Socjolog dr Wojciech Sadura został zapytany przez dziennikarkę Newsweeka Annę Szulc o komentarz w związku z właśnie powstającym tekstem „Najazd Hunów”. Jego wypowiedzi miały stanowić ilustrację do tezy artykułu – Polacy zachowują się fatalnie nad Bałtykiem. Ale jego wypowiedzi pominięto. Dlaczego?
Dziennikarka zadawała sugerujące odpowiedź pytania:
Panie Doktorze widać efekt 500+. Nad Bałtyk przyjechało o 1 mln Polaków więcej niż rok temu. Wielu pierwszy raz w życiu. Nie potrafią się zachować…
Całe wydmy, za przeproszeniem, zasrane…
Widziałam tłumy ostrzyżonych na krótko ludzi w koszulkach „Wołyń Pamiętamy” i „Żołnierze wyklęci”. Znany antropolog codzienności powiedział, że być może przyjechali, aby zamanifestować polskość Bałtyku!
Socjolog odpowiada rzeczowo, nie ulegając suflowanym podpowiedziom zawartym w pytaniach. Twierdzi, że wysoka frekwencja to niekoniecznie efekt 500+:
Wzrost popularności Bałtyku to trend zauważalny od kilku lat. Raczej efekt histerii związanej z „zagrożeniem terrorystycznym”, nakręcanej przez media, niż programem 500+
O zachowaniu Polaków mówi:
To efekt rabunkowej polityki miast, które chcą zarobić na morzu nie tworząc infrastruktury. Zarządzanie plażami, parkingami oddaje się firmom, które myślą kategoriami krótkoterminowego zysku. Nie zadbano o kanalizację, a nawet o przenośne toalety…
Na sugestie o „manifestacji polskości Bałtyku” [sic!!! – red.] odpowiada:
Nie sądzę aby byli aż tak zaangażowani. Pewnie przyjechali pogrzać się w słońcu i napić się piwa nad morzem…
Dr Sadura podsumowuje:
Chyba ani razu nie udało się odpowiedzieć „dobrze”, bo w poniedziałek dostaję informację, że wiele wątków (w tym wszystkie poruszane przeze mnie) nie zmieściło się w tekście
Jego opinie nie są na tyle „dobre”, by znaleźć się w tygodniku. Zamiast tego dziennikarka próbuje wyjść z twarzą i proponuje przeprowadzenie wywiadu na stronę internetową Newsweeka.
Proszę bardzo –mówię. I na tym historia się kończy (ale histeria dopiero zaczyna)
– kończy Sadura.
Jak Newsweek opisywał Polaków? Tutaj kilka charakterystycznych fragmentów tekstu.
Tomasz Lis próbował nieudolnie bronić dziennikarki, ironizując:
Lis się myli – żadna wypowiedź nie znalazła się w tekście.
(1102)
