Szef niemieckiego MSZ Sigmar Gabriel powiedział, że zgadza się z Emmanuelem Macronem, iż Europa to nie supermarket i nie można jej traktować jako źródła dochodów. O sytuacji w Polsce mówił, że jest trudna.
Jesteśmy w takiej fazie na świecie, że powraca się do polityki bazującej na własnych interesach, a nie na wartościach. Myślę, że jako Europejczycy musimy się temu przeciwstawić
– grzmiał. Źle oceniał sytuację w Polsce:
Nie ma wątpliwości, że to, co się dzieje, nie jest dobre
– podsumował. Jednocześnie przyznawał samokrytycznie:
Kiedy spojrzę na te wszystkie katastrofy w przeszłości, z reguły spowodowane przez Niemcy, to wiem jaka spoczywa na nas odpowiedzialność, także za przyszłość naszych relacji
Tymczasem Gabriel nie ma najlepszej passy w samych Niemczech. Jego polityka otwartych drzwi dla uchodźców doprowadza przeciwników takich posunięć do furii. Podczas wystąpienia w Salzgitter w 2016 roku został przez grupę prawicowców nazwany komunistą, marksistą kulturowym i zdrajcą narodu. Nie wytrzymał i pokazał przeciwnikom środkowy palec. Jak donoszą media, to, co wyprowadziło go z równowagi, to nawiązanie do jego ojca. Walter Gabriel do końca krytykował syna za prowadzenie niewłaściwej polityki, szkodliwej dla Niemiec.
W poniższym nagraniu przeciwników imigracji nazywa mało wyszukanymi słowami (das Pack – hołota), zapewniając, że dla nich jest tylko jedna odpowiedź: policja, oskarżenie w sądzie, więzienie.
Dodaje, że każdy imigrant, który przybywa do Niemiec, ma więcej wspólnego z Niemcami niż ci ludzie
(5866)