Jak informuje „Nasz Dziennik”, który powołuje się na statystyki Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w ciągu ostatnich sześciu lat resort 636 razy musiał interweniować po tym, jak w światowych mediach pojawiało się określenie „polskie obozy śmierci”.
Z 636 przypadków użycia nieprawdziwego sformułowania „polskie obozy śmierci” ponad połowa przypada na lata 2011-2014. Zgodnie z danymi Ministerstwa Sprawa Zagranicznych w okresie 2011-2012 było 100 interwencji, w 2013 – 106, a w ubiegłym roku już 151.
Określenie „polskie obozy śmierci” lub „polskie obozy koncentracyjne” zostało wykorzystane w mediach w 35 krajach, takich jak m.in. Wielka Brytania, Niemcy, Stany Zjednoczone Ameryki, Korea Południowa., Brazylia czy Australia. Najwięcej przypadków odnotowano w USA – 110, Zjednoczonym Królestwie – 97 oraz w Niemczech – 77.
O polskich obozach zrobiło się głośno po tym, jak James B. Comey, dyrektor FBI, użył go w swoim przemówieniu, które wygłosił podczas spotkania z przedstawicielami środowisk żydowskich w Muzeum Holokaustu. Powiedział w nim m.in., że „nawet dobrzy ludzie pomagali w mordowaniu milionów” i wymienił w tym kontekście Polaków.
– Chcę, żeby (agenci – red.) zrozumieli, że mimo przeprowadzenia rzezi przez chorych i złych ludzi, w ich ślady poszli też ludzie, którzy kochali swoje rodziny, dawali jałmużnę i chodzili do kościoła. Dobrzy ludzie pomogli mordować miliony i najstraszniejszą ze wszystkich lekcji jest ta pokazująca, że jesteśmy w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności, poddając się władzy grupy, jesteśmy w stanie przekonać się do prawie wszystkiego” – czytamy w przemówieniu. „W ich mniemaniu, mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać – dodał Comey.
W związku z wypowiedzią Comeya, do MSZ został wezwany ambasador USA w Polsce Stephen Mull.
źródło: Nasz Dziennik / Wprost
(142)