Grzegorz Korczyński

„Obrabowano, zdewastowano i obsr…o, co należało do rewolucyjnego rytuału”, czyli o krwawym szlaku bojowym komunistycznej partyzantki

w II wojna światowa


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze
Stanisław Radkiewicz
Stanisław Radkiewicz

Jedną z najbardziej zbrodniczych struktur komunistycznej władzy była instytucja nieznanych sprawców. W pewnym sensie rozwijała ona tradycję skrytobójców znaną zarówno w świecie islamu (asasyni), jak w rosyjskich organizacjach terrorystycznych XIX wieku. Potem w ZSRR, choć w zasadzie preferowano tu morderstwa w majestacie prawa, połączone z sądowymi spektaklami. Czasami jednak dla pewności stosowano morderstwa mniej jawne. Pokątnie i chałupniczo zlikwidowano cara i rodzinę Romanowych, sprytnie pozbyto się Kirowa, śmierć Berii do dzisiaj jest niejasna.

Grupy operacyjne

(…) Skrytobójstwa hurtowe stosowano wobec wrogów. W ZSRR zaczęto je stosować nazajutrz po rewolucji, w Polsce – podczas obejmowania władzy przez komunistów w latach 1944-1947.

[quote]Rolę nauczycieli odegrali wtedy specjaliści sowieccy. Pod ich kierunkiem powstawały specjalne grupy operacyjne, które działały za przyzwoleniem władz partyjnych, a ich metodą były skrytobójcze napady, tortury, podpalenia.[/quote]

Grupy takie działały najpierw na Lubelszczyźnie, Białostocczyźnie i w Rzeszowskiem, od 1945 roku także na Mazowszu – m.in. „grupa likwidacyjna” Władysława Rypińskiego, która zamordowała ponad 100 „wrogów”. Z ramienia KC PPR kierował nimi Julian Kole – przedwojenny działacz KPP, absolwent Wyższej szkoły Partyjnej w Moskwie, politruk w kilku kolejnych jednostkach armii Berlinga. Swoją tajną działalność prowadził najprawdopodobniej do 1951 roku, potem został odsunięty na… stanowisko wiceministra finansów, które piastował do roku 1969. Był postrzegany (obok, Alstera, Bristigerowej, Kraśki, Putramenta, Rakowskiego, Schaffa, Zambrowskiego) jako jeden z liderów walczącej o władzę frakcji „Puławian”.

Ofiarą specjalnych grup operacyjnych padali oficerowie AK, urzędnicy Państwa Podziemnego, po amnestii 1947 roku zaś – oficerowie i żołnierze podziemia, którzy zaufali komunistycznej władzy i lekkomyślnie się ujawnili. Pisałem o tym już w „Czerwonej mszy”, w tym miejscu chciałbym przypomnieć rozkaz nr S VIII /1233/72, wydany 4 grudnia 1945 przez Ministra Bezpieczeństwa Publicznego:

„Do Woj. Urz. Bezp. Publ.

w ostatnich tygodniach na terenie całego kraju wzmogła się działalność band reakcyjnych i konspiracyjna działalność antypaństwowa (Nie było to prawdą, bo na zimę właśnie przygasła B.U.).

(…) W związku z tym polecam kierownikom placówek UB, aby w największej tajemnicy przygotowywali akcję mającą na celu likwidowanie działaczy tych stronnictw, przy czym musi być ona upozorowana, jakoby to bandy reakcyjne. Do akcji tej wskazane jest użyć specjalnych bojówek stworzonych latem ub. roku. Akcji tej ma służyć kampania prasowa skierowana przeciw bandom terrorystycznym, na które spadnie odpowiedzialność za te czyny.

Szczegóły wykonania powierza się kier. placówek UB pod surowa karną odpowiedzialnością osobistą.

(–) Radkiewicz”.

Edward Gronczewski
Edward Gronczewski

Najbardziej znanymi dowódcami „nieznanych sprawców” byli:

Edward Gronczewski – „Przepiórka”, oficer informacji w oddziale AL im. Kościuszki, potem oficer do zadań specjalnych komendanta Głównego MO oraz

Bolesław Kaźmierak – „Cień”, także rodem z AL. Aby uniknąć spiskowych spekulacji, dodać trzeba, że obaj byli pełnej krwi Polakami, reprezentantami ludu. Pierwszy z Sierpca, drugi z Zakrzówka, powiat Janów Lubelski.

Gronczewski, udając AK-owca, mordował żołnierzy i oficerów AK, a także mieszkańców „reakcyjnych wsi” – to znaczy wsi udzielających mu gościny (to był test!…).

W lutym 1944 jego oddział zamordował komendanta Narodowych Sił Zbrojnych w Trzydniku (woj. lubelskie),19 kwietnia przeprowadził krwawą pacyfikację trzech wsi udzielających poparcia narodowej partyzantce. Ofiarą padły Potok-Stany, Potok-Stany Kolonia i Dąbrówka. Zamordowano co najmniej 13 mieszkańców, kilkunastu raniono, wiele zabudowań spalono. Gronczewski dopuszczał się, również na rachunek AK, pospolitych przestępstw kryminalnych, dzięki czemu stał się jednym z zamożniejszych i bardziej szanowanych komunistów. Taki capo di tutti capi. Po wojnie doszedł do stopnia pułkownika, został też historykiem (w WIH) i pisarzem wyspecjalizowanym w bohaterskich wspomnieniach.

Bolesław Kaźmierak vel Kowalski Cień
Bolesław Kaźmierak vel Kowalski Cień

Kaźmierak, który później zmienił nazwisko na Kowalski, też mordował jawnie i tajnie. Największe jego zbrodnie były utajniane dość prosto: przypisywano je Niemcom albo lepiej: „raeakcyjnemu podziemiu”. Osobiście brał udział w kilkudziesięciu akcjach przeciw polskiej partyzantce oraz mieszkańcom „reakcyjnych” wsi.

Pierwszym głośniejszym wyczynem była napaść na rodzinny Zakrzówek w lutym 1944 r. Komuniści porwali lekarza, dr. Jana Kołtuna, i farmaceutę Bronisława Górnickiego. Grożąc śmiercią zakładników, zażądali 100 tys. okupu. Ludność musiała się złożyć – i złożyła.

W tym samym jeszcze miesiącu (dokładnie 27 lutego) Kaźmierak napadł na majątek Józwów. Właściciel majątku Wincenty Jankowski i zarządca Józef Ubogorski zostali zatłuczeni nogami od krzeseł. Komuniści uprowadzili też i zastrzelili jednego z fornali. Dworskie pomieszczenia obrabowano, zdewastowano i obsrano, co należało do rewolucyjnego rytuału.

9 kwietnia 1944 wspólnie z Gronczewskim Kaźmierak wziął udział w zmasakrowaniu wspominanych już wsi: Potok-Stany, Potok-Stany Kolonia i Dąbrówka. Jego oddział uprowadził i zastrzelił w rejonie Puziowych Dołów dziesięciu mieszkańców. Szacunkowo przyjmuje się, że oddział „Cienia” zakatrupił około 100 mieszkańców „reakcyjnych wsi”, spalił kilkaset budynków.

Zbrodnia w Owczarni


Wyświetl większą mapę

Największą jednak zbrodnię Kaźmierak popełnił wiosną 1944 w Owczarni pod Opolem Lubelskim, gdzie wymordował AK-owców z oddziału „Hektora” „Krysta” – ppor. Mieczysława Zielińskiego.

[quote]Szczegóły tej akcji przez długie lata nie były znane. Jeśli mówiono, że zginęli tam AK-owcy, to natychmiast dodawano, że „z rąk Niemców”. Przebieg zdarzeń opisał dopiero w czasach III RP jeden z ostatnich żołnierzy wymordowanego oddziału, Edward Szanc-Leźnicki, ps. „As”.[/quote]

4 maja 1944 „Hektor” przybył w rejon Owczarni, by odebrać zrzut ludzi i sprzętu z Anglii. Nagle AK-owcy zostali ostrzelani – odpowiedzieli ogniem. Okazało się, że zaatakował ich oddział AL dowodzony przez „Cienia”. Jak twierdzili „cieniowcy”, przez pomyłkę. – Myśleliśmy, że strzelamy do Niemców… – tłumaczył „Cień”, przepraszając za nieporozumienie. Ponieważ nic nikomu się nie stało – nietrudno było o wybaczenie, a nawet o zbratanie.

[quote]Zarządzono zbiórkę obu oddziałów, w celu „bliższego poznania”, „Cień” zaczął przyjacielską rozmowę z „Hektorem”, nagle wyjął pistolet i zastrzelił swego rozmówcę niemal z przyłożenia. To było hasło dla pozostałych AL-owców – zaczęli rzeź. Zabito 18 żołnierzy AK, 13 odniosło rany, kilku dobito, kilku uratowało się ucieczką. Ciała zabitych AL-owcy obdarli z ubrań i wrzucili do dołu – razem z zastrzelonym psem.[/quote]

Edward Szanc-Leźnicki
Edward Szanc-Leźnicki

Pośród uratowanych był „As” – Edward Szanc. Po wyzwoleniu poszukiwało go i NKWD, i UB. Otrzymał on od przełożonych z AK autentyczny blankiet niemieckiego dowodu osobistego in blanco i wpisał nazwisko swego przyjaciela – Leźnickiego. To go uratowało. Jako „AK-owiec Leźnicki” został „tylko” wywieziony do łagru, gdzie spędził 10 lat. Jako „Szanc z oddziału „Hektora” zostałby zlikwidowany. Jednak przez lata bał się ujawnić prawdziwą wersję zdarzeń.

[quote]Podobna zbrodnia została popełniona przez „Cienia” w lipcu 1944 w Stefanówce, gdzie zamordowano trzynastu żołnierzy AK. Oczywiście też obdarto ich z ubrań. Tym razem psa nie było, komuniści musieli się ograniczyć do naszczania na grób ofiar. Tak rodziła się nowa obrzędowość.[/quote]

Jako zasłużony bojownik AL Kaźmierak został przyjęty najpierw do MO, a potem otrzymał stopień majora LWP. Gen. Żymierski kazał jednak zmienić mu nazwisko. Zrobił to i już jako Kowalski został dowódcą 120-osobowej grupy specjalnej. Masakrował „reakcyjne” wsie w okolicach Hrubieszowa.

Za rozróbę po pijanemu (zastrzelił dwie osoby, w tym właścicielkę knajpy) został skierowany do Szkoły Oficerskiej w Rembertowie, której nie był w stanie ukończyć. W roku 1948, mając 24 lata, awansowany został do stopnia podpułkownika. Jakiś czas służył w KBW, następnie znalazł ciepłe miejsce w Głównym Zarządzie Politycznym WP. Doszedł do stopnia pułkownika.

Ludmiłówka


Wyświetl większą mapę

Grzegorz Korczyński
Grzegorz Korczyński

Obydwaj ci oficerowie, i Gronczewski, i Kowalski, byli przejściowo więzieni, jednak nie za zbrodnie oddziałów pozorowanych tylko za udział w dintojrze w Ludmiłówce w listopadzie 1942. Rozróba miała miejsce w oddziale AL dowodzonym przez „Grzegorza” – Grzegorza Korczyńskiego. Podczas chwilowej nieobecności „Grzegorza” grupa pod przywództwem Jana Gruchalskiego „Sokoła” i Aleksandra Miłka „Koguta” próbowała przejąć władzę, kasę i radiostację – w tym celu udusiła trzech członków grzegorzowego sztabu, czwartego – właśnie Gronczewskiego uprowadziła z zamiarem uśmiercenia. Ten jednak zdołał uciec, sprowadził Korczyńskiego, po czym wspólnie wystrzelali buntowników, dziwnym przypadkiem prawie samych Żydów.

Gdy z partii wyrzucono (a nawet zamierzano powiesić Gomułkę), gdy zaczęto potępiać odchylenie nacjonalistyczne – taki „nacjonalistyczny” precedens jak Ludmiłówka propagandowo był niezwykle przydatny, każdy Żyd był na wagę złota. Korczyński, Gronczewski i Kaźmierak znaleźli się w więzieniu. Po dojściu Gomułki do władzy wszyscy zostali wypuszczeni i zrehabilitowani jako ofiary stalinizmu. Ich dowódca Korczyński doszedł do stopnia generała broni. Wszyscy trzej bohaterowie spoczęli w Alei Zasłużonych na Powązkach.

„Grupa mścicieli”?

Niewykluczone, że co najmniej dwaj z tych zawodowych „nieznanych sprawców” sami stali się ofiarami jeszcze bardziej nieznanych sprawców. Jako pierwszy zmarł nagle w 1966, mając 42 lata, „Cień”, czyli płk Kaźmierak – Kowalski. Gen. Korczyński, który został ambasadorem w Algierii, zmarł nagle w 1971 roku, w wieku 56 lat, podobno wskutek zatrucia. Równie dobrze mogła to być trucizna dodana nie tyle do jedzenia, które inni też spożywali, ile do wody podanej Korczyńskiemu, by popił zbyt pikantną potrawę. Powróciły wtedy pogłoski o utworzonej w MSW grupie funkcjonariuszy – „mścicieli” pochodzenia żydowskiego. Po raz pierwszy mówiono o niej po zamordowaniu Bogdana Piaseckiego, o czym jeszcze będzie tu mowa.

Bohdan Urbankowski, fragmenty książki „Pierścień Gygesa”, przygotowywanej do druku

(709)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.