To było pierwsze polskie powstanie narodowe na okupowanych przez Niemcy Hitlera i Sowiety Stalina obszarze Rzeczypospolitej Polskiej. Piękne w swej symbolice, bo wybuchło w nocy z 21 na 22 stycznia – dokładnie w 77 rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego. Tragiczne i szczególnie bolesne w swych skutkach, bo sowieci zabili lub wywieźli do łagrów i na zesłanie około 80 powstańców, w większości jeszcze 18-22-letnich.
Czortków to niewielkie powiatowe miasto w dolinie Seretu na Podolu. Po agresji sowieckiej 1939 zajęte przez wojska sowieckie. NKWD – tak jak wszędzie w rozległej sowieckiej zonie okupacyjnej (52% terytorium RP) aresztowało czortkowską elitę społeczną, przedstawicieli inteligencji, rodzin osadników wojskowych, urzędników, obywateli ziemskich. Sowieci przeprowadzili też błazeńskie, upokarzające „wybory” i wpisali powiat czortkowski do ukraińskiej „republiki rad”.
Te działania budziły opór Polaków, zwłaszcza ludzi młodych, wykształconych w miejscowym gimnazjum i liceum, uformowanych przez swych nauczycieli w duchu patriotycznym. Zresztą, jednym z organizatorów konspiracji antysowieckiej, niepodległościowej był nauczyciel gimnazjalny, harcmistrz Józef Opacki.
Tadeusz Bańkowski, Henryk Kamiński i Heweliusz Malawski założyli organizację niepodległościową Stronnictwo Narodowe, która planowała walkę z wrogiem i akcje sabotażowe.
Na początku stycznia 1940 Polacy uznali, że jest szansa na zdecydowaną akcję zbrojną przeciwko sowietom i na ewakuowanie młodych Polaków z Czortkowa do Rumunii – by mogli potem wyruszyć do Wojska Polskiego we Francji i walczyć z okupantami u boku aliantów. Polska szansa polegała na tym, że część stacjonujących w mieście sił sowieckich wyruszyła na front fiński, gdzie Armia Czerwona ponosiła niewyobrażalne straty w walkach z dzielnymi Finami, broniacymi swej niepodległości.
Czortkowscy powstańcy postanowili opanować sowieckie koszary, więzienie, szpital i dworzec kolejowy, skąd chcieli wyruszyć zdobytym pociągiem przez Zaleszczyki do Rumunii.
[quote]21 stycznia 1940 w kościele dominikanów zebrało się kilkudziesięciu młodych ludzi. Gdy się na dobre ściemniło, zaatakowali koszary. Zaskoczenie udało się tylko połowicznie, do tego powstańcy nie mieli prawie broni – liczyli na zdobycz w koszarach. Sowieci wyprowadzili wojsko na ulice. NKWD rozpoczęło aresztowania Polaków.[/quote]
24 młodych Polaków, po enkawudowskim śledztwie, skazano na śmierć i rozstrzelano. 55 zesłano do obozów pracy. Tylko nieliczni, którzy przeżyli, zostali zwolnieni do Wojska Polskiego gen. Władysława Andersa po układzie Sikorski–Majski w 1941.
Stanisław Maria Jankowski z krakowskiego IPN, autor wystawy o Powstaniu Czortkowskim, napisał:
[quote]Plakat z kołchoźnikiem, wymieniającym siarczysty, rosyjski pocałunek z czerwonoarmistą, plakat wsparty cytatem „ze Stalina” po raz pierwszy oglądano pod koniec roku 1939 na polskich Kresach, dotkniętych wówczas dramatem sowieckiej inwazji. Zrywając go z muru, płotu lub tylko kreśląc scyzorykiem czy kawałkiem gwoździa – oczywiście, ze strachem, aby nikt tego nie widział – odpowiadano na pytanie, jak mieszkańcy oceniają „wyzwolenie Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”. I jakie mają zdanie na temat pomysłu włączenia kresowych terenów Rzeczypospolitej Polskiej do „wielkiej rodziny narodów ZSRS.[/quote]
Najbardziej odważni i niezadowoleni zaczęli konspirować jesienią 1939 roku, a 21 stycznia 1940 roku – w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego – postanowili zaatakować sowiecki garnizon w Czortkowie nad Seretem. Nie mieli rozeznania, jakie są siły przeciwnika. Brakowało im broni oraz amunicji i niewiele się pomyliłem w jednej z publikacji, oceniając uzbrojenie powstańców na cztery pistolety, bagnet i szablę…
Wydarzenia nad Seretem różnie są nazywane w bardzo nielicznych – jak dotąd – publikacjach. W wydawanych w Warszawie i Kijowie zbiorach dokumentów przeczytać można o „powstaniu w Czortkowie”. W dokumentach, które znajdują się w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku, polski emisariusz w roku 1940 pisał o „awanturze czortkowskiej”, natomiast w zbiorach konspiracyjnych depesz, przechowywanych w Instytucie Sikorskiego w Londynie, przeczytałem o akcji, która „mimo że się nie udała, to wywarła jak najlepsze wrażenie na ludności”.
[quote]O tym powstaniu nie mówi się zbyt wiele, nie wspominano o nim choćby jednym słowem w peerelowskich podręcznikach historii. To powstanie, o którym milczą nawet podręczniki w niepodległej Polsce.[/quote]
Na tragicznym powstaniu nie zakończyły się nieszczęścia Polaków z Czortkowa. Kiedy Niemcy zaatakowali Związek Sowiecki w czerwcu 1941, na całym obszarze sowieckiej okupacji, poza terenami nadgranicznymi, błyskawicznie zajętymi przez Niemców, doszło do niewyobrażalnych zbrodni sowieckich zbrodniarzy na bezbronnych więźniach politycznych i ludziach uznanych za przeciwników władzy sowieckiej, we wszystkich prawie więzieniach. Podobne niemieckie zbrodnie i niemieckie marsze śmierci z obozów koncentracyjnych w 1945 są pod względem okrucieństwa nieporównywalne ze zbrodniami sowieckimi z końca czerwca i z lipca 1941.
W Czortkowie zbrodniarze „ewakuowali” część więźniów. Kolumnę pędzono drogą na Żytomierz. Po drodze zabijano ludzi w przydrożnych rowach. Większość została zamordowana przed dotarciem do celu. Inną grupę więźniów transportowano koleją przez siedemnaście dni z Czortkowa do Gorkiego – w nieludzkich warunkach, prawie bez jedzenia i bez picia. Ludzie umierali w męczarniach. Pozostałych w Czortkowie więźniów, głównie Polaków, enkawudziści mordowali i zakopywali na dziedzińcu więziennym. W nocy z 1 na 2 lipca 1941 sowieci zamordowali w mieście 8 polskich dominikanów.
Okrutne zbrodnie z lata 1941 sprawiły, że mieszkańcy okupowanych Kresów witali wojsko niemieckie z ulgą – w przeświadczeniu, że gorzej już na pewno nie będzie. Ukraińcy – w przeciwieństwie do Polaków – szli na pełną kolaborację z Niemcami, aby tylko nie wrócił „raj” sowiecki. Niestety, pod parasolem niemieckim dopuścili się niegodziwych zbrodni na polskich bezbronnych rodzinach, co wykopało głęboką przepaść między naszymi narodami…
źródło: Nasz Dziennik, Wolna Polska
(129)