W wieku 16 lat kariera Glika stanęła pod dużym znakiem zapytania. Wszystko z powodu jednego nieszczęsnego meczu.
Właściciel i trener wodzisławskiej szkółki Janusz Pontus zawsze bojowo nastawiał swoich podopiecznych. Miał wrogów w Śląskim Związku Piłki Nożnej. Nie ukrywał tego były wiceprezes związku, nieżyjący już Grzegorz Termiński: „On i jego żona awanturowali się na boisku i nie dopuścili do gry drużyny rywali. Chodziło o mecz z Odrą. Nie zgodziłem się wtedy na mecz mojej drużyny z juniorami Odry Wodzisław, którzy byli starsi od naszych piłkarzy” – tłumaczył Pontus.
Jesienią 2004 roku, po meczu Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej z Sośnicą Gliwice, Kamil miał olbrzymie kłopoty. Jego, jako kapitana drużyny, oraz Pontusa wezwano na posiedzenie Wydziału Dyscypliny Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Glik jechał do Katowic jako świadek, a wlepiono mu roczną dyskwalifikację!
7 grudnia 2004 roku w „Fakcie” ukazał się artykuł zatytułowany „Kara za cyniczny uśmiech”. Takiego werdyktu i takiej kary w polskim futbolu jeszcze nie było. Kamil Glik wezwany został na posiedzenie Wydziału Dyscypliny Śląskiego Związku Piłki Nożnej jako świadek, a wlepiono mu roczną karę dyskwalifikacji! 16-letni junior Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej zeznawał w sprawie dotyczącej swojego trenera Janusza Pontusa, któremu WD zarzucał niewłaściwe zachowanie podczas meczów piłkarskich. „Kilkadziesiąt lat pracuję jako działacz, ale nie przypominam sobie podobnej sprawy. Chłopak bez przerwy wszystkim przerywał. Zachowywał się prowokująco i cynicznie się uśmiechał. Wydział Dyscypliny miał prawo do takiej kary. Jeśli stwierdzimy poprawę w jego zachowaniu, po pół roku ma szansę na jej zawieszenie” – tłumaczy Grzegorz Termiński, wiceprezes ŚZPN. Młody piłkarz przedstawia swoją wersję. „Ja tylko mówiłem, jak było podczas naszego meczu z Sośnicą Gliwice. Sędzia wyrzucił jednego z naszych zawodników z boiska. Jako kapitan podszedłem do niego i zapytałem: „Co pan robi?, a on mi na to: Wypier….j nie interesuj się tym! Nikt tego nie chciał jednak słuchać” – opowiada Glik.
„Piłkarscy pseudodziałacze od kilku lat zniechęcają nas do pracy. Jak tak dalej będzie, to w czerwcu wycofamy swoje zespoły z piłkarskich rozgrywek. To nie ma sensu” – mówi Pontus, właściciel i trener Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej.
Kamil tak wspomina tamto przykre dla siebie wydarzenie: „Nie pamiętam już, kto wtedy sędziował, ale był bardzo nieprzyjemny i od początku gwizdał przeciwko nam. Potem z Januszem pojechałem na zebranie do siedziby Związku. Siedziało tam dwóch czy trzech panów. Trochę się wtedy zdenerwowałem, bo widziałem, że chcą mnie uwalić. Skończyło się na rocznej dyskwalifikacji. Choć chyba i tak potraktowano mnie ulgowo, jako że grałem wtedy w reprezentacji Śląska juniorów. Różnie mogło być. Przez to zawieszenie mogłem przecież w ogóle przestać grać”.
O zakończeniu tej historii i o wielu innych, także o trudnych relacjach z ojcem czy o tym, co mówi raper z Turynu Willie Peyote, który nagrał o Gliki kawałek muzyczny, w autoryzowanej biografii filara reprezentacji Polski.
FRAGMENT KSIĄŻKI Michała Zichlarza, „Kamil Glik. Liczy się charakter”, Wydawnictwa SQN, Kraków 2016.
(3363)