Tego się nie spodziewała. Niemiecka dziennikarka chciała porozmawiać ze zwykłymi obywatelami po głośnym morderstwie w Chemnitz. Oto co ją spotkało (wideo)

Rozdźwięk między niemieckimi mediami głównego nurtu a społeczeństwem, szczególnie na wschodzie kraju, staje się coraz większy. Pokazuje to zachowanie ludzi zgromadzonych w Chemnitz wobec reporterki jednej z telewizji.

Po tym, jak 35-letni Daniel H. został zasztyletowany przez dwóch imigrantów pochodzących z Syrii i Iraku, w Chemnitz doszło do masowych demonstracji. Wśród oskarżonych o śmierć młodego człowieka znalazła się Angela Merkel, która toleruje masową imigrację, a także media, które zdaniem protestujących nie pokazują pełnej prawdy o wydarzeniach. Kiedy jedna z reporterek, a także przedstawiciele lewicy próbowali rozmawiać z demonstrującymi, usłyszeli sporo cierpkich słów.

Mężczyzna nie dał się przekonać, że to wina Niemców. Tłumaczył, że jest zwykłym obywatelem, pracujących od 40 lat.

– Jaki jest Twój problem

– pytała dziennikarka. Wtedy usłyszała to, co sądzi wielu zwykłych Niemców.

– Nie mogę więcej wychodzić na miasto z moimi wnukami

– odpowiadał, podkreślając, że kiedy jego żona i córka wyszły na spacer, usłyszały od Arabów pytanie, czy chcą z nimi… uprawiać seks.

– Gdybym ja to zrobił parę lat temu, zostałbym oskarżony o napaść na tle seksualnym

– dodawał. Zgromadzeni potwierdzali, że mówi prawdę.

– Jeśli nie płacisz podatków, idziesz do więzienia, a tacy ludzie pozostają na wolności

– wściekał się inny Niemiec, dodając, że dlatego takie przypadki, jak ostatnie morderstwo będą się powtarzać. Inny człowiek tłumaczył, że całe zamieszki rozpoczęły się, gdy jeden z Arabów napluł na grób ofiary i powiedział ,,g*niany Niemiec”.

Media nie podały jednak tej okoliczności, a protestujących określały mianem nazistów.

– Każdy jest nazistą, kto jest wściekły na obecną sytuację

– dodawano.

Dziennikarka próbowała tłumaczyć, że wszystko to zamierza pokazać, ale nie dowierzano jej, twierdząc, że wypiera fakty.