Po wybuchu Powstania Warszawskiego Niemcy wzmocnili swoje siły w polskiej stolicy. Do walki z powstańcami skierowano regularne jednostki Wehrmachtu i Waffen SS. Zarówno te złożone z fanatycznych żołnierzy, którzy odznaczali się nie tyle poziomem wyszkolenia, a okrucieństwem, jak i te doświadczone, zaprawione w bojach. To te oddziały znacząco przyczyniły się do tego, że powstańcy w pierwszych dniach nie odnieśli spodziewanych sukcesów.
Jednym z takich oddziałów była 3. Dywizja Pancerna SS „Totenkopf”. Należeli do niej żołnierze rekrutowani z załóg obozów koncentracyjnych. Widzieli już wiele, byli odpowiednio przygotowani i nakierowani. Walczyli wcześniej pod Kurskiem i Radzyminem.
Do walki z powstańcami ruszyli też żołnierze batalionu grenadierów pancernych wraz z 20 czołgami. Już 1 sierpnia zmasakrowali oni powstańców z Obwodu VI „Pragi”.
Na powstańców ruszyła także 1. Dywizja Pancerno-Spadochronowa „Hermann Goering”. Odtworzony w 1943 roku we Włoszech na bazie jednostek ewakuowanych z Sycylii, po operacji „Torch” oddział był 1 sierpnia porozrzucany po różnych miejscach w Warszawie. Część żołnierzy była na Woli, inni w Piastowie i na Pradze. To byli bardzo doświadczeni żołnierze. Po przerzuceniu z Włoch na front wschodni pomogli rozbić Sowietów pod Wołominem oraz walczyli z 1 Brygadą Pancerną im. Bohaterów Westerplatte pod Studziankami.
Frontowcy wnieśli znaczny wkład w upadek powstania. Gdyby nie wsparcie pancerne i doświadczenie wyniesione pól bitew w całej Europie, prawdopodobnie sukcesy powstańcze w pierwszych dniach zrywu pozwoliłby na połączenie obszarów pod kontrolą Polaków oraz dłuższą i sprawniejszą ich obronę
– czytamy na Superhistoria.pl.
(953)