Jako jedna z nielicznych przeżyła eksperymenty doktora Mengele. Teraz dzieli się wstrząsającymi wspomnieniami

w II wojna światowa


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Była jedną z ofiar doktora Mengele. Przeżyła jednak jego okrutne eksperymenty. Po latach Lidia Maksymowicz przerwała milczenie i opowiedziała o tym, co w obozie w Auschwitz robił ,,Anioł Śmierci”.

Lidia Maksymowicz trafiła do obozu jako 3-latka. Przetrwała eskperymenty, którym była poddawana i doczekała oswobodzenia Auschwitz 27 stycznia 1945 roku. Była jednym z 160 dzieci, które przeżyły. Jak się potem okazało żyjącym najdłużej.

Więźniarka 70 072, bo taki numer miała Lidia Maksymowicz w Auschwitz, jest jedną z bohaterów książki ,,Dobranoc, Auschwitz. Reportaż o byłych więźniach” Aleksandra Wójcika i Macieja Zdziarskiego.

Lidia Maksymowicz do obozu trafiła jako 3-latka z mamą i dziadkami, którzy natychmiast zostali zabici. Dziewczynka wspominała, że dzieci nie poznawały swoich ogolonych na łyso i ubranych w pasiaki mam, a warunki były fatalne.

Bardzo szybko dowiedziałam się o doktorze Mengele. Wszystkie dzieci wiedziały, kto to jest i że kiedy przychodzi, trzeba się chować, włazić pod pryczę, żeby tylko doktor Mengele nie zabrał

– mówiła Maksymowicz w rozmowie z autorami książki.

Dziewczyna zapamiętała, że dostawała zastrzyki, po których jej skóra pokrywała się ropniami i traciła kolor. Nawat mama jej nie poznawała.

Matce zawdzięczam przetrwanie, bo wielokrotnie, narażając swoje życie, czołgała się z jedzeniem do baraku dziecięcego. W budce strażniczej stał żołnierz z karabinem, który pilnował terenu. Mama wyczekiwała na moment, gdy snop światła był skierowany w inną stronę. Wtedy podbiegała i starała się wejść. Raz złapała ją blokowa i tak lała, że wybiła jej wszystkie zęby

– wspomina Maksymowicz. Z matką straciła jednak kontakt po Marszu Śmierci i zarządzonej przez Niemców ewakuacji obozu.

Potem dziewczynka trafiła do nowej rodziny. Wiedziała, że nazywa się Luda i pochodzi z Mińska. Nic więcej. W końcu dorosła, przestała bawić się w obóz i… w 1962 roku dostała list z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, że szuka jej matka. Od lat. Porozmawiały telefonicznie, a potem się spotykały, ale nie było mowy o powrocie. Tym bardziej, że matka Lidii zamieszkała w ZSRS.

Teraz Lidia Maksymowicz żyje spokojnie. I podkreśla zawsze, że ma wielu przyjaciół, także byłych więźniów Auschwitz. Niemieckiego Auschwitz.

Nie mówię o hitlerowcach czy nazistach, ale o Niemcach. Jako dziecko nie wiedziałam, kim są naziści. Funkcjonariusze w obozie mówili po niemiecku, więc dla mnie to byli Niemcy. Do dzisiaj tak mówię. Młodzi Niemcy reagują na to bardzo różnie. Niektórzy chyba nie wierzą w to, o czym opowiadam, bo w ich domach milczy się na ten temat. Nie wiedzą, kim byli dziadkowie

– stwierdziła pod koniec rozmowy, którą opublikował serwis Nowahistoria.interia.pl.

 

(8929)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.