Ruszył projekt „Zapisy Terroru” – największy w Europie zbiór zeznań i świadectw ludności cywilnej, polskich obywateli, którzy przeżyli dramatyczne chwile oraz tragedię swoich bliskich, rodzin czy sąsiadów, w czasach okupacji niemieckiej i sowieckiej.
Niemcy prowadzili nas ul. Działdowską do Wolskiej. Domy po obu stronach ulicy były już wypalone, a ich mieszkańcy wyprowadzeni. Na Wolskiej zatrzymali nas Niemcy przed bramą fabryki »Ursus«, która była oddziałem fabryki mieszczącej się w miejscowości Ursus. Oprócz naszej grupy nie widziałam przed fabryką żadnych Polaków, natomiast stało tam dużo SS-manów, Ukraińców i samochodów. Przed bramą ustawiono nas rodzinami. Brama była otwarta, a gdy do niej doszłam, ujrzałam na podwórku fabryki stosy trupów, grupy ludności cywilnej, Ukraińców. Słyszałam strzały i jęki. Zrozumiałam, że nas czeka ten sam los.
Za każdą osobą wyrzuconą na podwórze szedł SS-man i Ukrainiec, którzy strzelali z rewolweru w tył głowy. Zwróciłam się do Ukraińca, który głaskał moją córkę po lokach, z prośbą, by nas zwolnił. Ukrainiec ten zwrócił się z kolei do kolegi, powtarzając mu po polsku moją prośbę. Ten jednak nie zgodził się, odpowiadając mu, wskazał na nas: polnische banditen. Córka wówczas wzięła mnie za rękę i poszłyśmy w kierunku ściany.
Kiedy doszłyśmy do ściany, strzelano kilka razy do nas. Pierwszy strzał trafił mnie w szyję. Upadłam i trafiono mnie wówczas jeszcze trzy razy: raz w rękę i dwa razy w okolice serca. Obok mnie upadła córka, posłyszałam wkrótce jeszcze jeden strzał, po którym już córka moja nie ruszyła się. W międzyczasie wprowadzano nowe partie Polaków. Ile razy, nie umiem sobie zdać sprawy. Słyszałam straszne krzyki, błagania, jęki oraz strzały. Jak to długo trwało, nie wiem, gdyż byłam zupełnie osłupiała
fragment wstrząsającej relacji Zofii Staworzyńskiej, mieszkanki Warszawy, która 20 grudnia 1945 roku została przesłuchana w charakterze świadka.
Takich relacji znajduje się tysiące…
(1087)