Portal informacyjno-historyczny

Obecność, historia opętania. Kolejna mrożąca krew w żyłach sprawa. [WIDEO]

w Bez kategorii


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Bill Ramsey bawił się w ogródku, kiedy nagle poczuł przenikliwy chłód, a jego nos wypełnił się nieznośnym mdłym zapachem. Ogarnęła go niewytłumaczalna agresja, zaczął gryźć drucianą siatkę ogrodzenia i wyrywać ją z ziemi. Po tym incydencie życie Ramseya wróciło do normy. Minęło wiele lat, w trakcie których założył rodzinę. Wtedy ataki powróciły.


Kilka razy trafiał do szpitala, gdzie nieludzko warczał i zachowywał się jak zwierzę. Zmieniła się jego mimika i postawa ciała. Zaczął miewać koszmary. Twierdził, że został opętany przez demona.

Sprawą zainteresowali się Ed i Lorraine Warrenowie, którzy wraz z biskupem Robertem McKenną rozpoczęli rytuał egzorcyzmów… Bardzo szybko zrozumieli, że to najdziwniejszy i zarazem najbardziej nietypowy przypadek, z jakim się zetknęli.

Fragment książki Ed i Lorraine Warrenowie, Robert David Chase, Obecność. Historia opętania, Wyd. Replika, Poznań 2021. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika. 

Wieczorem 5 grudnia 1983 roku w Essex, robotniczym mieście Southend-on-Sea, pielęgniarka z SOR-u właśnie miała wyjść na zewnątrz, żeby zapalić trzeciego papierosa tego dnia.

To była nieco rozpaczliwa umowa, którą zawarła sama ze sobą. Jako pielęgniarka wiedziała, jak niszczycielskie są papierosy. Jednak jako dwudziestodziewięcioletnia istota ludzka, wykonująca bardzo stresującą pracę, była od nich całkowicie uzależniona.

Więc w ciągu ostatnich trzech miesięcy zawarła ze sobą układ. Trzy papierosy dziennie – jeden rano, jeden po południu i jeden wieczorem – będzie stopniowo je ograniczać, aż do chwili, gdy w ogóle przestanie palić. A przynajmniej żywiła taką nadzieję.

Teraz, tuż przed dziesiątą wieczorem, miała puścić ostatniego dymka tego dnia. Ponieważ w szpitalu obowiązywał bezwzględny zakaz palenia, musiała wychodzić na zewnątrz.

Szybkim krokiem przemierzała korytarz w kierunku drzwi wyjściowych, wdzięczna, że chociaż wieczorem znalazła trochę czasu dla siebie. Tej nocy pogotowie było ludzkim zoo, z trzema wrakami samochodów, bardzo gwałtowną awanturą, w wyniku której biedna gospodyni domowa została ciężko pobita, i z jednym małym chłopcem, który miał gorączkę tak wysoką, że prawdopodobnie będzie miał jakieś stałe uszkodzenie mózgu. Miał gorączkę od dwóch dni, ale jego matka dopiero teraz go przywiozła. Czasami pielęgniarka żałowała, że nie może wsadzić niektórych rodziców do więzienia. Sposób, w jaki traktowali swoje dzieci, był zbrodnią.
Teraz, na szczęście, trochę się uspokoiło.

Kiedy skończyły się godziny odwiedzin, szpital zaczął przygotowywać się na noc. Światła były przyciemnione. Pielęgniarki w wygodnych czarnych butach przemykały z pokoju do pokoju z pigułkami i zastrzykami. A pacjenci, którzy przeszli operacje i chcieli być w domu z bliskimi, godzili się na jeszcze jedną noc w szpitalnym łóżku. Wszędzie zapadła cisza, nawet w izbie przyjęć, gdzie jedynym czekającym pacjentem był teraz niechlujny, żałosny ćpun, który cierpiał na paranoiczne urojenia, twierdząc, że jego ostatnia działka była trująca. Jeden ze stażystów był na praktykach w szpitalu psychiatrycznym i teraz szukano go, aby zajął się tym ćpunem.
Właśnie miała przejść przez próg.

Noc była chłodna i deszczowa. Znad morza unosiła się skłębiona mgła, otaczająca wszystkie budynki szpitalne. Widoczność była praktycznie zerowa. Odgłosy miasta – o tej porze wciąż dosyć głośne – były dziwnie stłumione i odległe. Pielęgniarka zapaliła papierosa. Jak zwykle smakował znacznie lepiej, niż by sobie życzyła.

I po chwili usłyszała kroki.

W pierwszym momencie nie potrafiła określić, co to za dźwięk. Coś jakby skrobanie. Ale potem uświadomiła sobie, że te odgłosy dochodzą z zasnutego mgłą chodnika przed nią.
Po chwili zdała sobie sprawę, że to zwykłe kroki kogoś, kto tamtędy przechodził. Nic nadzwyczajnego. Stała i rozkoszowała się zarówno papierosem, jak i świeżym powietrzem, ale te kroki wkrótce zaczęły ją denerwować.
Pielęgniarka należała do kobiet, które nigdy nie oglądały horrorów. Za bardzo ją przerażały. A te kroki przywodziły na myśl właśnie coś z horroru.

I proszę, oto ona, całkowicie współczesna i inteligentna młoda kobieta, stała przed wejściem do dużego szpitala, w którym przebywały dziesiątki ludzi, i się bała.
Może wszystko byłoby w porządku, gdyby widziała, kto szedł. Ale te dźwięki były zupełnie bezcielesne, zagubione w kłębowisku mgły – jednak coraz bliższe i bliższe. Wzdrygnęła się.
Obejrzała się na szklane drzwi. Szpitalny korytarz był długi i pusty. Dźwięk kroków stał się teraz głośniejszy, i jeszcze to dziwne skrobanie, jakby ktoś wlókł coś po betonowym chodniku.

Znowu zerknęła przez ramię na pusty korytarz. Jakiś rok temu na pobliskim parkingu jedna z pielęgniarek została zgwałcona i nikt nie słyszał jej krzyków, aż było za późno. Zastanawiała się, czy ktoś by ją usłyszał.

Z mgły zaczęła się wyłaniać jakaś postać. W pierwszej chwili uznała, że to człowiek, ale to, jaki był przygarbiony i dziwny sposób, w jaki trzymał ręce (jakby były to pazury), kazały jej zwątpić. Postać się zatrzymała, ledwie majacząc w nocnej mgle.
Była oddalona o nie więcej niż trzy metry. Kobieta słyszała teraz walenie własnego serca. Czuła, że pachy i podeszwy stóp pokryły jej się zimnym potem.
– Halo! – wykrzyknęła.
Żadnej odpowiedzi.
– Halo!
Zmrużyła oczy w nadziei, że uda jej się rozpoznać, co ma przed sobą.
Stworzenie postąpiło jeden krok w przód.
Pielęgniarka rzuciła się do ucieczki.
Całe jej wykształcenie, cała inteligencja mówiły, że powinna zostać, ale tego nie zrobiła. Nie mogła. Za bardzo się przestraszyła. Szarpnęła drzwi i wbiegła do holu.
Nie obejrzała się, póki nie była w połowie pustego holu i miała już skręcić na Oddział Doraźny. Tam podbiegła prosto do drugiej pielęgniarki, Carol Peeler.
– Dobrze się czujesz? – spytała Peeler, widząc, jak roztrzęsiona jest jej koleżanka.
– Tak – zdołała wydusić w odpowiedzi.
Myślała o tym, żeby powiedzieć Peeler o dziwnie brzmiących krokach i osobliwym kształcie we mgle, ale zdecydowała, że jeśli wyjawi, jak bardzo się przestraszyła, ucierpi na tym jej reputacja. Pielęgniarki szczycą się swoją praktyczną naturą. A praktyczna natura wykluczała widzenie straszydeł we mgle.
– Na pewno? – upewniła się Peeler.
– Tak – potwierdziła tamta, zmuszając się do śmiechu. – Lepiej już wrócę do pracy.
Szybko odeszła, ciesząc się, że umknęła badawczemu spojrzeniu Peeler. Zatrzymała się w łazience, gdzie spryskała twarz wodą. Próbowała wypłukać zapach dymu z ust i długimi, wprawnymi palcami odgarnęła rude włosy z powrotem na miejsce.
Kiedy wróciła na izbę przyjęć, odkryła, że do paranoicznego ćpuna dołączył wielki mężczyzna z rozkwaszonym, najpewniej podczas knajpianej bójki, nosem.
Pomijając stworzenie, które dostrzegła we mgle, dla pielęgniarki był to bardzo typowy weekendowy wieczór. Natychmiast zabrała się do pracy, próbując zapomnieć o dziwnym kształcie oraz dźwiękach we mgle i mroku.

(202)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę