Zagraniczne firmy przez długie lata wykorzystywały fakt, że polskie władze pozwalały im na wykupowanie naszego majątku. Nic dziwnego, że miały na to pozwolenie, skoro już na początku lat 90-tych Donald Tusk nie doceniał kapitału kraju, którego później miał zostać premierem.
Polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic nie warte. Dlatego są i będą tanio sprzedawane
– powiedział Tusk w 1993 roku roku na spotkaniu z wyborcami w Starachowicach. Zdaniem przyszłego premiera, a także m.in. Leszka Balcerowicza i Janusza Lewandowskiego, sprzedaż polskich firm zagranicznym inwestorom była jedyną drogą do poprawy stanu gospodarki naszego kraju po transformacji ustrojowej.
Nikt z wówczas rządących nie przejmował się przestrogami doświadczonych ekonomistów. Milton Friedman już w 1990 roku apelował o to, by nie zachłysnąć się obietnicami inwestorów spoza Polski.
Pamiętajcie jedno: zagraniczni inwestorzy nie będą inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, lecz po to, by pomóc sobie. Oni powinni działać wg takich samych reguł gry, jakie obowiązują Polaków. Nie należy im dawać żadnych przywilejów, ulg czy zwolnień podatkowych
– ostrzegał noblista i guru wolnorynkowej ekonomii.
Polscy rządzący byli jednak mądrzejsi. W efekcie ponad połowa polskich przedsiębiorstw, które mogłyby teraz być naszą chlubą, trafiły za bezcen w ręce zagranicznych właścicieli.
(11157)