Potęga talentu i pióra profesora Strońskiego była tak duża, że społeczeństwo polskie, myśląc o wojnie z bolszewikami, myślało bardziej o wyprawie kijowskiej niż o bitwie sierpniowej. Za bitwę sierpniową dziękowało Bogu, za wyprawę kijowską złorzeczyło Piłsudskiemu.
Można powiedzieć, że Piłsudski miał za sobą lewicę. Ale wpływy lewicy związane były ściśle stosowanym przymiotnikiem pięcioprzymiotnikowym prawa głosowania, z istnieniem i funkcjonowaniem sejmu. Właściwą, realną, niezależną siłą w Polsce była tylko inteligencja, a na tę miał w tej epoce Stroński wpływ ogromny. Stroński wpychał Piłsudskiego w objęcia lewicy, gdyż odcinał go od prawicowego społeczeństwa, od kleru, ziemiaństwa, przeważnej części inteligencji, od Poznańskiego i zaboru Pruskiego. Piłsudski nie rozumiał potęgi prasy. Nie wiedział, co zrobić może prasowa sugestia, gdy kieruje nią człowiek z talentem, klasy Strońskiego.
Po bitwie sierpniowej armia polska odniosła szereg sukcesów, wypędzając bolszewików z obszarów wschodnich. Czy mogła iść dalej? Faktem jest, że Piłsudski czuł się zwyciężony przez opinię publiczną, że sejm był przeciwny dalszej wojnie, że opinia polska powszechnie bała się nowej wyprawy kijowskiej, że w dalszej wojnie z bolszewikami nie mógł Piłsudski liczyć nawet na poparcie lewicy, który by mu go na pewno odmówiła.
[quote]Piłsudski miał teraz pozycję wobec narodu przypominającą do pewnego stopnia niektóre chwile z panowania Władysława IV. Ustąpił. Traktat ryski przekreślił całkowicie jego system polityczny.[/quote]
Dnia 21 września 1920 roku zaczęły się pertraktacje w Rydze, dnia 12 października podpisano warunki zawieszenia broni, dnia 18 marca 1921 roku – traktat pokojowy.
Ten traktat pokojowy przewidywał odszkodowanie dla Polski w złocie, którego bolszewicy nigdy nie zapłacili i na którego zabezpieczenie Polska nie żądała żadnego zastawu, choć mogła to uczynić. Sowiety reprezentował Joffe. Delegacja polska była wyłoniona przez sejm. Przewodniczącym był Jan Dąbski, ludowiec, członkami – przedstawiciele wszystkich klubów sejmowych, którzy poczuli w sobie geniusz polityczny, ale niewątpliwie najsilniejszą wśród nich indywidualnością był profesor Stanisław Grabski. Na niego też spadła odpowiedzialność czy zasługa, że traktat pokojowy z Rosją był przekreśleniem możliwości polityki Piłsudskiego na przyszłość, że był nowym zwycięstwem Dmowskiego.
Ziemie wschodnie dawniej Rzeczypospolitej podzielono pomiędzy Sowietami a Polską w ten sposób, że bolszewicy otrzymali większość tych ziem, my – mniejszość. Na swoich ziemiach bolszewicy, oczywiście, zorganizowali państwa bolszewickie, które dając Ukraińcom i Białorusinom wszelką zresztą swobodę używalności ich języków, uniemożliwiłyby im propagowanie aspiracji narodowych. Każde hasło narodowoukraińskie było prześladowane tam z energią, siłą i okrucieństwem, na które nigdy by nie stać było państwa polskiego. W ten sposób ukraińskie czy też białoruskie hasła narodowe mogły już teraz rozbrzmiewać i działać tylko na naszym terytorium, czyli ewentualny rozwój nacjonalizmu ukraińskiego, albo białoruskiego, nie zmieniałby już w niczym statutu terytorialnego Rosji sowieckiej, natomiast uderzyłby w Polskę. Nacjonalizm ukraiński czy też białoruski nie mógł już teraz być użyty do rozczłonkowania Rosji, mógł osłabić tylko Polskę. Ten układ stosunków zmuszał nas po prostu do zaniechania pomocy Ukraińcom w emancypacji, zmuszał nas do stosowania wobec nich programu Dmowskiego, czyli dążenia do ich narodowej asymilacji i połączenia z narodem polskim
Polska otrzymała tyle Ukraińców i Białorusinów, ile mogła ich strawić – oto było zwycięstwo programu Dmowskiego i Grabskiego.
Wydawało się to rozsądne w tej chwili. W roku 1921 jesteśmy w zenicie doktryny państwa narodowego. Zdaje się wtedy ogólnie, że państwa narodowe należą do przeszłości, nie mają przyszłości. Wielka wojna podniosła zasady polityki narodowościowej Napoleona III do wysokości kanonu i doktryna Dmowskiego była ogólnie zrozumiała, natomiast dążenia Piłsudskiego istotnie nie odpowiadały duchowi czasu.
Konsekwencje polityczne traktatu ryskiego narzuciły się z żelazną siłą polityce wewnętrznej Polski. Przez pewien czas utrzymują się jeszcze w Polsce na wpół schowane, na wpół legalne ukraińskie organizacje irredentystyczne, jeszcze niby trochę działają petlurowcy, tli się przez pewien czas na wpół polityczna, na wpół groteskowa akcja rzekomego Białorusina, Bułaka – Bałachowicza. Ale to są węgle wygasającego ogniska; tlą się dopóty, dopóki istnieje niebezpieczeństwo odnowienia się wojny polsko – bolszewickiej. Potem wewnętrzna polityka narodowościowa zejdzie na tory doktryny Dmowskiego, będzie się dążyło do państwa jednolicie narodowego i z tego toru nie zejdziemy już nigdy.
Piłsudski dojdzie do władzy niepodzielnej, nieograniczonej, jednak w niczym nie zmieni konsekwencji traktatu ryskiego w naszej polityce wewnętrznej. Rządy okresu BBWR będą rządami nacjonalistycznymi, wreszcie rządy Śmigłego – Rydza i Ozonu staną się nawet karykaturą idei Dmowskiego, zabłyszczą polityką, której Dmowski nigdy by nie stosował, rozumiejąc, że przesada w wykonaniu może zniszczyć idee asymilacji. Z wyjątkiem jednego województwa wołyńskiego, na którego terenie wojewoda Józewski stosował politykę z czasów wyprawy kijowskiej, politykę będącą niezrozumiałą i szkodliwą anomalią wobec polityki innych sąsiadujących z nam województw i całego rządu – ani za czasów dyktatury Piłsudskiego, ani późniejszych nie mieliśmy wobec narodowości słowiańskich innej polityki prócz tej, którą wskazywał Dmowski. Że czasami sam Dmowski kierowałby nią lepiej, to już inna kwestia. Że czasami ta polityka była niezręczna i dawała rezultaty wręcz odwrotne do zamierzeń asymilacji, to znowu inna kwestia. W danym wypadku chodzi mi tylko o podkreślenie niewątpliwego faktu, że polityka federacyjna została przez traktat ryski przekreślona, że istniała może jeszcze w literaturze, ale nigdy w życiu realnym.
Wreszcie jednak zasadnicza uwaga przy końcu tych rozważań. Oto używam tutaj dwóch określeń równolegle: Ukraińcy i Białorusini. To traktowanie Ukraińców i Białorusinów na jednym poziomie było wielkim błędem, który się na stałe powtarzał w polskiej polityce narodowościowej. Nie tylko nie można równać Ukraińców z Białorusinami, ale nie można nawet porównywać Ukraińców do Białorusinów. Ukraińcy stworzyli już swoją inteligencję, stali się świadomym, wieloklasowym społeczeństwem, o państwowych aspiracjach i tradycjach; Białorusini do ostatniej chwili byli tylko materiałem etnograficznym i niczym więcej.
Stanisław Cat Mackiewicz, „Historia Polski od 11 września 1918 do 17 września 1939”
(180)