Oto jak wyglądają kulisy brukselskich interesów. Wystarczyło, że tylko jedna firma z Polski weszła na niemiecki rynek z biopaliwami, a już Komisja Europejska wszczęła wielkie postępowanie przeciwko naszemu krajowi – informuje serwis NaTemat.
– Nie spodziewałem się, że unijnych urzędników stać na tak agresywny lobbing wbrew polskim interesom. Niedawno zaczęliśmy sprzedaż biododatków w Niemczech. Widocznie bardzo ukuło to czyjeś ambicje, że polski producent razem z Orlenem wychodzi na Zachód Europy
– mówi Grzegorz Ślak prezes firmy Wratislawia Bio w rozmowie z NaTemat.
Inną firmą, która ucierpiała, jest Bioagra Oil.
Warto przypomnieć, że Komisja Europejska skierowała pozew przeciw Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Zastrzeżenie Komisji dotyczy tego, że polskie przepisy traktują preferencyjnie podmioty działające na rynku paliw, które zaopatrują się co najmniej w 70 procentach w biopaliwa – płynne lub gazowe paliwa transportowe produkowane z biomasy – u polskich producentów, oraz w przypadku gdy biopaliwa są produkowane głównie z surowców pochodzących z niektórych krajów. Takie preferencyjne traktowanie stanowi dyskryminację producentów biopaliw i producentów surowców z innych krajów
– czytamy.
Poza tym KE uznała, że biokomponenty uzyskane z produkcji roślinnej nie będą traktowane jako paliwo odnawialne, mimo że zdrowy rozsądek mówi coś innego. Tymczasem aby zrealizować Narodowy Cel Wskaźnikowy, „musimy zapewnić, by do 2020 r. co najmniej 10 proc. całej energii zużywanej w transporcie” pochodzić będzie ze źródeł odnawialnych.
Co stanie się, jeśli Polska przegra proces? Krajowi grożą surowe kary finansowe, choć na razie nie wiadomo, jakiej wysokości.
NaTemat pisze, kto cierpi z powodu „dyskryminacji” na polskim rynku. To fińska firma Neste, największy europejski producent komponentów do biopaliw.
(5211)