Czy widzieliście kiedy polskiego pana za granicą, który poznaje się z wielkim panem Francuzem albo Anglikiem? Ja, pókim miał pieniądze, przesiadywałem zimą w Nizzy albo w Kairze i widziałem ich mnóstwo.
Otóż za każdym razem zadawałem sobie pytanie: dlaczego u diabła, nie Francuz lub Anglik stara się podobać Polakowi, tylko Polak im? Dlaczego zawsze tylko Polak się mizdrzy, tylko Polak kokietuje? Dlaczego wstydzi się niemal swego pochodzenia – i jeśli wypadkiem Francuz powie mu, że go wziął z akcentu za Francuza, albo Anglik weźmie za Anglika, to się rozpływa z radości, jak masło na patelni? Ach! Widziałem takich kokietów dziesiątkami – i to jest stara rzecz.
Polski pan umie czasem nosić wysoko nos w kraju. Przed cudzoziemcem zawsze na dwóch łapkach. Czy to nie jest brak dumy z własnej rasy, z własnej krwi, z własnej tradycji? Jeśli macie najmniejsze ziarenko kawioru, to mi przyznacie słuszność!
Henryk Sienkiewicz, powieść „Wiry”
(104)