2 lutego 1965 r. Sąd Wojewódzki dla m.st. Warszawy orzekł karę śmierci wobec Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora Warszawskiego Handlu Mięsem. Był to jedyny najwyższy wymiar kary orzeczony w sprawie gospodarczej, który wykonano po 1956 r. w PRL. Wielu ekspertów twierdzi, że był to „mord sądowy”, a wyrok zapadł jeszcze przed procesem na najwyższych szczeblach ówczesnej władzy.
W 2004 r. Sąd Najwyższy uznał, że wyrok w „aferze mięsnej” został wydany z rażącym naruszeniem prawa. Jego uchylenie uznał za rehabilitację nie wówczas skazanych, a samego wymiaru sprawiedliwości.
18 kwietnia 1964 r. Stanisław Wawrzecki został aresztowany na warszawskim lotnisku na Okęciu, kiedy wracał z podróży służbowej z Bukaresztu z grupą handlowców, w tym gości zagranicznych. Powód? nieprawidłowości w handlu mięsem na terenie Stolicy. Wraz z nim w tej sprawie za kraty trafiło ok. 400 osób. Na ławie oskarżonych wraz z nim zasiadło jeszcze czterech dyrektorów uspołecznionego handlu mięsem, czterech kierowników sklepów oraz właściciel prywatnej masarni.
Polityczne naciski
Watch Afera mięsna in Educational | View More Free Videos Online at Veoh.com
Sprawa miała podłoże polityczne. W latach 60. Polską targał deficyt mięsa. A było ono jednym z podstawowych składników polskiej diety. Nie można było sobie wyobrazić obiadu bezmięsnego.
[quote]Aby ratować twarz władze musiały znaleźć jakiś pretekst. Ówczesny pierwszy sekretarz PZPR Władysław Gomułka wskazywał, że to nieprawidłowości w handlu mięsem powodują jego deficyt na rynku. W socjalistycznym ustroju nie mogło bowiem niczego brakować. Miał to być system bez wad.[/quote]
Polityczny charakter zarzutów można było wyczytać już z samego aktu oskarżenia. Prokuratura stwierdziła w nim, że zgodnie z wytycznymi i wskazaniami kierownictwa partii, Rady Państwa i rządu, organy ścigania podjęły energiczne wysiłki, aby wzmocnić walkę z przestępczością gospodarczą i zapewnić ochronę mienia społecznego przed grabieżą i nadużyciami.
[quote]Czyny te bowiem wyrządzają ogromne szkody materialne oraz powodują zakłócenia w planowym zaopatrywaniu ludzi pracy w artykuły pierwszej potrzeby, a także opóźniają stałe podnoszenie stopy życiowej ludności[/quote]
– czytamy.
To jednak nie jedyne nadużycie, którego dopuszczono się w tym procesie. Przeprowadzono go w trybie doraźnym wprowadzonym przez dekret PKWN z 1945 r., a nie zgodnie z Kodeksem postępowania karnego z 1928 r., który wówczas obowiązywał.
Do tego do orzekania w tej sprawie wytypowano wybranych sędziów, którzy byli całkowicie ulegli ówczesnej władzy. Byli to dwaj sędziowie Sądu Wojewódzkiego: Kazimierz Gerczak, Faustyn Wołek i specjalnie oddelegowany z Sądu Najwyższego Roman Kryże (ojciec byłego wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS sędziego Andrzeja Kryże). Ten wybór już źle wróżył oskarżonym. Kryże był bowiem uznawany za bezwzględnego. W okresie stalinowskim wydał wiele wyroków śmierci wobec żołnierzy AK. Mówiono nawet o nim, jak o sędzi, który ma „swój prywatny cmentarz”.
Tryb doraźny
Zastosowanie trybu doraźnego do rozpatrzenia tej sprawy dały oskarżycielom i składowi orzekającemu dużo szersze granice w możliwości wymierzenia kary. Wawrzecki przyznał się w śledztwie i procesie do brania łapówek od kierowników sklepów mięsnych. W sumie miał ich przyjąć na sumę ok. 3,5 mln ówczesnych złotych, przy relacji, że kilogram kiełbasy kosztował ok. 40 zł.
[quote]Zgodnie z kodeksem z 1928 r. można za to było dostać najwyżej pięć lat. Jednak zastosowanie niezgodnego z konstytucją trybu doraźnego dawało możliwość nadzwyczajnego zaostrzenia kary po karę śmierci włącznie. I z tego skorzystali prokuratorzy i sędziowie.[/quote]
Prokuratura zażądała trzech wyroków śmierci. Sąd wydał jeden. Czterech pozostałych dyrektorów skazano na dożywocie, pozostałych – kierowników i masarza na kary od 9 do 12 lat więzienia. Od tego orzeczenia nie było odwołania do drugiej instancji. Nie przewidywał tego tryb doraźny. Skazani mieli jedynie możliwość wystąpienia do Rady Państwa z wnioskiem o zastosowanie prawa łaski.
Uwikłany w aferę
Wawrzecki trafił do celi w więzieniu na warszawskim Mokotowie przy ul. Rakowieckiej. Tu, jak relacjonował jeden z jego współwięźniów, osiwiał w ciągu jednego dnia. Liczył na ułaskawienie. Jednak 18 marca 1965 r. Rada Państwa nie skorzystała z niego. 19 marca po południu w celi śmierci stracono Wawrzeckiego przez powieszenie. Był to jedyny wyrok śmierci za przestępstwa gospodarcze wykonany w PRL po zakończeniu epoki stalinizmu.
Jednym z trzech synów Stanisława Wawrzeckiego jest znany aktor Paweł Wawrzecki. W filmie Leszka Cichockiego i Piotra Pytlakowskiego „Śmierć w majestacie prawa” stwierdził, iż wierzy, że ojca uwikłano w aferę. Że krył kogoś z góry. Ten ktoś obiecał za to wyświadczyć mu przysługę. Z jego słów można wywnioskować, iż ojcu mógł ktoś obiecać łagodniejsze potraktowanie w procesie. Później, na tej samej podstawie, mógł liczyć na ułaskawienie. Ani do jednego, ani do drugiego nie doszło.
Paweł Wawrzecki uważa, że po procesie zacierano ślady. Mówił o pożarze, który miał strawić większość akt. O pożarze nie ma jednak żadnej informacji w sądowych archiwach. Zastanawiać może fakt, że z akt, które powinny liczyć 50 tomów w archiwach pozostało jedynie pięć.
Kasacja
27 lipca 2004 r. Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację od wyroku w „aferze mięsnej” złożoną przez ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Andrzeja Zolla. Zoll wskazywał, że wyrok wobec Wawrzeckiego i innych oskarżonych wydano z rażącym naruszeniem prawa. Do opinii Zolla przychylili się sędziowie SN. W ustnym uzasadnieniu sędzia Stanisław Zabłocki podkreślił, że wyrok, choć zapadł z rażącym naruszeniem prawa, nie może służyć pełnej rehabilitacji skazanych. – To bardziej rehabilitacja wymiaru sprawiedliwości, który przed 40 laty nie zapewnił im rzetelnego i sprawiedliwego procesu – powiedział.
W ocenie SN, proces odbywał się nie w trybie przewidzianym przez Kodeks postępowania karnego z 1928 r. lecz w trybie doraźnym przewidzianym dekretem PKWN z 1945 r., co było rażącym naruszeniem prawa, w tym prawa do obrony. Tryb doraźny uniemożliwiał poddanie wyroku procedurze odwoławczej, a także poszerzał katalog możliwych do orzeczenia kar do kary śmierci włącznie. Obrońcy oskarżonych wnosili o zmianę trybu postępowania, lecz wniosek nie został uwzględniony przez prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie.
To jednak nie zamknęło sprawy „afery mięsnej” – w lutym 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł 200 tys. zł odszkodowania od Ministra Sprawiedliwości dla jednego z trzech synów Wawrzeckiego – Andrzeja. Tym samym uwzględnił jego pozew wobec Skarbu Państwa za śmierć ojca. W Pozwie Andrzej Wawrzecki domagał się 500 tys. zł. Sąd uznał, że istnieje związek między przekroczeniem uprawnień przez sędziów, którzy skazali jego ojca, a szkodą jaką dla syna była jego strata. Sąd podkreślił, że gdyby nie bezpodstawnie zastosowany przez sąd PRL tryb doraźny, Wawrzecki nie zostałby skazany na śmierć. W uzasadnieniu wskazał, że tamten proces miał na celu określony cel propagandowy i był przygotowywany w różnych kręgach, dlatego odszkodowanie ma wypłacić „jednostka nadrzędna” wobec sądu PRL – czyli minister sprawiedliwości.
Wcześniej odszkodowania od Skarbu Państwa po 108 tys. zł otrzymała żona i inny z synów byłego dyrektora Warszawskiego Handlu Mięsem z Pragi Północ. Jednocześnie w 2007 r. sąd odrzucił wniosek bliskich Wawrzeckiego o rekompensaty za skonfiskowany po procesie majątek. Dodatkową karą orzeczoną wobec podsądnych w aferze mięsnej był bowiem przepadek mienia i wysokie grzywny.
Bezkarność sędziów
[quote]Sprawcy „sądowego mordu” – jak określają niektórzy wyrok w sprawie „afery mięsnej” pozostaną bezkarni. Większość z nich nie żyje, w tym najważniejsi przewodniczący składu sędziowskiego i jego członkowie. Na tej podstawie w lutym 2010 r. Sąd Rejonowy w Warszawie umorzył proces prokuratora Eugeniusza W., który zażądał w 1965 r. kary śmierci dla Wawrzeckiego. Jego ścigania domagał się Instytut Pamięci Narodowej. Sąd uznał, że w jego działaniu brak było znamion czynu zabronionego. W ocenie sędziów, W. nie może odpowiadać za decyzje sędziów ze sprawy Wawrzeckiego.[/quote]
Prokuratorzy IPN zarzucili oskarżycielowi ze sprawy „afery mięsnej” przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, za co może grozić do 3 lat więzienia. Według IPN, mimo braku podstaw do prowadzenia procesu w trybie doraźnym, prokurator bezzasadnie powołał się na dekret z 1945 r. o postępowaniu doraźnym, składając na tej podstawie wnioski o trzy kary śmierci dla oskarżonych. Zdaniem śledczych Instytutu, było to przejawem rażąco nieadekwatnej represji w ramach dyrektyw sądowego wymiaru kary dla osiągnięcia celów propagandowych i politycznych, w sytuacji gdy zawiłość i okoliczności sprawy nie tworzyły przesłanek do rozpoznania sprawy w tym trybie.
Wyrok śmierci wykonany na Wawrzeckim był przykładem nadużyć aparatu państwowego w PRL. Nagłaśniając tę sprawę, chciano zrzucić winę za niewydolność systemu socjalistycznego na „oszustów i rabusiów”, którzy czerpiąc własne korzyści ograbiają z podstawowych dóbr pracujący naród. Do dziś proces, który przeprowadzono przed warszawskim Sądem Wojewódzkim uznawany jest za pokazówkę sterowaną politycznie, dla osiągnięcia propagandowego efektu. W latach 60. takich procesów było po kilkadziesiąt rocznie. Z roku na rok liczba aktów oskarżenia spadała. W 1965 r. było ich 79, a już w 1970 tylko 18. Gra „mięsem” traciła swoją społeczną nośność. Aferzystów podobno wyłapywano, a mięsa nie przybywało.
źródło: TVP
(774)