– Powstańczą młodzież wychowywały domy, szkoły, harcerstwo – z pisarką Barbarą Wachowicz rozmawia Mateusz Rawicz.
– W Powstaniu Warszawskim walczyły tysiące polskiej młodzieży. Co sprawiało, że w tamtym czasie duch patriotyzmu i pragnienie poświęcenia się za Ojczyznę było tak silne?
BARBARA WACHOWICZ: – Dla pierwszego pokolenia, które przyszło na świat w Polsce niepodległej była ona spełnieniem marzeń owego „utęsknienia umierających”, jak powiedział w „Przedwiośniu” Żeromski, marzeń ich przodków – Powstańców Styczniowych, ojców – Legionistów. Wzrastali w domach, które (jak pięknie powiedziała mi jedna z matek chłopców poległych w Powstaniu) – żyły Polską. Jej tradycją, jej historią, ale także nadzieją na stworzenie jej nowego kształtu godnego szacunku. Kapitan Paweł Romocki – bohater pierwszej wojny, pisał swoim synom, którzy staną się bohaterami Powstania Warszawskiego:
[quote]„Czy pamiętaliście o rocznicy Powstania Styczniowego? Jest ona nam droga jako krwawy znak dążenia do niepodległości. Dla mnie, który stoję na rubieży przeszłości i przyszłości, niewoli i niepodległości, pomiędzy mym Ojcem powstańcem, a Synami, regularnej armii polskiej przyszłymi szeregowcami, rozpamiętywanie tej rocznicy ma znaczenie szczególnie ważne ze względu na przyszłość Polski i Was chłopcy. Wasz ojciec i Wasz dziad i Wasi pradziadowie zostawili na waszych ramionach znamiona służby Rzeczypospolitej. Waszą dumą powinno być przeświadczenie, że należycie do rodu zawsze gotowego, by dla idealnych, patriotycznych zrywów siebie poświęcić. Jesteście z rodu rycerzy zrosłych wszystkimi fibrami serca z Rzeczypospolitą”.[/quote]
Taki program wychowania był w bardzo wielu domach, z których 1 sierpnia wybiegnie młodzież na barykady Powstania. Wychowywały ich także wspaniałe szkoły. Wychowywało harcerstwo – nie tylko do czynów bohaterskich, lecz także – co niezwykle ważne w każdej epoce – do szarej, codziennej, często żmudnej i trudnej służby. To pokolenie zdało zarówno okrutny egzamin czarnej nocy okupacji niemieckiej, ogni Powstania, a także lat po wojnie. Jedna z czołowych postaci mej najnowszej książki „Bohaterki Powstańczej Warszawy”, łączniczka Pułku Broda 53 w Powstaniu – Urszula Kurkowska-Katarzyńska powiedziała mi:
„Wolna Polska była krajem naszego szczęśliwego dzieciństwa, radością harcerskich dni, nadzieją na godne życie. Pięć lat okupacji – to było piekło upokorzenia, a zarazem czas wielkiej próby, naszego dorastania. Powstanie – to finał wychowania Polski Podziemnej, nasz egzamin ofiary, krwi i życia… Wierzyliśmy, że jest walką o wolność, o przyszłość”.
Synowie Pawła Romockiego, który prosił ich o pamięć dla rycerskich tradycji rodu – to dwaj legendarni bohaterowie Powstania Warszawskiego: Andrzej Romocki „Morro” – dowódca kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka”, uznany za najlepszego dowódcę kompanii w Zgrupowaniu „Radosław” i jego brat Janek ps. „Bonawentura”, autor sławnej modlitwy o łaskę wybaczania. W morzu szalejącego okrucieństwa ten 17-letni chłopiec umiał prosić:
Od rezygnacji w dobie klęski,
lecz i od pychy w dzień zwycięski
Od krzywd, lecz i od zemsty za nie
Uchroń nas Panie
Obydwaj polegli.
– W dwóch częściach książki „To Zośki wiara!” z cyklu „Wierna rzeka harcerstwa” przedstawiła Pani losy właśnie poległych w Powstaniu tych obu bohaterów harcerskiego Batalionu AK „Zośka”, a także braci Wuttke, Maćka Bittnera i wielu innych. Który z tych bohaterów jest Pani najbliższy?
BARBARA WACHOWICZ: – Wszyscy! Zarówno ci, których wzięła na skrzydła legenda, jak i ci zwykli – niezwykli, słusznie zwani Szarymi Szeregami. „Czarny Jaś” Wuttke napisał do ojca o poległych kolegach:
[quote]„Odchodzą, jeden za drugim, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec. Ale rzucane nie w nicość, nie na zmarnowanie. Jeden przy drugim twardo stoją, trzymają się razem, jak cegła przy cegle. Wznoszą się mury wielkiego domu. To nic, jak przyjdzie być martwą cegłą, nieruchomą tego domu”.[/quote]
Temu domowi było na imię – Polska. Chcieli budować ją wszyscy. To przecież Krzysztof Kamil Baczyński z klasy bohaterów „Kamieni na szaniec”, żołnierz harcerskich Batalionów „Zośka” i „Parasol”, napisał zanim poległ już 4 sierpnia: „Trzeba nam teraz umierać, by Polska umiała znów żyć”. Było w „Zośce” bardzo wielu braci. Piszę o Tadeuszu i Kaziku Milewskich – harcerzach z drużyny polskiej w Gdańsku, którzy już tam zapisali piękne karty. Tadzik w swym pamiętniku 6 marca 1944 roku powiedział:
„Uprzytomniłem sobie, że jestem żołnierzem Boga i Ojczyzny. Siać miłość wokół to moje apostolstwo”.
Takie było ich przesłanie wtedy, gdy wokół siało się ziarno nienawiści. A najmłodszy z bohaterów spoczywający w tej samej alejce, gdzie Rudy, Alek i Zośka – 11-letni sanitariusz Jędruś Szwajkert, którego los udało się odszyfrować dzięki pomocy pani Zdzisławy Gucy, gdy jeszcze znakomicie prowadziła telewizyjną Panoramę. Okazało się, że ten chłopczyk ratował w Powstaniu także rannych Niemców, a gdy sam został przez nich zraniony, nie pozwolili mu udzielić pomocy. Matka wydobywszy go po wojnie ze wspólnego dołu zwróciła się z prośbą do matek opiekujących się kwaterą Batalionu „Zośka” (Jadwigi Romockiej, Zdzisławy Bytnarowej – matki Rudego) z prośbą, czy nie mógłby Jędruś spocząć tam w jakimś kąciku, bo – jak powiedziała –
„jeśli znalazłby się obok Rudego, Alka i Zośki, to byłoby tak jakby przyznano mu Krzyż Virtuti Militari…”.
– Jak Pani ocenia film Roberta Glińskiego „Kamienie na szaniec”?
BARBARA WACHOWICZ: – Niestety – jak najgorzej. Wywiad ze mną na temat tego niewydarzonego tworu zatytułowano celnie „Chała z pukawkami”. Reżyser określił bowiem bohaterów „Kamieni” jako „chłopców, którym historia kazała latać z pukawkami po ulicach i wyobrażać sobie, że wygrają wojnę”. No i zaprezentował bezmyślnych, chaotycznych chłopaczków, twierdząc, że będzie „odbrązawiał postaci pomnikowe i schematyczne”.
Na przykład Tadeusz Zawadzki „Zośka”, o którym wszyscy, mający szczęście by go znać, mówili, że był urodzonym przywódcą, człowiekiem delikatnym, mądrym, opiekuńczym, zdecydowanym i stanowczym, a także obdarzonym niezwykłą charyzmą. W filmie jest to nieurodziwy histeryczny wrzaskun. Podobnie zostały skarykaturowane inne postaci, na czele z ojcem „Zośki” – Profesorem Józefem Zawadzkim – wielką postacią polskiej konspiracji, przewodniczącym Rady Wychowawczej Szarych Szeregów, którego filmowy wizerunek opasłego lękliwca jest przerażająco fałszywy i krzywdzący.
Przypomnę, że harcerze polscy wszystkich organizacji zaprotestowali przeciwko filmowi antyharcerskiemu i anty AK-owskiemu zwalczającemu etos Szarych Szeregów i wyjmującego kamienie z szańca. Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, Rada Fundacji Harcerstwa Drugiego Stulecia, Harcerska Fundacja Pomarańczarnia – wszyscy stanęli w obronie szańców. Przypomnijmy słowa Andrzeja Trzebińskiego – poety, który zanim zginął w egzekucji ulicznej napisał:
„Ta młodość nie myśli o zgliszczach, lecz łunę myśli poniesie”.
Gdzież jest ta łuna myśli w filmie wykorzystującym tytuł „Kamienie na szaniec”? Ta łuna, która bije z rozkazów, listów, notatek Rudego, Alka i Zośki. Oto fragment rozkazu Zośki:
„Chociaż walkę tę prowadzi się bez broni w ręku, jednak można w niej rozwinąć w sobie odwagę, karność, zdolność brania na siebie odpowiedzialności. Tej jedynej w swoim rodzaju szkoły charakterów, jaką jest dla nas walka podziemna, nie wolno nam przeoczyć. Byłoby jednak źle, gdybyśmy poprzestali na przygotowaniu się tylko do walki zbrojnej, a zapomnieli o tych rozlicznych obowiązkach, jakie oczekują na nas w Polsce Niepodległej. Naszym celem jest nie tylko wychowanie żołnierza, ale ukształtowanie pełnowartościowego obywatela, zdolnego nie tylko do służby wojskowej, lecz do jak najszerzej pojętej służby społecznej, służby obywatelskiej”.
Alek Dawidowski, który się szczęśliwie uchronił, bo w ogóle go w filmie nie ma, napisał w swych notatkach okupacyjnych słowa, które chętnie byśmy dedykowali naszym dzisiejszym politykom:
„Uważam, że we wszystkich pracach ideowo – wychowawczych należy wyrabiać w sobie przede wszystkim etyczno – moralne kryterium oceny człowieka w stosunku do przeciwnika politycznego. Prawdziwa wartość wymaga szacunku nawet u przeciwnika. Nie wolno ograniczać się do poznania tylko jednego stronnictwa, obywatelskim obowiązkiem jest zapoznanie się w poszanowaniu dla przeciwników ze wszystkimi kierunkami myśli politycznej polskiej”.
A w ogóle to szkoda chyba miejsca na rozważania poświęcone filmowemu „dziełu”. Polecam lekturę „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego i listów młodzieży, która na pytanie sformułowane przez Druha Harcmistrza Krzysztofa Jakubca, w jego wspaniałej akcji „Arsenał Braterstwa – Arsenał Pamięci” – Czy chciałbyś mieć takich przyjaciół jak Rudy, Alek, Zośka? Wymieniła najcenniejsze ich cechy takie jak: odpowiedzialność, odwaga, tolerancja, przyjaźń, wiara w Polskę. Na barykadach Powstania Warszawskiego stanęła symbolicznie ta wspaniała trójka przyjaciół – Batalion „Zośka” kompania „Rudy” pluton „Alek”.
– Podczas walk powstańczych dużą rolę odegrały kobiety, również z Harcerskiego Batalionu „Zośka”. Czy mogłaby Pani przybliżyć ich rolę?
BARBARA WACHOWICZ: – W mej książce „Bohaterki Powstańczej Warszawy” (mającej także podtytuł z wiersza Krystyny Krahelskiej –„My musimy być mocne i jasne”) są dziewczęta reprezentujące wiele powstańczych oddziałów: Batalionów „Kiliński”, „Parasol”, „Iwo”, „Ostoja”, Dywizjonu „Jeleń”, 1 Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego, Pułku „Broda 53”, Zgrupowania „Kryska” , Harcerskiej Poczty Polowej, Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej. Rola dziewcząt w Powstaniu była ogromna i bezcenna. Książka moja jest opatrzona mottem z Druha Aleksandra Kamińskiego, który we wstępie do cyklu wspomnień harcersko – powstańczych „Pełnić służbę” napisał:
„Wśród pocisków, wybuchów, ogni przebiegają łączniczki, czołgają się do rannych sanitariuszki, padają zranione, cierpią, giną… Tamte dziewczęta stały się chlubą naszej historii. Dowiodły niezwykłej mocy ducha, twardej woli obowiązku, nieustępliwego poczucia odpowiedzialności… My, którzyśmy wyszli żywi z tych czasów, oraz wy, którzy otworzyliście oczy na świat już po latach wojny – schylmy nisko głowy przed dziewczętami z tamtych lat”.
Są symbolem największej ofiarności, poświęcenia i męstwa. Ratowały rannych i trwały przy nich wiedząc, że zginą, przenosiły pod ostrzałem rozkazy i meldunki, budowały barykady, transportowały broń, otaczały opieką ludność cywilną, zdobywały żywność, przeprowadzały kanałami… Ich odwaga, hart, zapał, bohaterstwo przeszły do legendy. Dedykowano im poezję o „dziewczynach jasnych, polskich dziewczynach, niosących w ofierze młodość i życie”. Chciałam, by czytelnicy mej książki byli z nimi w płonącym mieście, dźwigali nosze z rannymi pod ogniem, towarzyszyli im gdy pełzną kanałami, prowadząc towarzyszy broni, niosą meldunki, przedzierając się piwnicami…
Wśród moich bohaterek znajdują się postaci tak słynne jak Krystyna Krahelska – Warszawska Syrena. Aktorki tak popularne, jak Danuta Szaflarska i Alina Janowska, o mało znanych kartach powstańczego bohaterstwa. Wpisane w literaturę i legendę – jak Krysia Wańkowiczówna z „Ziela na kraterze”. Brawurowe sportsmenki, jak 24-krotna mistrzyni Polski w narciarstwie – Barbara Grocholska. I te – które tworzyły Szare Szeregi, pełniły ową szarą, bezgranicznie oddaną służbę w imię Katechizmu: „Życiem moim – Polska cierpiąca i walcząca, wiarą moją – Polska zwycięska i tryumfująca”.
– Czy dziś możliwy byłby tak masowy udział młodzieży w walce za Ojczyznę jak w Powstaniu Warszawskim?
BARBARA WACHOWICZ: – Mam nadzieję, że już żadne polskie pokolenie nie będzie musiało z bronią w ręku o Nią walczyć. Natomiast jest przecież inny rodzaj szlachetnej i ważnej walki. Piszą młodzi co prawda tak jak Maciek Mika, uczeń Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie opatrując swój list do mnie mottem z Horacego „Non omnis moriar” („ nie wszystek umrę”): „Mam nadzieję, że jeśli los zechce wystawić na podobnie ciężką próbę mnie i moje pokolenie – potrafimy zachować się tak odważnie jak pokolenie Rudego, Alka i Zośki”. Ale Basia Majewska z Ostrowca Świętokrzyskiego pisze o innej próbie: „Kiedy czytamy «Kamienie na szaniec» i «Zośkę i Parasola» w gronie przyjaciół myślących tak jak ja – w naszych sercach ożywa przeszłość, ale nie rozpaczamy, że nie dane nam było w stać w szeregu walczących o Polskę, przecież my możemy ją dzisiaj tworzyć by była WIELKA, MĄDRA, DOBRA i SPRAWIEDLIWA – taka o jaką Oni walczyli. Każdy ma swoją służbę”.
Mówi się, że Polacy umieją dla Polski ginąć, nie umieją dla niej żyć. Pokolenie Rudego, Alka i Zośki, do którego tak chętnie odwołuje się dzisiaj nasza młodzież pokazało, że umiało dla niej walczyć i umie dla niej żyć. Ta garstka, która przeżyła okupację, Powstanie, u progu wyczekanej wolności zaczęła powracać do życia, studiować. Wtedy spadły na nich więzienia. Gdy przyszedł czas wyjścia z kazamatów więziennych – czy wrócili załamani, zrejterowali w nałogi, uciekli za granicę? Stali się po ukończeniu studiów znamienitymi lekarzami, architektami, instruktorami harcerskimi. W książce „Bohaterki Powstańczej Warszawy” są na przykład: Halina Dunin-Karwicka z „Parasola”, która obiecała ginącemu z ran mężowi, że wszyscy jego towarzysze broni będą spoczywać razem i stworzyła kwaterę Batalionu na Powązkach, za co została skazana na sześć lat więzienia, przeszła straszliwe śledztwo. Po wyjściu z więzienia ukończyła świetnie medycynę i stała się opiekunką wielu młodych harcerek. Barbara Otwinowska, która miała 16 lat w Powstaniu, aresztowana po wojnie za służbę łączniczki rotmistrza Witolda Pileckiego po wyjściu z dwóch więzień – ukończyła świetnie studia i jest jednym z najwybitniejszych historyków literatury ojczystej.
To najwspanialsi ludzie naszej epoki i są przykładem, że wbrew gorzkim słowom Norwida, że „Polak w Polaku to olbrzym, ale człowiek w Polaku to karzeł” dowiedli, że i Polak w Polaku i człowiek w Polaku może być olbrzymem. Bardzo chciałam zrealizować tryptyk poświęcony temu pokoleniu i ostatni odcinek miał mówić właśnie o tych, którzy przeżyli. Udało mi się tylko nakręcić dokument o bohaterach „Kamieni na szaniec” i dostałam z telewizji odpowiedź, że „na taką tematykę nie ma pasma i nie ma pieniędzy”.
– Czy seriale i filmy to dobry sposób na przybliżanie ludziom historii?
BARBARA WACHOWICZ: – Znakomity. I dlatego nigdy nie zrozumiem dlaczego fascynujące życiorysy wielkich Polaków nie doczekały się, i nic nie zapowiada, że się doczekają – właśnie takiego ich utrwalenia. Nie mamy serialu o takich postaciach znanych na całym świecie jak Fryderyk Chopin i Maria Skłodowska-Curie. Kiedy w Roku Mickiewicza walczyłam by powstał serial utrwalający urodę pejzaży i miejsc opisanych przez Adama Mickiewicza, owoczesny dyrektor telewizji poznańskiej powiedział mi nieskazitelną polszczyzną: „To nie przejdzie, bo dzisiaj nadawca publiczny idzie na lżejszość” !!! Kiedy ukazał się mój album „Siedziby Wielkich Polaków”, prezentujący dwory polskie wielkich postaci naszej literatury i historii – reżyser Lucyna Smolińska chciała zrobić o nich serial pokazując przez pryzmat pięknych staropolskich wnętrz wiele sylwetek takich jak Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Chopin, Kraszewski, Konopnicka, Paderewski, Reymont, Żeromski, Kościuszko – prawie ją wyśmiano. Ja dawno zaprzestałam bojów na tym polu.
– Co trzeba robić, żeby przybliżać młodzieży historię Polski i rozbudzać w niej patriotyzm?
BARBARA WACHOWICZ: – Właśnie telewizja i film odwołujący się do szlachetnych tradycji i postaci wielkich Polaków mogłyby taką funkcję pełnić. Niestety nie tylko tego nie czynią, ale ekipy telewizyjne nie pojawiają się na wielu bardzo pięknych i cennych imprezach przygotowywanych właśnie przez naszą młodzież, która jest wrażliwa, mądra, odpowiedzialna i nie ma nic wspólnego z tym ponurym marginesem, który oglądamy na ekranach. Na przykład konkurs „Arsenał Warszawa” – hołd naszej młodzieży dla Stolicy, poszukiwanie różnych barw jej przeszłości, ocalenie pamięci tych, którzy tu żyli, pracowali, walczyli i ginęli, wędrówki jej ulicami, odkrywanie ich historii, odnajdywanie tropów wielkich Polaków na warszawskich ścieżkach. Młodzież przygotowuje prace rewelacyjne, dociera do wielu postaci szarych, a niezwykłych bohaterów, których pochłonąłby mrok zapomnienia.
Na przykład w VII już edycji Arsenału z roku 2012/2013 pojawiła się praca poświęcona 13-letniej dziewczynce – Haneczce Graba-Łęckiej, która zginęła w Powstaniu ratując płonący kościół. Dzięki temu mogłam dotrzeć do cennych dokumentów rodzinnych i poświęcić tej dziewczynce rozdział w książce „Bohaterki Powstańczej Warszawy”. Ale TVP Warszawa nie odnotowuje uroczystości finałowych „Arsenału Warszawa”, gdy wręczamy nagrody uczniom warszawskich szkół. A szkoły mamy znakomite, tylko one także nie istnieją w naszych mediach. Na przykład warszawskie Liceum im. Cypriana Kamila Norwida, które w Roku Norwidowskim, gdy przygotowywano szereg imprez pod melancholijnymi tytułami „Prorok nieznany”, „Poeta bezdomny” – zrealizowało świetny ogólnopolski konkurs „Bliżej Norwida”. I co roku spotykamy się w tej szkole na cyklu „Bliżej Norwida” – gdzie poezje autora „Promethidiona” czytają i interpretują ludzie wszystkich zawodów. Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie za znakomite widowiska, w których młodzież wciela się w postaci wielkich Polaków, otrzymało jako pierwsze w Polsce tytuł „Kuźnia Mistrzów Mowy Polskiej”. Ale żadne z tych przedsięwzięć nie znalazło echa w naszych mediach.
Jest jeszcze kwestia lektur. Proszę sobie wyobrazić, że w wolnej Polsce młodzież nie ma ani jednej książki mówiącej o ich rówieśnikach z Powstania Warszawskiego. Środowiska Batalionów „Zośka” i „Parasol” na próżno od lat apelują do kolejnych ministrów edukacji o wprowadzenie do lektur dalszego ciągu „Kamieni na szaniec” – znakomitego eposu Druha Aleksandra Kamińskiego „Zośka i Parasol”. Przez 15 lat od Roku Mickiewiczowskiego począwszy prezentowaliśmy z udziałem młodzieży na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu widowisko „Wigilie Polskie”, którego bohaterami byli: Mickiewicz, Słowacki, Chopin, Powstańcy Wielkopolscy, Bohaterowie Czerwca 1956, Powstańcy Warszawy. Spektakl bił wszystkie rekordy powodzenia. Przyjeżdżały delegacje młodzieży z całej Polski, otrzymywaliśmy dziesiątki listów. Nowa pani dyrektor wyrzuciła spektakl z repertuaru i teatr wystawia… „Dzień świra!”.
Ale żeby nie kończyć naszej rozmowy akcentem tak smętnym chciałabym dla pokrzepienia serc zacytować fragmenty listów naszej młodzieży. Oto co piszą: Oleńka Wierzba z Warszawy: „Niedługo skończę 17 lat. To przecież taki «powstańczy» wiek. Tylu wspaniałych ludzi, kwiat polskiej młodzieży stanął murem w obronie swojego miasta dając dowód, że jeszcze Polska nie zginęła. Z całego serca podziwiam Powstańców, tysiące bezimiennych bohaterów do ostatniej kropli krwi walczących i wierzących w Polskę. Jaka szkoda, że tak wielu z nich nie doczekało wolności, na pewno mogliby wpłynąć na losy Polski, przekazując dzieciom i wnukom wspomnienia i ideały tak ważne w dzisiejszym świecie gdy często wartość człowieka ocenia się nie po tym jaki jest, ale po tym, ile ma pieniędzy. Bohaterowie Szarych Szeregów i Powstańcy Warszawy będą dla mnie zawsze wzorem, od nich się uczę szacunku do Ojczyzny i patrzę na swój kraj jak na coś najcenniejszego w świecie”. Dominika Makówka z Piotrkowa Trybunalskiego: „Możemy wołać do Niej, za którą Oni polegli – Jeszcze nie zginęłaś póki my żyjemy, a my nie zginęliśmy póki Ty żyjesz w nas!”.
źródło: tygodnik „Nasza Polska”
(1935)