraińskiej nienawiści, będą współodpowiedzialni za tą krew, która się jeszcze w przyszłości poleje”. W jakim celu te straszne słowa cytował pan Michnik właśnie teraz? I dlaczego sam mówi o „nienawiści między naszymi narodami!? Te odkrywcze poglądy redaktora nie powinny być narzucane opinii publicznej. Dyspozycyjni publicyści „GW” piszą o możliwości wzniecenia wojny z Ukraińcami. Biskupi greckokatoliccy w orędziu też ostrzegają, że manipulowanie okolicznościami tych wydarzeń „na zamówienie polityczne mogą tylko rozdmuchać przygasły ogień narodowej wrogości” To lęk przed prawdą, przed krzykiem ofiar skłania eksponentów OUN-UPA do szantażu, straszenia, podszywania się pod naród, unikania słowa „ludobójstwo” i uciekania się do …eufemizmów typu „tragedia”, „bratobójstwo”.
Sylwetkę Łobodowskiego, prekursora historycznego przekłamania przedstawił W. Poliszczuk w „Gorzkiej Prawdzie” (Toronto 2000 s. 36). Łobodowski pochodził z Wołynia, rozumiał kulturę ukraińską, mówił że jego przodkowie pochodzili od Kozaka Łobody. Był współpracownikiem Giedroycia i działaczem polonijnym nie mając wiedzy o tym co za sprawą OUN-UPA stało się na Kresach uległ wpływom ukraińskiej nacjonalistycznej diaspory. Dla Łobodowskiego Ukraina sięgała tylko do granicznej rzeki Zbrucz, nie przyjmował do wiadomości. że USRR należała do koalicji antyhitlerowskiej, pisał „Ukraina w czasie II Wojny Światowej dała potężny ruch narodowy i armię powstańczą”. Zafałszowany materiał do napisania złowieszczego artykułu dostarczył Łobodowskiemu banderowiec Jewhen Wreciona. Łobodowski fałsz przyjął za prawdę i zbudował konstrukcję o polskiej winie. Giedroyć banderowskie kłamstwa podparł swoim autorytetem i zaopatrzył notką, że pogląd autora w tej sprawie pokrywa się z opinią Zespołu „Kultury”. Stanowisko Giedroycia odnośnie problemu ounowsko-banderowskiego kształtowało się pod wpływem nie tylko Wreciony także stypendysty hitlerowskiego – Osadczuka , kolaboranta Kubijowycza i samego Doncowa. Giedroyć pisał, że robiąc „Kulturę” często jeździł do Monachium gdzie po wojnie mieścił się ośrodek ukraińskiego nacjonalizmu tam mieszkał Bandera, Stećko i inni.
O tym jak splatała się polityka z rzeczywistością i paryską „Kulturą” przedstawił czołowy działacz OUN-Jewhen Stachiw w wywiadzie dla „Naszego Słowa” (11 czerwca 2000). Wywiad nosił tytuł „Nie ma w historii odwiecznych wrogów, teraz Ukrainie potrzeba, żeby Polska była jej sprzymierzeńcem”. Stachiw w 1941 r. w „grupach pochodnych” dotarł do Krzywego Rogu. W 1942 r. w Donbasie rozpoczął nacjonalistyczną działalność propagandową, bez powodzenia, tam powiedziano mu, że hasło „Ukraina dla Ukraińców” i „filozofia” Doncowa nie przejdzie.
W 1944 r. Stachiw organizował szlak kurierski, łączący ukraińskich nacjonalistów z aliantami we Włoszech. Po utworzeniu na emigracji Ukraińskiej Głównej Wyzwoleńczej Rady (UHWR) został przewodniczącym Prezydium Środowiska tej Rady. Pierwszymi przedstawicielami UHWR, mówi Stachiw, byli J. Wreciona i M. Prokop, którzy przybyli do Szwajcarii. Gdy skończyła się wojna J. Wreciona skontaktował się z przedstawicielami polskiego Rządu Emigracyjnego i z ludźmi piszącymi w „Kulturze”. Będąc w Austrii związałem się z J. Wrecioną on miał już kontakty z J. Czapskim z „Kultury” i innymi politykami. Od tego spotkania zaczęło się „wielkie zbliżenie” Polaków i Ukraińców de facto banderowców. Z wywiadu Stachiwa dowiedzieliśmy się o szlaku kurierskim z Nowego Jorku do mieszkania J. Kuronia, o wysyłaniu sprzętu poligraficznego i funduszy dla „Solidarności”.
A. Michnik w nawiązaniu do orędzia greckokatolickich biskupów napisał, że ich głos warto przeanalizować, „budowa polsko-ukraińskiego pojednania jest trudna ale niezbędna, wbrew tym którzy pielęgnują nienawiść między naszymi narodami”. To jest obsesja pana Michnika, nie ma nienawiści między narodami istnieje dotąd nierozwiązany problem OUN-UPA. Upominanie się o godne uczczenie ofiar jest chrześcijańskim obowiązkiem, a domaganie się potępienia ludobójców OUN-UPA przestrogą dla potomnych. Greckokatolickim biskupom zabrakło odwagi, nie wskazali inspiratorów i wykonawców doktrynalnej, jednostronnej, planowo prowadzonej rzezi Polaków, wzywanie biskupów do wzajemnego wybaczania jest nieporozumieniem.
Drogę do pojednania wskazuje ewangeliczna nauka o wybaczaniu, o czym biskupi wiedzą, a jednak podpisali dokument o charakterze czysto politycznym. W wymiarze religijnym winowajca uznaje winę, wyraża żal i prosi o wybaczenie.
Nie osiągnie się pojednania z pominięciem etyki i prawdy historycznej.
(831)
Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie. Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com
Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.