Stoimy tu wobec faktów niedających się wyjaśnić zwyczajną logiką, a kryjących to, co jako wilnianin pozwolę sobie nazwać straszliwą prawdą – pisał Stanisław Cat-Mackiewicz, opisujący akcję Burza i operację Ostra Brama
Wilnianie wiedzą już od dawna, że Rosja uważa Wilno za miasto sowieckie. Wilnianie pomagają Rosjanom zdobywać Wilno. Zatem chcą należeć do Związku Sowieckiego, zapyta każdy cudzoziemiec rozumujący logicznie. O, nie! Przeciwnie, odmawiają współpracy z Berlingiem i idą do rosyjskiego obozu koncentracyjnego.
Wilnianie oczywiście nie mieli powodu bronić wtedy swego miasta przed Rosjanami na spółkę z Niemcami, ponieważ miasto było przez Niemców okupowane; ale jeszcze mniej powodów mieli do pomagania Rosjanom w zdobywaniu miasta; okupacja niemiecka miała charakter przejściowy, okupacja sowiecka zapowiadała się na stałe.
Było to po raz pierwszy w dziejach, że wilnianie przelewali swą krew, aby Rosjanie dostali się do miasta, dotychczas było zawsze na odwrót.
Idźmy dalej w stwierdzaniu nielogiczności wydarzeń. Oto konferencja październikowa w Moskwie w 1943 roku uprawnia Rosję do okupacji całej Polski i oto w początkach stycznia 1944 roku Rosjanie przekraczają naszą granicę i zaczynają traktować nasze terytorium jako własne.
Normalnie, gdy obce państwo wkracza na twoje terytorium i zaczyna traktować je jako własne, nie biegniesz temu państwu z pomocą wojskową, tylko raczej robisz zupełnie co innego. Należy sobie zdać sprawę, że w styczniu 1944 roku wszyscy już widzą, że Niemcy są pobite i że ich pobyt na ziemi polskiej ma tylko czasowy charakter. Tymczasem właśnie z chwilą wkroczenia Rosjan na teren Rzeczypospolitej Armia Krajowa zrywa się do jak najpoważniejszych akcji bojowych. Pan Litauer słusznie pisze w swej broszurze, że wtedy Rosjanom bardzo zależało na paraliżowaniu transportów niemieckich i w ogóle na aktywnej akcji na niemieckich tyłach i oto Armia Krajowa wykonuje te zadania na podstawie wskazań płynących z Londynu, ale i z ochoty własnej, używając broni i pieniędzy angielskich. Polacy sami otwierają przed Rosjanami wrota swego kraju.
Podobną nielogicznością obciążony jest wybuch powstania w Warszawie. Dlaczego po powstaniu wileńskim, które wykazało, że Rosjanie aresztują Armię Krajową, po tylu innych podobnych doświadczeniach, Powstanie Warszawskie rozpoczęło się natychmiast, gdy Rosjanie zbliżyli się do polskiej stolicy. Na czym oparta była nadzieja, że Rosjanie po zdobyciu Warszawy przy pomocy Polaków, względnie po zdobyciu Warszawy przez samych Polaków, zachowają się wobec nas inaczej, niż się zachowali po zdobyciu Wilna?
Otóż tu właśnie dotykamy rzeczy najbardziej zasadniczej w całej polskiej tragedii.
Polacy istotnie – niektórzy świadomie, inni podświadomie spodziewali się, że Rosjanie inaczej zachowają się po zajęciu Warszawy niż po zajęciu Wilna, i jedni świadomie, inni podświadomie akceptowali z góry poświęcenie Wilna, aby Warszawa przy pomocy Rosjan była wolna.
Od samego początku, od podpisania paktu lipcowego, demaskowałem tę politykę twierdząc, że oparta ona jest na ułudzie, na błędzie, na nieznajomości polityki rosyjskiej. Rosja – twierdziłem – będzie dążyć do zniesienia niepodległości polskiej. – Nie ma kwestii Wilna i Lwowa – wołałem – jest tylko kwestia niepodległości Polski, niepodległości zarówno Wilna, jak Lwowa, jak Warszawy.
[…]
Jako wilnianin ograniczam się do krótkiej uwagi: to wishful thinking, że Rosjanie zabiorą Wilno, a zostawią Warszawę, było nie tylko głupie, ale i niemoralne – wobec mego kraju zdradzieckie.
Rząd podziemnej Polski, jeśli chciał zbawiać Warszawę kosztem oddania Wilna Rosji, to nie miał prawa rozkazywać dzieciom wileńskim, aby szły na pomoc Rosjanom w zdobywaniu Wilna, chociażby to w przyszłości miało zapewnić swobodę Warszawy.
Ale jest też inne, mniej niesympatyczne przypuszczenie, dlaczego polscy politycy podziemnej Warszawy nakazali powstanie wileńskie, nie bali się Rosjan wpuszczać do Polski itd. Oto w poczciwości swojej mniemali, że to wszystko nie ma znaczenia, bo i tak w sprawach Polski decydować będzie nie Rosja, lecz Ameryka i Anglia. „Rosjanie strzelają amunicją angielską, a jedzą żywność amerykańską” zakomunikował mi jeden polityk przybyły z Warszawy wiosną 1944 roku. Było to znów wishful thinking i znów fałszywa doktryna o omnipotencji Anglo-Ameryki i o tym, że grunt, aby Anglo-Amerykanów przekonać, że Wilno chce być polskie, a Rosjanie to furda. Rosjanie i tak muszą zrobić wszystko, co Roosevelt z Churchillem im każą. Kto wie, czy p. Retinger właśnie w ten sposób nie informował naszych polityków w Warszawie.
Fragment książki „Lata Nadziei. 17 września 1939 – 5 lipca 1945”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012
(1637)