Oto fragment wywiadu z Georgem Sorosem. Podczas rozmowy miliarder przyznaje, że nie ma żadnych wyrzutów sumienia, kiedy tysiące rodaków było wysyłanych do obozów śmierci, a on obserwował, kiedy odbierano im dorobek życia.
Kiedy Niemcy okupowali Budapeszt w 1944 roku, ojciec Sorosa był poważanym prawnikiem. Aby uratować syna, wyrobił mu fałszywe papiery i ten dzięki temu uchodził za chrześcijanina. Znalazł się pod opieką człowieka, który brał udział w konfiskowaniu mienia Żydów, którzy byli masowo rabowani, a później wysyłani na śmierć. Mały Soros z bliska przyglądał się, jak wyglądał straszliwy proceder.
Przyznaje, że to wtedy wykuwał się jego charakter. Ale twierdzi, że nie czuje żadnych wyrzutów sumienia. Mówi, że jako dziecko nie widział związku między odbieraniem mienia a późniejszym losem Żydów. – Gdybym to nie ja tam był, ktoś inny odbierałby to mienie – przyznaje wprost Soros, który podkreśla, że pełnił tylko rolę obserwatora.
(10188)