Scena z powstania styczniowego, obraz T. Ajdukiewicza z 1875

Powstanie Styczniowe: za i przeciw. „Punkt odniesienia dla następnych pokoleń” czy „dla narodu nieszczęście. Za miskę soczewicy zaprzedano byt i rozwój społeczeństwa”

w Bez kategorii/Historia do 1918 r.


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze
Scena z powstania styczniowego, obraz T. Ajdukiewicza z 1875
Scena z powstania styczniowego, obraz T. Ajdukiewicza z 1875

Jan Żaryn:

jan-zarynWychowywałem się w szkole bardziej realizmu politycznego i pozytywizmu również warszawskiego. Dla mnie Powstanie Styczniowe było i pozostaje bardziej w sferze dramatu ludzi jak najszlachetniejszych, którzy chcieli i mieli do tego prawo żyć w niepodległej Polsce.

Najbardziej identyfikowałem się jednej strony z postacią Andrzeja Zamoyskiego, postać liderująca obozowi białych, postać szlachetna, oddająca taki czysty polski patriotyzm. Z drugiej strony był to abp Szczęsny Feliński, który z jednej strony w imię realizmu nie chciał doprowadzać do jeszcze większych emocji, które źle wpływają na podejmowanie decyzji politycznych, ale gdy już została podjęta, choć jego zdaniem zła, to stanął po stronie tych walczących. Nie po stronie Rosjan, którzy łamali prawo, ani również po stronie Aleksandra Wielopolskiego. To spowodowało aresztowanie arcybiskupa i wieloletnie tragiczne losy jego życia.

To, co wiązało się z przekazem rodzinnym i było dla mnie oczywistością, to że Powstanie Styczniowe było doświadczeniem szczególnie dramatycznym dla tej części społeczeństwa polskiego, którą możemy nazwać ziemiańsko-inteligencką, z której się wywodzę.

[quote]Takim dramatycznym doświadczeniem było, że przegraliśmy Polskę i w konsekwencji była to również utrata majątków, wygnanie na Syberię czy emigracja w różne części świata.[/quote]

powstanie-styczniowePowstanie Styczniowe stanowiło niewątpliwie punkt odniesienia dla następnych pokoleń, a szczególnie dla pokolenia niepokornych, które wypracowało niepodległą Polskę zarówno przez obóz Piłsudskiego jak i obóz Dmowskiego. W gruncie rzeczy odnosili się do tego wydarzenia. To było pokolenie uczniów tamtego powstania. Z tego punktu widzenia było ono szalenie dramatyczne, ale i dobrze uczące następnych. Dlatego tak stawiano na pozytywistyczną edukację, aby budować nowoczesny naród, uświadamianie przynależności do jednej wielkiej spuścizny. Piłsudski robił to na poziomie PPS-u w odniesieniu do klasy robotniczej, a Dmowski z Ligą Narodową do warstwy chłopskiej. Wprowadzają ich w społeczny krwioobieg narodowego myślenia i polskiej tradycji. Wcześniej inteligencja, ziemiaństwo i ówczesna szlachta uważali, że ich myślenie jest jedynym punktem odniesienia dla całego społeczeństwa. Ale tak nie było.

Najwłaściwsze określenie Powstania Styczniowego to dramat, ale na pewno nie kretynizm. Znam pana Janusza Korwin-Mikke i on użył określenia prowokacyjnego i on zdaje sobie sprawę z tej prowokacji. To może służyć refleksji, która może towarzyszyć naszemu narodowi. Ile powinno być w nas dziś egoizmu narodowego, a ile naiwnego altriuzmu? Ile zrozumienia zasad politycznej gry, że tracimy dziś w wielu sferach suwerenność na rzecz Rosji czy Niemiec i nie chcemy się jako społeczeństwo nawet nad tym zastanawiać? Nowoczesny mądry naród z naszym doświadczeniem, nie może być politycznie naiwny. Lekcja płynąca z Powstania Styczniowego to: jak lepiej i mądrzej prowadzić politykę zagraniczną.

Na pewno też warto wspominać przy tym wspaniałe postacie powstania, jakim był np. Romuald Traugutt, świetny organizator, który stworzył punkt odniesienia pod dobrze funkcjonujące państwo podziemne. Byli wspaniali kapłani, błogosławieni świeci jak ks. Rafał Kalinowski, o. Honorat Koźmińskim, Albert Chmielowski czy abp Szczęsny Feliński. Przyglądajmy się ich postawom. Jest bardzo wiele aktualnych treści wynikających dla nas z Powstania Styczniowego. Nie dajmy go spymitywizować.

źródło: Fronda.pl

Jerzy Moszyński i Paweł Popiel o Powstaniu Styczniowym

Paweł Popiel
Paweł Popiel

PRZYWÓDCY POWSTANIA STYCZNIOWEGO I ICH POLITYKA

Co było sankcją rozporządzeń rządu narodowego? Nóż i postronek.

Paweł Popiel: – Tak było w rządzie narodowym, który ze sztuką spiskowania w najwyższym obznajmiony stopniu, odgrywał z przekonaniami kraju najniegodniejszą komedię.

Nienazwany, nieodpowiedzialny, pod wpływem najstraszniejszych namiętności, strachu, zemsty, wydawał wyroki – zrazu doraźne, później zachowując niby formy prawne, używając sędziów, prokuratorów. Znałem takich urzędników trybunału rewolucyjnego, ludzi młodych, zepsutych, co brudy życia prywatnego chcieli krwią zmyć.

Sfanatyzowana szajka wariatów wyłamana spoza krat domu obłąkanych, która przybrała nazwę „Centralny Narodowy Komitet”.

Jerzy Moszyński: Szumowiny polskiego społeczeństwa, ludzie bez stanowiska, z nauką stereotypową kodeksu rewolucyjnego, bankruci moralni albo majątkowi, aplikanci po urzędach, dependenci, technicy, pseudoliteraci, wojskowi niższych stopni, zbiegi od ołtarza i kilku szlachetnych entuzjastów jak Frankowski i Padlewski, oto z czego się składał komitet i jego organizacja.

Paweł Popiel: – Pieczątkowe tajne rządy oparte na skrytobójstwie, złożone albo ze sfiksowanych fanatyków, którzy udając rząd narodowy w Warszawie, na szubienicy jedynie mogli złożyć dowód szczerości swoich przekonań; albo z ludzi, pozujących na poświęcenie, którzy w Galicji bezpieczne znajdując schronisko, utrzymywali tam na żołdzie nędzną gawiedź najemnych uciekinierów, reprezentujących przed Europą narodową polską armię, walczącą do ostatniej kropli krwi za niepodległość Ojczyzny.

powJerzy Moszyński: – Sprawa usamowolnienia i uwłaszczenia ludu wiejskiego była w ustach tej patriotycznej szlachty tylko czczym frazesem mającym posłużyć do złapania chłopa polskiego i wtrącenia go w otchłań rewolucji; o przeprowadzenie rzeczywistych dobrowolnych umów z chłopami mało kto się kwapił.

Młodzież ta, która wpośród zimy, w dzień słotny i śnieżny wyszła bez broni, bez obuwia, bez odzieży w kampinoską puszczę, godna wiecznej chwały. Nie uwierzą kiedyś ludzie jej bohaterstwu ani zbrodni komitetu, który nie przygotowawszy broni, dowódców, sprzymierzeńców, ludu, wyzyskał cnotę kłamstwem i wielkością celu.

Paweł Popiel: I jakby na wyścigi zaczęły się mordy polityczne po miastach, a wieszanie po wsiach. Warszawa, Wilno, Lwów, Kraków po kilkadziesiąt lub kilkanaście ofiar dostarczyły. Oddziały wieszały bez żadnej procedury, a ostatecznej szkarady wycisnęła piętno instytucja żandarmów narodowych, która szczególnie grasowała w Płockiem, Lubelskiem, Kaliskiem, mniej w Krakowskiem, aplikując teorię terroryzmu na wielki rozmiar.

Utrzymywało się jeszcze powstanie w wielkich lasach województwa krakowskiego i sandomierskiego, i tam też jeszcze grasował rząd narodowy, oddając komisarstwo w Sandomierskiem najzgubniejszemu człowiekowi (ksiądz Brzóska – red. „Stańczyka”), co powołania swego niepomny, groźbami sztyletu i postronka zapalał do heroicznych czynów.

Zatruli ducha narodowego. Nie powiemy już za wieszczem „Szata Polski nieskalana”, bo nam ją zbryzgano a wśród śmiertelnego tańca szał opanował tak głowy, że znowu sprawdziły się słowa wieszcza: Wezmą sztylet mdłe panienki, Jak różę, do ręki! Powie siostra: „Bracie, weź, Bo zbawieniem rzeź!”

Cały kraj musiał wypić kielich ten do dna, a na dnie była krew z błotem zmieszana.

Nastała więc ta nieszczęsna mistyczna epoka, w której Polska miała zostać uduchowioną i podniesioną do godności czwartej Boskiej osoby, spełniającej ofiarę krzyżową za przyszłość i wolność narodów, w ten sam sposób, jak Chrystus Pan ją spełnił za zbawienie dusz ludzkich. Podczas gdy uczciwe lub schorzałe serca oddawały się w dobrej wierze temu straszliwemu bluźnierstwu i bezwiednie zrobiły w ten sposób katolicyzm narzędziem politycznych celów, skorzystała z tego partia przewrotu, by z całą świadomością zrobić go swoim sługą. Przypadkowo ta jedność działania doprowadziła do rewolucji 1863 roku, który pociągnął za sobą najstraszniejsze skutki dla Polski jak i dla Kościoła katolickiego w naszej Ojczyźnie.

[quote]Przekonaliśmy się wreszcie, że nie jesteśmy wybranym narodem, dla którego Bóg chciałby robić cuda. Mordy i skrytobójstwa będące powszednim chlebem tego nieszczęsnego ruchu odsłoniły przynajmniej przed oczami uczciwych ludzi, całą bezdeń bluźnierstwa tkwiącego w zuchwałym porównywaniu cierpień Polski z krzyżową męką Zbawiciela.[/quote]

DUCHOWIEŃSTWO

powstanie-stycznioweJerzy Moszyński: – Tak zawiść demokratyczna, szał patriotyzmu, chęć dotykania się wielkich spraw sprawiły, że duchowieństwo niepomne praw Kościoła, w tajne wchodziło związki, odbierało przysięgi, a znaleźli się i tacy co świętokradzko rozgrzeszyli od zbrodni.

POWSTANIOWY IDEAŁ USTROJOWY

Paweł Popiel: – Nic ciekawszego niż ten ustrój. Każden powiat opatrzony naczelnikiem obywatelem. Pod nim kilku okręgowych – pod tymi parafialni. Naczelnicy kierowani przez komisarza pełnomocnego z góry, pilnowani przez swe biuro dobrane z nadesłanych najniebezpieczniejszych żywiołów z dołu. Obok nich komisarze policji, skarbu, poczt, służby zdrowia. Słowem biurokracje uorganizowane tak dokładnie, drobiazgowo, sprężyście, jak chyba w Chinach wzoru szukać by przyszło, obejmowały się wszędzie, szpiegowały przez własnych domowników, chwytały słowa, podejrzewały uczucia.

EMIGRANCI I ICH POLITYKA

Nie zdawał on [Wielopolski] sobie dostatecznie z tego sprawy, że cała Polska jak długa i szeroka bez różnicy barw i odcieni politycznych wyznań, siedziała już wówczas na wozie rewolucji, zaprzęgniętym szalonymi rumakami emigracji, których lejcami szarpała to Francja, to Prusy, to Anglia, to Włochy, nareszcie międzynarodowa konspiracja, słowem szarpał kto chciał dla chwilowych swoich celów i widoków.

Jerzy Moszyński: – Siali oni zawsze wiatr by zbierać burze, a jakby się udało, i co innego. Spiskowcy wypróbowani, fanatycy idei w ciasnych zaklinowanych głowach, dyletanci polityczni pomiędzy godziną Giełdy, Klubu i Turfu [wyścigi konne – red. „Stańczyka”], traktowali sprawy, w których ważyła się krew obecna i przyszłość narodu, po amatorsku, jakby dla zabawy. Tych ludzi pomijam ze wzgardą, przyszłość wspomni o nich z przekleństwem.

ALFRED SZCZEPAŃSKI, AGITATOR Z GALICJI

Paweł Popiel: – Miłość ojczyzny płynęła gorącym i wymownym potokiem słów z zimnego i ambitnego serca i rozpryskała się w bombach zawiści do nieprzyjaciół i w żądzy pomsty, w żądzy walki na życie i śmierć, walki z bronią lub na pięści, ale walki nieubłaganej, walki natychmiastowej, jeśli być może. […] Patriota niezwykły, patriota przejęty takim świętym ogniem nienawiści do „Moskwy”, takim świętym, nieprzezwyciężonym wstrętem do niej zapalony, że przez całe półtora roku powstania nie skaził się przekroczeniem „moskiewskiej” granicy. Był to człowiek przejęty taką ofiarnością dla ojczyzny, że nigdy nie zawahał się przed poświęceniem na jej ołtarzu ofiary krwi i życia najszlachetniejszych jej synów.

„CZAS” KRAKOWSKI, STANISŁAW KOŹMIAN I INNI KONSERWATYŚCI

Jerzy Moszyński: – Szalbierstwa, kłamstwa, tumanienie szlachetnych, dobrodusznych biedaków, których wyprawiał [„Czas” – red. „Stańczyka”], nie łudząc się sam, a więc z zimną krwią, na śmierć bez celu i sławy, dla usprawiedliwienia tylko przed Europą swoich relacji, zrobiwszy ze sprawy narodowej krwawą farsę nędznego teatralnego widowiska, którego wspomnieniem musi spłonąć czoło każdego Polaka; kąpiąc się spokojnie przez rok cały w błocie kłamstwa i w kałuży krwi niewinnej.

powstanie-stycznioweSypały się w „Czasie” opisy świetnych zwycięstw narodowych i zapewnienia niechybnej interwencji zagranicznej. Na ten lep, łapało się kilku, czasem kilkunastu młodzieńców szczerego i gorącego serca, pragnących walczyć za ojczyznę. Złowiwszy ich, posyłało się ich do Królestwa na niechybną śmierć dodając im jako figurantów płatną gawiedź, złożoną z kilkuset uciekinierów, która oczywiście stosownie do swojego przeznaczenia zmykała na dzień drugi do Galicji, podczas gdy biedacy ci, rozgoryczeni, zmrożeni w swoich nadziejach, widząc się pomiędzy hańbą sromotnej ucieczki a śmiercią bez celu i sławy, wybierali tę ostatnią, której tylko niektórzy z nich uniknęli.

Na szczęście przyzwyczaiwszy się przez kilkanaście miesięcy wszelkie ofiary krwi robić krwią cudzą na zamienionej w teatralne deski nieszczęśliwej Polsce, pan Koźmian złamany klęskami ojczyzny poszedł na dyrektora krakowskiego teatru, by tu swobodnie pomiędzy teatralnymi dekoracjami móc się oddawać rozmaitym scenom bohaterstwa kończącego się samobójstwem.

Konserwatyści nasi broniąc się starali się wykazywać, że w ówczesnych nadziejach musieli tak postępować jak postępowali. W ten sposób wdrażali w ogół społeczeństwa pojęcie, że za lada wypiciem kieliszka wina przez Napoleona III do księżniczki Janiny Czetwertyńskiej lub wypowiedzianym gołosłownym frazesem durez przez ministra Walewskiego ojcu p. St. Koźmiana, wolno najpoważniejszym ludziom schodzić z drogi uczciwej i realnej polityki, wolno wyrzucać najzbawienniejsze koncesje przez okno i wolno na oślep rzucać się na nieznane głębie politycznych awantur.

[„Czas”] od razu powstanie, jakby narodowe poparł, postawił je jako takie za granicą – z wytrzymałością z jaką niesumiennie działania Wielopolskiego uniemożebniał, głosił kłamliwie zwycięstwa polskie i często równie kłamliwie okrucieństwa ruskie. Tym wytrzymałym fałszem obałamucał kraj i zagranicę.

Paweł Popiel: – W chwili gdyście z podartą przez Was w łachmany sprawę polską obwozili po wszystkich kongresach, po wszystkich parlamentach europejskich, żebrząc dla niej bezskutecznie posłuchu.

Jerzy Moszyński: – Frazeologia dziennikarska stała się jedyną treścią, jedyną osią działania naszych konserwatystów.

W całej Polsce, jak długa i szeroka, z ludzi działających publicznie jeden tylko człowiek połączył w swoim działaniu wszystkie warunki, mogące wpłynąć na korzystny sąd historii o jego roli politycznej. […] Tym człowiekiem był margrabia Wielopolski. Miał cel rozumny, oddał mu się z całym poświęceniem i szczerością i urzeczywistnił go. Zamierzywszy wywalczyć u cesarza rosyjskiego autonomię Królestwa Polskiego, wywalczył ją, złożył więc dowód, że cel jego był politycznie rozumnym. Zarówno w walce o zdobycie autonomii jak w późniejszej jej obronie wyczerpał wszystkie środki, na które stać go było, nie wahał się poświęcić dla zdobytych instytucji ani swego życia, na które dybali skrytobójcy, ani swojej czci, na którą dybał „Czas”, a za jego hasłem wszyscy biali i czerwoni krajowi i emigranccy patrioci, nie wahał się dać swojego nazwiska na pastwę nikczemnemu motłochowi konspiratorów i literatów, którzy do dziś dnia nie umieją uszanować wielkiej jego pamięci.

Z chwilą gdy rozpadała się w gruzy ostatnia cegła z wzniesionego przez niego gmachu, zapadła także w milczącą bezwładność ta potężna dusza, która prysła pod ciężarem nieszczęścia ojczyzny, tak samo jak po rozbiorze kraju prysł wielki umysł Rejtana, nie przetrwawszy zguby i hańby swojego narodu. Daremne będą usiłowania wielkich ludzi z 1863-go roku, żeby Margrabiego osadzić obok siebie na ławie oskarżonych przed trybunałem historii. Daremne ich mędrkowanie, by go skłonić do przyjęcia choćby cząstki winy na siebie. Surowa a potężna jego postać stać będzie do końca dni niewzruszona w dziejach naszego narodu, niosąc w sobie nieodwołalny wyrok potępienia karłowatemu pokoleniu, które nie tylko własne zabijało proroki ale jeszcze nad ich pamięcią nie przestaje się znęcać.

Tymczasem Aleksander Wielopolski, podkopywany przez spiskowców i biurokrację rosyjską, szarpany przez konserwatystów krakowskich, którzy mu obiecali swoje poparcie, nienawidzony przez całą Polskę i emigrację nie ustawał na chwilę w politycznym działaniu dla stworzenia Królestwu pomyślnych warunków narodowego bytu.

Znajduje się człowiek, który genialnym podskokiem chwyta w chwili największego niebezpieczeństwa społeczność nad przepaścią i na drodze prawnego ustroju ze wszystkimi warunkami, jakie położenie dozwalało, sadowi społeczność na podstawie, na której mogła sobie szeroką wyrobić przyszłość. Znowu spisek z bezprzykładną wściekłością stawa naprzeciwko niemu i powala, śmiem powiedzieć, olbrzyma, bo w historii znam mało przykładów walki, jak ta, którą stoczył margrabia Wielopolski chcąc społeczność polską ratować.

Paweł Popiel: – Drażnił Wielopolski duchowieństwo, drażnił konspirację białą, drażnił konspirację czerwoną; tak jest! Bo nic na świecie nie drażni więcej kłamcę jak prawda, nic więcej nie drażni głupca jak rozum, nic więcej nie drażni złoczyńcy jak prokurator i żandarm.

Jerzy Moszyński: – Gdyby przewodnie warstwy były stanęły twardo i otwarcie przy Wielopolskim, to stworzyłyby były potężny związek rządu, szlachty i ludu wiejskiego, o który rozbić się musiały kotłujące w próżni szumowiny społeczne.

SKUTKI POWSTANIA

[quote]Niech przed Bogiem, krajem i potomnością odpowiedzą lekkomyślni sprawcy tych nieszczęść. Niech spadnie na ich sumienie krew najzacniejszej polskiej  młodzieży, łzy tylu ojców i matek w Królestwie, a głównie na Litwie i Ukrainie; niech odpowiedzą za wykorzenienie żywiołu polskiego, utwierdzenie schizmy, upokorzenie Kościoła katolickiego, zepsucie karności kościelnej w naszym duchowieństwie, bo próżno na samą Moskwę składać odpowiedzialność; spada ona na tych, co z obcego natchnienia i dla obcych w części celów, wywołali walkę nierówną bez przygotowania broni, dowódców, sprzymierzeńców. […] Zrobili więc niecni synowie doświadczenie na ciele własnej matki, a bodaj tylko na ciele! Zatruli i ducha, uświęcając zbrodnie wielkością celu, dla którego spełniona.[/quote]

Paweł Popiel: – Straszna odpowiedzialność ciąży na ludziach, którzy przygotowali i rozpoczęli ruch 22-go stycznia. Ustrój społeczny Polski oni do fundamentów rozburzyli, jadem swych teoryj pośrednie warstwy napoili. (…) Stojąc dziś nad tą kałużą z krwi i błota, zacierając ręce mówią: a co, czy nam się nie udało?

Upadek Wielopolskiego nastąpił w chwili największego rozbujania się szowinizmu i szaleństwa narodowego. Telegramy o tej lub owej nocie Napoleona, hr. Rechberga lub lorda Russela miały wówczas stokroć większe znaczenie dla najpoważniejszych nawet ludzi, jak zaprowadzenie w Królestwie Polskim polskiej administracji, jak zaprowadzenie polskiego systemu wychowania, jak uregulowanie stosunków włościańskich, jak rada stanu i rady powiatowe. Najpoważniejsi ludzie wyrzucali to wszystko przez okno, nie mając innej gwarancji uzyskania czegoś więcej od tzw. Europy jak nic nie znaczące półsłówka Napoleona III i ministra Walewskiego. Po kilkunastu miesiącach tej dyplomatycznej komedii każdy z zainteresowanych otrzymał nareszcie czego oczekiwał po polskim powstaniu. Bismarck rozbił nim zbliżenie się Francji do Rosji i zapewnił sobie długoletni sojusz z tą ostatnią potrzebny Prusom do zgnębienia Austrii i Francji i do zjednoczenia Niemiec. Austria powaliła nim Wielopolskiego, wykopała nową przepaść między Polakami a Rosją i odosobniła Napoleona III, którego ambitnych i nieobliczalnych planów bała się ze względu na kwestię rzymską i wenecką. Mazzini mógł tryumfować patrząc na rozbicie przymierza francusko- rosyjskiego, w odosobnieniu bowiem Napoleona III upatrywał jedyny środek do dojścia Włoch do Rzymu i Wenecji. Anglia nareszcie z radością spoglądała na wzmożenie się potęgi Prus, na zbliżenie się chwili zjednoczenia Włoch i Niemiec i na mata, którego dała Francji. Tak więc ku ogólnemu zadowolnieniu wszystkich zainteresowanych, osiągnąwszy zamierzone cele, ogłosiła dyplomacja europejska, że kwestia polska przestała już raz na zawsze dla niej istnieć.

Jerzy Moszyński: – Stało się ogromne dla narodu nieszczęście, że za miskę soczewicy, gorzej, bo za popękaną miskę bez soczewicy zaprzedano byt i narodowy rozwój społeczeństwa.

Rok 1863 rozbił do szczętu nasze społeczeństwo, wywrócił do góry nogami cały społeczny porządek. Niedorostki, szaleńcy i intryganci stali się ulubieńcami i panami, tak zwani poważni i rozsądni stali się ich sługami.

Paweł Popiel (1807-1892) – konserwatywny polityk i publicysta. W czasie powstania listopadowego wraz z Aleksandrem Wielopolskim założył Towarzystwo Obywatelskie, aby osłabić wpływy rewolucyjnych klubistów. Konserwator zabytków Krakowa przez 17 lat. Oprócz Pism, gdzie znajdziemy m.in. znakomitą analizę socjalizmu jako „choroby wieku”, ukazały się również jego Pamiętniki (Kraków 1927).

Jerzy Moszyński (1844-1924) – konserwatywny pisarz polityczny. W1905 roku wziął udział w zebraniu założycielskim Stronnictwa Polityki Realnej, ale nie został wybrany do władz, gdyż jego poglądy uznano za zbyt skrajne. W 1922 roku apelował do gen. Hallera o przeprowadzenie zamachu stanu. Karol Hubert Rostworowski przedstawił go jako „Starszego Pana” w III części Zmartwychwstania. Napisał wiele książek. Do najważniejszych (obok wymienionych wyżej) należą: Rzut oka na politykę austriacko-polską (Kraków 1880), Polityka austriacko-polska wobec myśli politycznej Aleksandra Wielopolskiego, t.1,2,3 (Kraków 1884-1891), W obronie prawdy (Kraków 1900), A. Wielopolski w oświetleniu masońsko-liberalnej prawdy historycznej (Kraków 1902), Po 40 latach. Szkic polityki polskiej w chwili obecnej (Kraków 1902), Bankructwo polityki Narodowej Demokracji w drugiej Dumie (Kraków 1907), Sprawa zgody Polski z Rosją wobec związku Narodowej Demokracji z masonią, t. 1, 2 (Kraków 1908), Geneza powstania listopadowego (Kraków 1909).

źródło: „Stańczyk. Pismo konserwatystów i liberałów” nr 20 (1994)

(464)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.